Leczenie się ze współuzależnienia bardzo przypomina proces dojrzewania. 

sobota, 31 grudnia 2011

Drzwi

Podobno do nieba prowadzą czasem bardzo ciemne drzwi...
Chciałabym wiedzieć co jest za tymi, których klamki właśnie dotykam...
A tym posłodzę sobie poranną filiżankę herbaty:
http://www.youtube.com/watch?v=PoN1PK6nYug




PS.  Zdjęcie pożyczam stąd:http://przezlustro.blogspot.com/2009_02_01_archive.html

piątek, 30 grudnia 2011

Ach

Są tacy co nie dają nigdy, są tacy, co dają gdy ich poprosić. I są tacy co dają nieproszeni. Miałam szczęście trafić na ten trzeci rodzaj ludzi... (a może sytuacji?.)
Dwa moje słowa i otrzymałam gościnę. Przez trzy dni sama w wśród aniołów. Ich obecność niemal namacalna. Rozmowy z Pierzastymi. (Na razie za pomocą książek.) Czasem wybuchałam śmiechem, bo odpowiedzi nie dość, że niespodziewanie tak trafne, to jeszcze z poczuciem humoru. 
Wczoraj powiedziałam przyjaciółce, że daję sobie pół roku na żałobę. Odżałuję. Odpowiedziała:
- To dobrze, że dajesz sobie konkretny czas. 
Wiem tylko, że będzie trudny... już jest. Ach, niech już będzie wszystko jedno!

wtorek, 27 grudnia 2011

Backspace i Wigilia

Pisałam, pisałam, pisałam. Zwierzałam się, zwierzałam, zwierzałam. A potem szybkim ruchem  na klawiaturze wymazałam wszystko. Backspace. Trzeba mi na ten rok właśnie jego.
Zostawiam tu jedno, co przyszło mi do głowy:
Wigilia jest jak seks. Ma być wyrazem miłości, a nie zamiast niej.
(I czy to aby nie dotyczy każdego dnia?)

sobota, 17 grudnia 2011

Embarcacao

Nie tylko cierpienie jest na świecie,
Ale jak można uwierzyć w szczęście,
Patrząc w te smutne oczy,
Które tak samotnie toną we łzach?
Na statku naszego losu
Chcemy dobrego sternika,
Co zdąży na czas opuścić żagle przed burzą
I wyrwie nas z głodnych objęć fal rozpaczy.
Pewnie upragniony ląd w oddali
Będzie jak zwykle złamaną obietnicą,
Bo marzenia rodzą się w porcie iluzji,
A coś z niego ciągle wypędza nas w morze.
Nasza przyszłość to nieznany kurs,
Ale ty, wietrze, wiej w żagle
I kieruj naszym statkiem w stronę horyzontu.
Tam, gdzie spokojny i jasny brzeg,
Chociaż go jeszcze nie widać.
http://www.youtube.com/watch?v=VuhusthsUWM&feature=results_main&playnext=1&list=PL233C9BDFC6777931

niedziela, 11 grudnia 2011

Bardzo

Bardzo pracowita sobota i niedziela.
Bardzo pracowity tydzień przede mną.
Bardzo dużo różnych odczuć, emocji.
Bardzo zmęczona i bardzo chce mi się już spać. 



Lojalność i koszmary

Dzisiaj drugi dzień ustawień rodzinnych. Ciekawości więcej niż obaw. Może napisałbym więcej, ale ostatnio jestem bardziej sensytywna, więcej odbieram informacji, odczuwam. Jak choćby to, że mój blog jest czytany  przez  osoby, które nie tylko są mi mało życzliwe, ale ciągle komentują między sobą co i jak. To nie jest miłe. Nawet zastanawiałam się w pewnym momencie czy blog zamknąć, ale przecież odczuwam też dużo przychylności i życzliwości. A to jest i cenne i bardzo potrzebne.:) A poza tym ktoś tu czegoś bardzo oczekuje, szuka, nie wiem czy znajdzie, bo trudno jest mi się otworzyć, gdy jest jak jest. Poza tym to do tego są właśnie ustawienia, by móc odsłonić maskę, uporać się z problemem... życie ostatnimi czasy daje mi kolejne doświadczenia, którym dałabym wspólny tytuł "Lojalność". Czym jest w życiu i co się dzieje gdy jest jej brak, jak poradzić sobie ze zdradą i jak przekuć bolesne doświadczenia w pozytywne wnioski... 
No tak, za chwilę trzeba się będzie szykować do wyjścia, a ja ciągle nie zapisałam snu sprzed kilku dni. Zatem... parę dni temu obudziłam się o czwartej dwadzieścia nad ranem. W sumie to obudził mnie przepełniony pęcherz i sen. Śniło mi się, że jestem w kuchni z moimi dziećmi (to przypominało kuchnię moich rodziców). Dzieci siedzą przy stole, córka i starszy syn (chyba). Pamiętam, że była ich dwójka. Stół jest przy ścianie w kącie z lewej strony. Stoję na wprost okna i robię dzieciakom wykład o wężach. W pewnym momencie z prawej strony pod sufitem przy zasłonce na karniszu dostrzegam małego, zielonkawo-seledynowego węża.  Przypominam sobie, że już go wcześniej gdzieś widziałam. Ma lekko wyłupiaste oczy i delikatny deseń na skórze. Opowiadam, że bywa niebezpieczny i atakuje z ukrycia. Mam w ręce fartuch kuchenny. I tym fartuchem uderzam tego węża, trochę tak jak uderza się uprzykrzoną muchę.  Wąż trzyma się ogonem karnisza, a potem z nagła atakuje, robiąc się większy i wyciągając się prawie na pół kuchni. Cofam się a dzieci są niemal skamieniałe z przerażenia. Wąż wbił zęby w fartuch, który ja puszczam.  Wąż znów jest mały, leży na środku kuchni wraz z tym fartuchem, a ja mam w głowie myśl, by w końcu zdeptać go i pozbyć się problemu. Ale nie robię tego. Budzę się. W kuchni urzędował mój starszy syn.  Obudził go koszmarny sen. Wysłuchałam, zapisałam. Ale o tym innym razem. Może...


