Specjalnie dla Jagi piszę ten post :) Dotyczyć będzie snów, interpretacji i czegoś tam jeszcze, a czego to pewnie się okaże.
A więc wpierw poprzedni post, a w nim sen o fryzurze i lustrze. Jaga pyta: Jaka jest wg Ciebie interpretacja?
Fryzura... a więc włosy. W opowieści o Samsonie włosy są źródłem mocy, czym dłuższe tym jest ona większa. Ale w tym śnie nie o taką symbolikę chodzi. Bo w rzeczywistości kiedyś miałam długie włosy, ale w końcu niedobrze się z nimi czułam, ale ze względu nie na siebie, ale czyjeś upodobanie, nie ścinałam ich. Aż pewnego dnia po kłótni, podjęłam decyzję i praktycznie cały czas noszę krótkie włosy, gdy zaś są trochę dłuższe, denerwują mnie, bo są dość grube i sztywne i nie bardzo chcą się układać. Robi się na głowie nieład. Poza tym długie włosy w moim przypadku więcej ważą, a to dla cebulek stanowi obciążenie i osłabienie. A więc odwrotnie jak u Samsona, długie osłabiają, krótkie wzmacniają:). A tak w ogóle na marginesie, to takie skojarzenie przyszło mi do głowy, że zawiłe problemy życiowe przypominają długie równanie matematyczne. Powinno się je skrócić do najprostszej postaci. Włosy w śnie czasem symbolizują myśli:)
W tym śnie informację o sobie i swoim wyglądzie czerpię z umysłu, bo widzę siebie jedynie oczami wyobraźni.
Lustro pozwala zobaczyć siebie naprawdę. Tak jest w realnym świecie, a w śnie lustro symbolizuje proces stwarzający okazję by siebie prawdziwie poznać. Tutaj dygresja. Moi rodzice bardzo chcieli mieć dziecko. Bardzo. I choć otrzymali to, czego tak bardzo pragnęli, okazało się... no właśnie, zdaje się, że nie poznali się na tym kimś. Tak dalece byli w końcu niezadowoleni, że i dziecku się to udzieliło. A sen pokazuje, że w końcu poznaję prawdziwy obraz siebie, i zaczynam samą siebie darzyć miłością. To bardzo ważny proces, by odrzucić narzucony nam obraz siebie, który jest destrukcyjny dla psychiki.
Przypomniał mi się nie sen, ale wizja mojej przyjaciółki, którą miał kilka lat temu, a dotyczyła mnie. Wizje to takie sny na jawie. A taką otrzymałam od niej:
Widzi mnie w domu, to trochę wygląda jak dom na prerii, coś jak z westernów. W tym domu nie ma światła, mam tylko świeczkę w dłoni. Mój mąż i dzieci mają na twarzach maski i co jakiś czas któreś z nich z tej ciemności wyskakuje i mnie straszy. Postanawiam iść na strych, ale przypominam sobie, że jest tam pełno pajęczyn i od świeczki mogą się one zająć i wywołam pożar, a tego nie chcę. Idę po schodach do sypialni. Siadam przed lustrem i przyglądam się sobie. Potem nagle wyciągam z włosów szpilkę, taką do przytrzymywania fryzury i idę tam, gdzie wiem, że jest skrzynka i korki. Watuję tą szpilką korek, a w całym domu zapalają się światła. Dokładnie widać maski na twarzach moich bliskich. Strach znika.
Lustro-proces pozwala tu znaleźć sposób na rozwiązanie konfliktu. A sposób nosimy w sobie. To świetne ukazanie wewnętrznej mądrości, która zawsze zna rozwiązanie. Wystarczy tylko do niej dotrzeć przez proces samopoznania.
PS.1 Myślę, że nie bez powodu w moim i Jagi życiu zaistniała sytuacja, że mamy kontakt z małymi dziećmi. To nie tylko świetna okazja by przypomnieć sobie dzieciństwo, nawiązać kontakt z własnym wewnętrznym Dzieckiem, ale poznać też wewnętrznego Rodzica, a co za tym idzie poznanie też procesów wychowawczych jakim byłyśmy same poddawane w dzieciństwie. Zrobienie małego remanentu. Albo jak kto woli inwentaryzacji:)
PS. 2 Wiem, że istnieje w każdym z nas silne tabu by nie mówić źle o rodzicach, ba jest bardzo trudno obiektywnie ich ocenić samemu. Przypomniało mi się jak kilka lat temu czytałam zwierzenia pewnej internautki o własnym dzieciństwie, która własnych problemów ze zdrowiem zaczęła doszukiwać się w korzeniach, I słusznie. Ciekawe było dla mnie skonfrontowanie jej dorosłej z nią jako dziecko w świadomym śnie. To rozbicie na Dziecko i Rodzic naszego Ja. O ile pamiętam nie bardzo potrafiła się sama ze sobą dogadać. Dziecko było jej dość obce i nie nawiązała z nim kontaktu. Co zaś tyczy rodziców to jej strach przed łamaniem tabu w pewnym momencie był tak duży, że wolała oskarży o własne problemy siebie i innych, ba nawet o to, że pisała o rodzicach źle, także okazało się winą tych innych, co ją do tego, jak tłumaczyła, zmusili. Miałam nawet pewne obawy, czy i ja nie znalazłam się w gronie tych innych.
PS.3 Obiecałam kiedyś Jadze pomóc zinterpretować sen o iguanie, a więc o symbolice snów o jaszczurkach i inszych gadach już kiedy indziej.