sobota, 10 grudnia 2011

Bardzo dawno temu i dzisiaj

Kiedy najmłodszy syn był jeszcze mały, postanowiłam, że uszyję mu poduszkę z wyhaftowanym  motywem, który pozwoliłam mu wybrać. Spodobał mu się wtedy królik wśród kwiatów. I ja tego zwierzaczka wyszyłam, ale jakoś nie starczyło mi potem ani czasu, ani motywacji, aby  go dokończyć. Ostatnio robiąc porządki to niedokończone dziełko znalazlam. I... zabrałam się za kwiatki. Pomyślam, że to może być dobry sposób na oswojenie tego Roku Królika, który dla mnie jest taki hard. Wszak kwiaty to dobre uczucia, a ja w sumie króliki bardzo lubię. A wyszywanie tych krzyżyków działa na mnie ralaksująco.
Kilka dni temu postanowiłam Kamilowi przypomnieć  o tym wybranym przez niego dawno temu motywie. Spojrzał i orzekł, że to faktycznie musiało być bardzo dawno. A ja jeszcze trochę pomacham igłą, skończę wyszywać, a potem uszyję sobie sympatycznego jaśka.


PS. A dzisiaj przybył do mnie z dalekich Chin różowy rabbit. Fajny ten postcrossing:)

piątek, 2 grudnia 2011

Sztuka

Dziecię każe, mama musi - tak więc zaliczyłam dzisiaj prapremierę pewnej sztuki. Gra aktorów świetna.
Co do sztuki - były momenty bardzo dobre i momenty kiepskie. Przynajmniej dla mnie. Byłam dzisiaj już w pracy zmęczona, a po niej pojechałam do przybytku Melpomeny. I w takim kiepskim momencie tej sztuki po prostu przysnęłam. Na szczęście obudziło mnie chrapanie obok, widać zmęczonych było na sali więcej. 

czwartek, 1 grudnia 2011

Uuuu...

Kto miał do czynienia z zamkniętą głową (zakutym łbem jak kto woli) to wie co to uuuu  znaczy (uuuudręka - zwłaszcza jak osoba bliska sercu). Powiedzieć sercu - zamknij się na uczucie, bo to uczucie cię zabija...? Czy też może iść na przeszkolenie do dobrego włamywacza?... 
http://www.youtube.com/watch?v=sLEXtPaPiY8&feature=related
...  to gdzie się mogę zaopatrzyć w porządny łom?  

sobota, 19 listopada 2011

Ha, ha, ha

Bajka, którą potraktowałam serio:
Chamomilla.  200CH i złość z wściekłością opadła jak liść z drzewa w listopadzie. Spokój. Nareszcie. Nareszcie.
PS. Dalej słucham Crazy z The Voice. Ale teraz jest już namiętne we mnie to ha ha ha. I błogosławię własną duszę.:)))

piątek, 11 listopada 2011

Rozsądna i szalona

 Takie słowa dostałam w mailu od zaprzyjaźnionej internautki:
"Człowiek postępuje rozsądnie wtedy i tylko wtedy, gdy wszelkie inne możliwości zostały już wyczerpane."  
Hmm... nie wiem czy każdy człowiek, ale w moim przypadku jest właśnie tak - wszelkie możliwości zostały wyczerpane.
Sen koszmarek, budzę się, a wtedy okazuje się, że gorszy koszmar rozgrywa się w realu. Zatem czas pożegnać się ze złudzeniami. Zacząć działać tu i teraz. Rozważnie. Na razie słucham tego by nie zwariować. Niech wyparuje złość, niech obeschną łzy. :)

Dobra wróżba

Ciężko. Pomyślałam, że włączę radio. To co usłyszę potraktuję jako dobrą wróżbę.
Końcówka, słodka melodia i słowa:

Za dzień, za dwa,
Za noc, za trzy,
Choć nie dziś.
Za noc, za dzień,
Doczekasz się,
Wstanie świt.

poniedziałek, 31 października 2011

Opór taktaka

Noc nieprzespana. Cały dzień pisałam jednego długiego posta, bardzo ważnego, osobistego. O snach  własnych i innych, dzieciach  wewnętrznych, demonach osobistych. I nagle...  opór. A gdzie tam opór. OPÓR. I nie dam rady tego opublikować. Róża mówi:

-To dla ciebie najlepiej byłoby się odizolować od świata na kilka długich miesięcy, jak zrobił to autor "Stu lat samotności" i napisać książkę.
Taktak, właśnie tak. 


Sposób na przebrnięcie

"Kiedy czujesz się zraniony, czasami próbujesz wmówić sobie, że cię to nie obchodzi: osoba, która cię skrzywdziła, nagroda, której nie wygrałeś, okrutny uczynek lub słowo, które zostało bezmyślnie wypowiedziane.
Udawanie, że nic się nie stało, to w pewien sposób unikanie prawdziwego życia, bo próbując udawać, że coś cię nie obchodzi, niepostrzeżenie odcinasz także swoje uczucia. Więc nie odczuwasz szczęścia, smutku, złości, nie czujesz się kochany i nie czujesz, że kochasz. Sposób na przebrnięcie przez to, co cię boli, polega na zbliżeniu się do tego, pozwoleniu sobie poczuć, pozwoleniu sobie na płacz, który cię oczyści i zmyje ból.
Udawanie, że nic się nie stało, prowadzi do tego, że tak naprawdę przestajesz w ogóle cokolwiek odczuwać i w rezultacie przestajesz tak naprawdę żyć. Tak więc pozwól sobie to poczuć! Czuj, płacz i zdrowiej. Tak, abyś znowu mógł czuć, że coś się dzieje. Abyś mógł żyć. Abyś mógł kochać." 
Daphne Rose Kingma

niedziela, 30 października 2011

Psie wnioski

Wyszperane w sieci, nie wiem już gdzie.
Pewnego dnia, do Świątyni Tysiąca Luster przybłąkał się pies i wszedł do środka. W sali z tysiącem luster zobaczył tysiąc psów. Zjeżył sierść, groźnie zawarczał i obnażył zęby. Tysiąc psów zjeżyło sierść, groźnie zawarczało i obnażyło zęby.
Przerażony pies uciekł ze świątyni z następującym wnioskiem:
„Świat jest pełen warczących, niebezpiecznych psów”.
Za jakiś czas do świątyni wszedł inny pies. W sali tysiąca luster zobaczył tysiąc innych psów. Zamachał radośnie ogonem i zaczął wesoło skakać, zachęcając psy do zabawy. Tysiąc psów również zamachało ogonami, zaczęło skakać i także chciało się bawić. Pies opuścił świątynie podbudowany:
„Właśnie zyskałem tysiąc nowych przyjaciół”.

Przeszłość słoniątka

Gdzieś buszując po blogach znalazłam coś, co zaraz tu sobie umieszczę, ale przypomniałam sobie, jak wielu mi doradzało, że nie warto zajmować się przeszłością, że trzeba żyć teraźniejszością, tu i teraz, po co oglądać się w tył. I myślę, że to samo w sobie nie jest głupią radą. Ale... jeśli tu i teraz czujemy, że nam ciężko żyć, to warto obejrzeć się w tył i zobaczyć, czy czegoś ciężkiego ze sobą nie wleczemy.
"Przypomniał sobie tresera słoni, który tłumaczył mu co należy zrobić, żeby nauczyć te zwierzęta niewolniczego posłuszeństwa. Młodego słonia przywiązuje się do pnia drzewa. Zwierzę próbuje zerwać pęta i uwolnić się, ale jest na to zbyt jeszcze słabe. Całe dzieciństwo schodzi mu na próbach uwolnienia się, aż w końcu zaczyna wierzyć, że kawałek drewna jest silniejszy niż ono. Przyzwyczaja się wtedy do niewolnictwa. Wystarczy, że treser przywiąże dorosłe zwierzę do gałązki, a słoniowi odchodzi ochota do ucieczki. Najgorszym więzieniem jest nasza przeszłość."
Paulo Coelho "Walkirie"


Supeł

Mogłabym tu zrobić inwentaryzację własnego chorowania z ostatnich dwóch lat, bo to dość ciekawy proces i tak naprawdę to jest to co przekazać chce mi mój umysł, no i na dobrą sprawę niczym specjalnie nie różni się to od snów, jeśli oczywiście przyjrzeć się symbolice i...... no właśnie... zwierzyłam się mailem zaprzyjaźnionej internautce i teraz sobie niektóre informacje od niej "trawię". I zostawiam tu od niej prezent. Niech emanuje dobrą energią.

Kości. To najtrwalszy element ciała. Fundament. Podstawa.
Ścięgna pozwalają na elastyczny ruch, utrzymują kości we właściwym miejscu.
Zęby to witalność, zdrowie, uśmiech, ale też zdolność do samoobrony.
Prawa strona ciała odpowiada relacjom męskim. Ojciec. Mąż. Syn.
Co ciekawe to moje ciało w pierwszej kolejności starało się uporać się ze sprawami lewej strony. Długo chorowało i wyzdrowiało. Udało się. Teraz zaś przyszła kolej na prawą. i wbrew temu co z początku myślałam, że więcej jest spraw problematycznych dla mnie z żeńską stroną, wychodzi ogromny supeł w relacjach z  mężem. Mogłabym to przeciąć, ale zdecydowałam się na rozsupłanie. Proces mozolny, bolesny, ale "nici pozostaną całe".
PS. Wszystkie wyniki z badania krwi są coraz lepsze, ba... obecnie to jak lekarka je obejrzał, to pogratulowała - wszystko w idealnym porządku...jestem zdrowa,  tylko czemu taka obolała... 

niedziela, 16 października 2011

140 punktów

Test ze strony:
wykazał dla mnie to: 
Twój wynik oznacza, że zarówno świat zewnętrzny jak i siebie samego, swoje emocje, potrzeby i postępowanie, postrzegasz jako raczej zrozumiałe, uporządkowane, spójne i jasne. Raczej ze spokojem myślisz o przyszłości. Twoja przyszłość wydaje Ci się dość przewidywalna.

Przypuszczasz, że raczej poradzisz sobie z problemami, jakie może przynieść życie. Masz nadzieję, że wszystko ułoży się raczej dobrze. Sądzisz także, że jeśli sam(-a) sobie nie poradzisz, to być może uzyskasz pomoc od innych ludzi. Co prawda masz niekiedy wątpliwości, czy będziesz mógł (mogła) liczyć na kogokolwiek, lub, czy ludzie, którym ufasz, będą umieli Ci pomóc.

Masz umiarkowaną motywację do działania. Zazwyczaj czujesz, że życie ma sens i że przynajmniej część problemów, jakie niesie życie, warta jest wysiłku, poświęcenia i zaangażowania. Niekiedy jednak trudne problemy zniechęcają Cię do życia. Zdarza się wówczas, że spostrzegasz je raczej jako piętrzące się przeszkody trudne do przebycia, niż jako wyzwania, które warto podejmować.

Podsumowując, zazwyczaj świat jest dla Ciebie raczej przewidywalny i zrozumiały; wymagania stawiane przez życie rzadko wydają się nie do spełnienia; na ogół zaś spełniania tych wymagań wydaje Ci się warte wysiłku i zaangażowania.

 Twoja postawa wobec życia nie ma istotnego, pozytywnego ani negatywnego, wpływu na Twoją odporność na choroby. Warunkuje raczej przeciętną podatność na choroby somatyczne oraz przeciętną odporność na stres.

 Zapewne także Twój tryb życia jest dość typowy. Można przypuszczać, że raczej rzadko nadużywasz alkoholu, używek (kawa, herbata) czy leków. Prawdopodobieństwo, że nadużywasz substancji psychoaktywnych, niewłaściwie lub nieregularnie się odżywiasz, palisz papierosy lub nie uprawiasz żadnego sportu dla zdrowia - jest takie samo jak w przypadku innych, przeciętnych osób. Jeśli więc nie cierpisz na żadną poważną chorobę, ani nie prowadzisz ryzykownego trybu życia, to można przypuszczać, że masz przeciętne szanse na zachowanie w miarę dobrego zdrowia i długiego życia.

Pamiętaj także, że wyniki tu uzyskane mają jedynie wartość informacyjną i nie mogą zastąpić indywidualnej diagnozy psychologicznej, ani diagnozy lekarskiej.

piątek, 14 października 2011

Kartka

Róża wciągnęła mnie w postcrossing. 
Cztery dni temu wysłałam pierwszą kartkę. A dzisiaj: Hurray! Your postcard to Portugal arrived!
I czytam dalej:
"Hello Isa!!! Greetings from Lisbon, Portugal!!! Thank you so much for wonderful postcard! It's one of my favourites, ever!!! You definitely made my day!!!
As a romantic one of my favourite films is "Madison County bridges"!
Thank you again for the smile on my face and for sharing your words with me!!!
 

Bardzo to miłe. Bardzo.:)
Tyle, że dzisiaj mam takie skojarzenie z tą kartką - że oto patrzę na swoje wczorajsze łzy. Cztery dni temu widziałam całkiem coś innego. Obym znów to zobaczyła....

Gdybym była czyli poważne myślenie

Wczoraj pierwszy raz rozpłakałam się z bezradności. Tak, bardziej z bezradności niż bólu. Do końca roku nie ma już miejsc w poradni, do której mam skierowanie. Dostałam skierowanie do szpitala. Pojechałam jak ta naiwna. Skoro boli od dłuższego czasu to mogę wszak poczekać. Nikt nawet na mnie nie spojrzał, nie mówiąc o zbadaniu. A skierowanie, jak  na razie, mogę wykorzystać w innym celu (gdyby papier był tylko mniej śliski;)
Z sympatią zaczynam myśleć o weterynarzach. Może dlatego, że nigdy nie zdarzyło mi się spotkać nieempatycznego człowieka w tym zawodzie. Miałabym więcej życzliwości z zewnątrz gdybym była powiedzmy kotem, albo gdybym była...


PS.Na koniec stycznia cytowałam w związku z Rokiem Królika:


Królik jest Drzewem Yin i odnosi się do szyi i pleców. Metal atakujący Drzewo może łatwo spowodować problem bolących pleców i innych schorzeń związanych z ruchem jak problemy kostne czy Parkinson.  
Królik tworzy również układ Kary ze Szczurem. Układ ten może oznaczać ukryte niebezpieczeństwo i może powodować dysharmonię, zmartwienia lub zapalenia, ukryte choroby. Dlatego ludzie urodzeni w roku Szczura również powinni nosić wisiorek z wizerunkiem Psa, aby zminimalizować te wpływy.

Poważnie myślę o zakupie wisiorka z psem. 




wtorek, 4 października 2011

Trzeba mi

Energii? Mocy? Nie wiem jak to nazwać, ale czuję, że gasnę, że się w sobie zapadam. Ból fizyczny zaczyna pozbawiać mnie chęci do życia.. Niech zatem sobie ta scena z "Burleski" tu jest (znalazłam co prawda tylko we włoskim, ale nich tam), uwielbiam ją, bo tam jest właśnie to wszystko - moc, energia, siła, radość i  odwaga by  wykorzystać szansę. Pójść na całość. Nie poddać się.

Pokręcone

http://www.youtube.com/watch?v=ojF3QCZ_g_s&feature=player_embedded
ps. A Róża padła przy tym:)
http://www.platige.com/newsletter/n10/movies/lotto-smierc.htm


niedziela, 2 października 2011

Sen o Froci

Jak umieszczałam w poprzednim poście zdjęcie jesiennego kota, to przypomniał mi się sen. I to, że był taki wyraźny i wart zapamiętania.
Śni mi się, że moja córka wypuściła z klatki ni to dwa chomiki, ni myszki. Biegają po podłodze w kuchni i nagle widzę moją Frocię jak czai się na małe gryzonie. Nogą przeciskam ją do ściany, ale okazuje się, że już zdążyła jedną myszkę złapać i pożera ją łapczywie. Przytrzymuję kota nadal nogą, a córce mówię by szybko złapała pozostałe zwierzątko. Jednocześnie widzę tą ogromną satysfakcję mojej koty, że udało jej się polowanie. Że tak naprawdę nigdy nie zatraciła swej natury. I że ta mysz,  jej upolowanie i zjedzenie były jej bardzo potrzebne. Nie mam żalu do niej raczej uzmysławiam sobie, że to świadczy o jej dobrej kondycji. I że po prosty taka jest kocia natura.

Jesień w pracy

Zaraz do łóżka czas, bo jutro wszak do pracy. A to jedno z miejsc, gdzie pracuję, czyli chodzę na spacery. Z dzieckiem oczywiście.  Z nami zaś przechadza się jesień. Czasem towarzyszy jej rudy kot.



Na dobry początek dnia...

sobie puszczam. Ach:) Co za głos! Nieograniczone możliwości. Wolność. I ta lekkość śpiewu. Bez wysiłku. Z radością. 
Tak właśnie chciałabym poczuć życie - lekko i radośnie. Bez wysiłku. Na razie odczuwam radość, że jest taki ktoś na świecie jak Brenda Mada.

 Dopisek: Na świecie, a może też w kosmosie


Co będzie?

http://www.youtube.com/watch?NR=1&v=fCZkEADr1cA
Co będzie jak ta mała poćwiczy bardziej?
Nie wierzyć w reinkarnację?  Jak?:)

Brenda Mada

Zadziwia mnie coś co jest niespotykane, niepowtarzalne jak głos o pięciu oktawach, którym dysponowała Yma Sumac, czyli Zoila Augusta Emperatriz Chávarri del Castillo. Uwielbiam jej głos.  I co? Odkrywam coś co mówi mi, że wszystko można powtórzyć. Kto to jest ta Brenda Mada? Kto wie? Czy to jej głos? Czy ja śnię?
http://www.youtube.com/watch?v=YSsc0vKmrpo&feature=related
http://www.youtube.com/watch?NR=1&v=cHyNCJW4dzw

niedziela, 25 września 2011

Z bólem, ale bez depresji

nigdy nie wiadomo co czeka za zakrętem brzmią słowa w spocie reklamowym hyundai... odnoszę wrażenie, że dotyczą mojego życia od jakiegoś czasu... tiaaa... tak w ogóle to przydałaby się inwentaryzacja nie tylko snów, ale też moich chorób... z resztą to w jakiejś mierze na to samo wychodzi, wszak sen i choroba to dążenie do snucia pewnej opowieści, której ja czy to nie chcę, czy też nie potrafię czasem zrozumieć...
a sen tej nocy:
jestem przed drzwiami wejściowymi do mieszkania,w którym jest ciemno a w tych ciemnościach czai się włamywacz, już wszedł, ale chce nie tylko obrabować mieszkanie, ale także napaść na gospodarza... chcę temu przeciwdziałać, wiedząc, że jedyna moje przewaga jest w tym, że rabuś się nie spodziewa, że o nim wiem...
Obudziłam się z pełną świadomością co oznacza sen, że to mieszkanie to moje ciało.. a ból był przeszywają i nieznośny. W końcu wysłałam esemesa o trzeciej w nocy do przyjaciółki czując, że mogę, że nie śpi... nie spała, oddzwoniła, poradziła... na tyle, że ból zelżał i mogłam usnąć, a rano syn zawiózł mnie na pogotowie, tam czekanie, w sumie żadnej pomocy, jedynie zastrzyki przeciwbólowe (nie skorzystałam mimo bólu, bo wolę wiedzieć jak mam się poruszać niż zagłuszyć przekaz i zrobić sobie krzywdę) i najważniejsze - wykluczenie tego czego najbardziej się bałam, a to spora ulga... no ale w sumie zawiedzenie, bo słowa: trzeba do ortopedy, a może lepiej do neurologa i może jeszcze w tym roku się pani uda dostać, to raczej beznadzieja...
i w końcu u mnie determinacja, że sama muszę sobie pomóc... Róża jedynie powiedziała, że moje ciało faktycznie wykorzystuje wszelkie możliwe mu sposoby by coś mi powiedzieć.. a ja nie kumam do końca o co w tym chodzi...   

Najśmieszniejsze jest zaś to, że od dwóch lat nie mam żadnych typowych objawów dla braku odporności; kataru, kaszlu, bólu gardła, dreszczy, nic z tych spraw, które kiedyś dręczyły mnie nagminnie...słowem choć   nigdy nie wiadomo co czeka za zakrętem, to wiadomo jedynie, że zaboli i to bardzo...
a właśnie... ustąpiły stany depresyjne, szukam rozwiązań,   jestem uparta:)
PS. Biorę Aconitum i Phytolaccę, które to leki homeopatyczne dość dobrze pomagają na bóle:) Dzięki Panie Hanneman*, dzięki przyjaciółko*

wtorek, 20 września 2011

Wart przypomnienia

To sen z końca września 2008 czyli sprzed 3 lat. Umieszczam go tutaj, bo... no właśnie...coś mi podpowiada, że warto go sobie przypomnieć.
Jestem w jakiejś instytucji... szkoła?.. jest ze mną najmłodszy syn. Widzę na podłodze w holu jakiś zeszyt czy książkę. Wiem, że to coś starego, okładki są zniszczone i ze skóry, kartki w nieładzie, powyrywane, widzą strzępki. Podnoszę jednak to z podłogi i zabieram ze sobą, chociaż uzmysławiam sobie, że do niczego mi się nie przyda. Może to kogoś i lepiej zostawić? Widzę oszklone pomieszczenie takie dla portiera, ale jest puste. Potem widzę zgrzewkę na murku, w której zostały dwie puszki piwa. Jedną zabieram. Ale zaraz się reflektuję, że do czego mi to piwo, przecież nie jest potrzebne. Wraca portier, a ja niezręcznie się czuję, że zauważy brak tej puszki, więc ją wkładam na miejsce, przy tym jakoś też tak głupio się tłumaczę. W ogóle czuję się okropnie. Nagle przypominam sobie, że zostawiłam swoją torebkę w toalecie. Gdy po nią wracam, zastaję otwartą i już wiem, że prawdopodobnie ktoś zabrał portfel. Potem jestem na morzu na statku. To chyba jakieś zawody, regaty? Chyba dowodzę... dostrzegam przed sobą dużą jednostkę, pięknie płynie na przedzie. Jakoś się liną do niej podpinam, ale ma zderzenie, mój statek tonie dziobem w dół, załoga skacze do wody.A oto co zapisałam tuż po przebudzeniu:
NIE BIERZ NIC CUDZEGO - WSTYD. PILNUJ TORBY - SWOICH SPRAW. NIE PODWIESZAJ, NIE ZACZEPIAJ SIĘ POD INNYCH - MOGĄ MIEĆ „ZDERZENIE”, GROZI TO PÓJŚCIEM NA DNO WŁASNEGO STATKU. NIE SCEDUJ NA KOGOŚ SWOICH SPRAW.
Ten witrażyk dostałam od najmłodszego syna. Sam go wykonał, a ja go bardzo lubię. Teraz już nie wisi w oknie co prawda, ale w łazience. Cóż, zawsze to bliżej wody;) 
A teraz tu niech przypomina o śnie.

piątek, 16 września 2011

Ulga

Halina Bortnowska pisze w "Charakterach":
Cieszyć się... Czasem znaczy to: doznać ulgi. Jak po nacięciu ropnia, jak po wyjęciu drzazgi. Przeżyć odprężenie, gdy nieszczęście przepłynie nad głową - nie spadając.

 zdjęcie stąd:

środa, 14 września 2011

Jutro

Wszystko w rękach mężczyzny-specjalisty. Oby były te kończyny jak najsprawniejsze. Jeszcze dzisiaj córka biegała z moim zdjęciem rentgenowskim. Łudziłam się, że tam tego nie ma. No ale było... był... jak to Róża powiedziała:
Tak bardzo mama starała się nie zobaczyć tego co jest.
Moje starania spełzły na niczym. 
Jutro czeka mnie ciężki dzień,  taka "powtórka z rozrywki".  Moja pracodawczyni wzięła na piątek wolne, bo ja się do opieki nad dzieckiem raczej nie będę nadawała. No to ja sobie jeszcze puszczę to:
zawsze to pocieszające, że innym też do szczęścia daleko;) 

niedziela, 11 września 2011

Sen Róży o Protonie

Sen mojej córki sprzed kilku dni: 
Śni mi się, że w pokoju mam nowe zwierzaki: psiaka, świnkę morską i coś jeszcze. I mam dla nich klatki. I potrzebuję jeszcze coś kupić dla tych zwierząt, co kosztuje znaczną ilość gotówki. Przyjeżdżam do domu i otwieram szufladę a w niej w takiej małej klateczce jest mój chomik Proton. I wtedy sobie przypominam, że sama go tam umieściłam. I wtedy czuję wstyd i złość na siebie że dopuściłam do takiej sytuacji, że tak jakbym o nim zapomniała. Współczuję temu chomikowi. A teraz trzeba znaleźć miejsce dla niego, bo nie może być zamknięty w małym pudełku i ciemnej szufladzie. I też potrzebny jest czas, aby się zająć pozostałymi, zorganizować im wybiegi, bo jednocześnie ich wypuścić się nie da. A to wszystko jest ze szkodą dla Protona. Czuję beznadzieję, że sama się w taką sytuację wkopałam.

Tłumaczenie snu przez Różę: 

Zwierzęta symbolizują różne zajęcia w życiu. Proton to moje studiowanie. Chomika mam od czasu jak  zaczęłam studia i kojarzy mi się z nimi. Adoptowałam go w dniu pierwszego kolokwium. 
 foto chomika Protona wykonane przez Różę


W śnie ważne są uczucia jakie mną targają. Sen ostrzega przed braniem na siebie zbyt wielu zajęć, obowiązków. Gdy na to się zdecyduję, ucierpią studia. A ja nie bardzo będę się mogła z tego wszystkiego wyplątać. Potrzebne jest wyznaczenie sobie priorytetów. Tak więc przede wszystkim jestem studentką. Jak sobie dobrze ze studiowaniem radzę, to ewentualnie wtedy mogą coś jeszcze z zajęć dokooptować.

czwartek, 8 września 2011

Koło

Są sny, których naprawdę wolałabym nie śnić. 
Obudził mnie przed piątą rano, w czas płuc. Mocny, wyraźny dosyć i wrzynający się w pamięć. 
I jakoś  nie mam ochoty go tu zostawiać, ale cóż... "nie chcem, ale muszem".;)
Śniłam jakieś muzeum czy coś w tym rodzaju. Stałam i oglądałam jakby film, ale to było takie trójwymiarowe i działo się tak realnie przed moimi oczami. To było w średniowieczu, zdobyte zostało jakieś miasto czy osada. Zdobywcy całą ludność likwidowali. Wykorzystali do tego wielkie młyńskie koło, do którego przywiązywano po kilka osób, a następnie topiono w rzece. I tak kolejno metodycznie powtarzano czynność. 

Widzialnym wyraźnie ciała potopionych, bo były tuż przede mną. I ten strach osób, które na to patrzyły, by za chwilę zostać poddanym kaźni. Czułam też, patrząc jak przywiązują jakiegoś mężczyznę, że jestem jakby nim.
 Moja córka stała koło mnie, a ja do niej odezwałam się w te słowa:
- Nie powinno się tego pokazywać, to straszne.
A ona wtedy powiedziała:
-To nic wobec tego co pokazują obok, gdzie kilku mężczyzn gwałci jedną dziewczynę jednocześnie.
Poczułam, że  nawet nie chce sobie tego wyobrażać. Tej krwi. Obudziłam się z myślą, że ten sen ma coś wspólnego z moim problemem. Otóż co jakiś czas mam taki niby skurcz, takie dziwne przeświadczenie, że moje płuca nie mogą nabrać odpowiednią ilość powietrza, że zaraz zacznę się dusić. Pojawia się coś na kształt paniki. Do tego od czasu do czasu przy piciu wody nagle mam wrażenie, że zaraz się zakrztuszę, że utopię się. To się pojawia tylko przy piciu wody, nigdy przy innych napojach. Sen "chodził za mną". Kiedy w południe rozmawiałam z córką przez telefon, opowiedziałam jej go. I w trakcie tego uzmysłowiłam sobie, że może te jej bolesne miesiączki bliskie omdlenia mają związek z tym co usłyszałam w śnie. Może nasze ciała pamiętają dawne historie, które się w nich zapisały i reagują na coś czego dawno już nie ma?...potrzebuję sobie to wszystko "przetrawić"...  czasu mi trzeba...
PS.Zdjęcie autorstwa Darka B., więcej tu:
 

niedziela, 4 września 2011

Przykazanie z Jante

Znalazłam je w książce Paulo Coelho "Zahir" i choć sama książka nie przypadła mi do gustu, to zacytowane w niej przykazanie sobie tu zostawię, bo... no właśnie... czuję jak w dość czasem zawoalowany sposób wpajano mi je w młodości.
Jesteś nikim, nie śmiej myśleć, że wiesz więcej niż my. Nic nie znaczysz, nie udaje ci się nic dobrze zrobić, twoja praca niczemu nie służy, nie sprzeciwiaj się nam, a będziesz mógł żyć szczęśliwie. Zawsze poważnie traktuj to, co mówimy, i nigdy nie wyśmiewaj naszych opinii.

sobota, 3 września 2011

Specjalnie dla Jagi

Specjalnie dla Jagi piszę ten post :) Dotyczyć będzie snów, interpretacji i czegoś tam jeszcze, a czego to pewnie się okaże.


A więc wpierw poprzedni post, a w nim sen o fryzurze i lustrze. Jaga pyta: Jaka jest wg Ciebie interpretacja?
Fryzura... a więc włosy. W opowieści o Samsonie włosy są źródłem mocy, czym dłuższe tym jest ona większa. Ale w tym śnie nie o taką symbolikę chodzi. Bo w rzeczywistości kiedyś miałam długie włosy, ale w końcu niedobrze się z nimi czułam, ale ze względu nie na siebie, ale czyjeś upodobanie, nie ścinałam ich. Aż pewnego dnia po kłótni, podjęłam decyzję i praktycznie cały czas noszę krótkie włosy, gdy zaś są trochę dłuższe, denerwują mnie, bo są dość grube i sztywne i nie bardzo chcą się układać. Robi się na głowie nieład. Poza tym długie włosy w moim przypadku więcej ważą, a to dla cebulek stanowi obciążenie i osłabienie. A więc odwrotnie jak u Samsona, długie  osłabiają, krótkie wzmacniają:). A tak w ogóle na marginesie, to takie skojarzenie przyszło mi do głowy, że zawiłe problemy życiowe przypominają długie równanie matematyczne. Powinno się je skrócić do najprostszej postaci. Włosy w śnie czasem symbolizują myśli:)
W tym śnie informację o sobie i swoim wyglądzie czerpię z umysłu, bo widzę siebie jedynie oczami wyobraźni. 
Lustro pozwala zobaczyć siebie naprawdę. Tak jest w realnym świecie, a w śnie  lustro symbolizuje  proces stwarzający okazję by siebie prawdziwie poznać. Tutaj dygresja. Moi rodzice bardzo chcieli mieć dziecko. Bardzo. I choć otrzymali to, czego tak bardzo pragnęli, okazało się... no właśnie, zdaje się, że nie poznali się na tym kimś. Tak dalece byli w końcu niezadowoleni, że i dziecku się to udzieliło. A sen pokazuje, że w końcu poznaję prawdziwy obraz siebie, i zaczynam samą siebie darzyć miłością. To bardzo ważny proces, by odrzucić narzucony nam obraz siebie, który jest destrukcyjny dla psychiki.
Przypomniał mi się nie sen, ale wizja mojej przyjaciółki, którą miał kilka lat temu, a dotyczyła mnie. Wizje to takie sny na jawie. A taką otrzymałam od niej:
Widzi mnie w domu, to trochę wygląda jak dom na prerii, coś jak z westernów. W tym domu nie ma światła, mam tylko świeczkę w dłoni. Mój mąż i dzieci mają na twarzach maski i co jakiś czas któreś z nich z tej ciemności wyskakuje i mnie straszy. Postanawiam iść na strych, ale przypominam sobie, że jest tam pełno pajęczyn i od świeczki mogą się one zająć i wywołam pożar, a tego nie chcę. Idę po schodach do sypialni. Siadam przed lustrem i przyglądam się sobie. Potem nagle wyciągam z włosów szpilkę, taką do przytrzymywania fryzury i idę tam, gdzie wiem, że jest skrzynka i korki. Watuję tą szpilką korek, a w całym domu zapalają się światła. Dokładnie widać maski na twarzach moich bliskich. Strach znika.
Lustro-proces pozwala tu znaleźć sposób na rozwiązanie konfliktu. A sposób nosimy w sobie. To świetne ukazanie wewnętrznej mądrości, która zawsze zna rozwiązanie. Wystarczy tylko do niej dotrzeć przez proces samopoznania.

PS.1 Myślę, że  nie bez powodu w moim i Jagi życiu zaistniała sytuacja, że mamy kontakt z małymi dziećmi. To nie tylko świetna okazja by przypomnieć sobie dzieciństwo, nawiązać kontakt z własnym wewnętrznym Dzieckiem, ale poznać też wewnętrznego Rodzica, a co za tym idzie poznanie też procesów wychowawczych jakim byłyśmy same poddawane w dzieciństwie. Zrobienie małego remanentu. Albo jak kto woli inwentaryzacji:)
PS. 2 Wiem, że istnieje w każdym z nas silne tabu by nie mówić źle o rodzicach, ba jest bardzo trudno obiektywnie ich ocenić samemu.  Przypomniało mi się jak kilka lat temu czytałam zwierzenia pewnej internautki o własnym dzieciństwie, która własnych problemów ze zdrowiem zaczęła doszukiwać się w korzeniach, I słusznie. Ciekawe było dla mnie skonfrontowanie jej dorosłej z nią jako dziecko w świadomym śnie. To rozbicie na Dziecko i Rodzic naszego Ja. O ile pamiętam nie bardzo potrafiła się sama ze sobą dogadać. Dziecko było jej dość obce i nie nawiązała z nim kontaktu. Co zaś tyczy rodziców to jej strach przed łamaniem tabu w pewnym momencie był tak duży, że wolała oskarży o własne problemy siebie i innych, ba nawet o to, że pisała o rodzicach źle, także okazało się winą tych innych, co ją do tego, jak tłumaczyła, zmusili. Miałam nawet pewne obawy, czy i ja nie znalazłam się w gronie tych innych.
PS.3 Obiecałam kiedyś Jadze pomóc zinterpretować sen o iguanie, a więc o symbolice snów o jaszczurkach i inszych gadach już kiedy indziej.

wtorek, 30 sierpnia 2011

Sen o fryzurze i lustrze

Zapis snu sprzed jakiegoś miesiąca, który niesie nadzieję, a który byłby zapomniany, żebym nie zostawiła gdzieś krótkiej informacji na fiszce: zapisać sen o fryzurze i lustrze.
Śniłam, że moje włosy wymagały wizyty u fryzjera, były już za długie, tworzyły nieład na głowie i trudno było z nich stworzyć jakąś zgrabną fryzurę. I kiedy tak się trochę miotałam, i oczami wyobraźni widziałam siebie z tą koniecznością skorzystania z salonu fryzjerskiego, a co chwila coś mi wypadało i odwlekało się w czasie, spojrzałam w lustro. I doznałam ogromnego zdziwienia, bo nie dość, że miałam śliczną twarzową fryzurę, włosy były  krótko i zgrabnie przycięte, to jeszcze moja twarz była młoda i bardzo się sobie podobałam. To było takie miłe, takie przyjemne. Takie uczucie, że patrzysz i nie możesz się nasycić sama sobą. Tym widokiem. To coś jak patrzeć na twarz młodej Audrey Hepburn - delikatność, piękno, niewinność, doskonałość, i można tak spoglądać z nienasyconą przyjemnością w nieskończoność. W tym śnie byłam do niej podobna.

 

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Bez cięć

Kamil mi to puścił. 
No i jestem pod wrażeniem, że jednym pociągnięciem kamery to się dało zrobić. 
Ach, ta młodzież:)
http://www.youtube.com/watch?v=-zcOFN_VBVo

niedziela, 21 sierpnia 2011

Demoniczność

Pamiętam jak kilka lat temu eksperymentowałam z reiki i przyszło mi na myśl, by Froci zrobić zabieg na jej wewnętrznego, osobistego demona. Tu uwaga, koty z reguły nie lubią by robić im zabiegi, ponieważ same to potrafią. No chyba, że kot jest chory. Wtedy jest szansa. Ale Frocia była wtedy zdrowa. Byłam więc przygotowana na jej niechęć. Ale o dziwo, zareagowała bardzo pozytywnie. Zaczęła namiętnie mruczeć, przytulać się, łasić, słowem była wręcz nienasycona w braniu. I bardzo szczęśliwa.
Opowiedziałam o tym córce. No i postanowiłyśmy eksperyment pociągnąć dalej. Zaproponowałam, by Róża zrobiła reiki demonowi naszego psa - Dobrej. Psy z kolei bardzo lubią by robić im zabiegi, wielokrotnie obserwowałam jaką sprawia im to frajdę.  Ale nigdy nie robiłam tego dla ich wewnętrznego demona. 
Suka akurat wyszła ze swego legowiska. Była jakieś półtora metra od córki, kiedy ta rozpoczęła zabieg. Pies stanął,  zjeżył się, warknął, potem podbiegł, ugryzł Różę i uciekł. A córkę zamurowało, mnie z resztą też. Bo takiej reakcji kompletnie nie przewidziałyśmy. Tym bardziej, że nasz pies nigdy do nikogo z domowników tak się nie zachował, a do tego był z nami od kilku lat, od małego szczeniaka. Tak więc dane nam było poznać demona naszej Dobrej. 
No cóż, przekonałam się z czasem, że wiele osób nosi w sobie podobne demony, które kompletnie nie wierzą w miłość. A kiedy ona ich dotyka, bronią się, kąsając. Ale jako że są ludzkie, nie zębami się posługują, ale słowami. 

demoniczna Frocia

i dobra Dobra

Zerwana nitka

Przekonałam się jak krucha jest moja pamięć o snach. 
Zrobiłam wczoraj porządek w pracowni. Wszędzie było pełno papierów, karteluszek, porozkładanych czasopism, teczek, dokumentów. W zakamarkach zaś panoszył się kurz. Słowem bałagan total. Tylko Froci to nie przeszkadzało.


Potrzeba by było na dokładne uporządkowanie kilka godzin, ale ja dysponowałam niecałą godziną, więc choć kurz zniknął, podłoga czysta, a część papierów znalazła się tak gdzie ich miejsce, reszta, ułożonych w zgrabny stosik, czeka na swoją kolej. I właśnie przy tym porządkowaniu znalazłam zapisaną kartkę z własnym snem, tyle że nie skończyłam tego zapisu i teraz już niczego nie mogę sobie przypomnieć. Nitka się zerwała. A wtedy, gdy zapisywałam, byłam przekonana, że bez problemu wiem co dalej. Coś mi przerwało wtedy pracę i teraz już tego nie dokończę. A to co znalazłam na kartce:
Ktoś, jakaś rodzina, zajmowała się sprzedażą między innymi perfum. Ja sobie przeglądałam ten ich towar. I zwróciłam uwagę na taką sprzedaż wiązaną: dwa flakony takich samych perfum w żółtych flakonikach, a do tego dołączone korale z bursztynu. I to one, te korale, zwróciły moją uwagę. Były bardzo ładne. Zastanawiałam się nad kupnem, ale w końcu zrezygnowałam. Potem widziałam taką scenę:
To było niby w takich slamsach, trudno mi powiedzieć, ale był tam mężczyzna, Hindus. I był z nim chłopiec. To był jego synek i niechcący ten mężczyzna zrobił temu dziecku krzywdę, uderzył go w czoło. Między oczami. Teraz sobie uświadomiłam, pisząc, że to było w miejscu trzeciego oka. Matka chłopca bardzo troskliwie się nim zajmowała. Widziałam to wgniecenie, przez to trochę zniekształcona była twarz dziecka, a ojciec był z boku. Nie chciał się do nich zbliżyć, bo miał ogromne poczucie winy. Transformował je we wrogość do syna. Patrzyłam, obserwowałam i odczuwałam jednocześnie tę ogromną troską matki, jej zaangażowanie, niezłomność. Potem wróciłam do tej familii zajmującej się handlem i chciałam jeszcze...
Tu zapis się urywa. I moja pamięć też.
Sen przypomniał mi pewien obraz widziany na jednym z blogów:

  Gustave Doré (1832-1883) - Les Saltimbanques (Entertainers), 1874 
 
A to o koralach... już kiedyś także w śnie podobały mi się korale, ale były niebieskie. 
Rozumiem, że chodzi o  czakry, splotu słonecznego lub  sakralną, kolor żółty i pomarańczowy, słowem bursztynowy. Jeśli chodzi o połączenie, to sakralna łączy się z czakrą trzeciego oka. To nasza intuicja, nos. 
 Tiaaa...zaczynam sen do mnie przemawiać...no nic, dla kogoś kto sny rozumie, to ja tutaj jestem jakby naga, ale trudno... Z drugiej strony jeśli ktoś rozumie sny, to jednocześnie też rozumie i inne sprawy. I snów nie wykorzystuje by siać zamęt.


 Ostatnie zdjęcie jest z wystawy Harda Wenus
P.S. Pomocny link: 

środa, 17 sierpnia 2011

Matricaria Chamomilla

W pracy czytam małej bajki. Jeszcze nie słucha uważnie, bo po pierwsze ma dopiero skończony rok. A po drugie bardziej interesują ją żywe zwierzęta, niż te narysowane. I prawidłowo, ale bajki mają za zadanie  czegoś uczyć, więc na razie ja się uczę:)
"Nie ma na świecie nic piękniejszego niż mieć przyjaciela. Albo przyjaciółkę. Krecik miał myszkę - Szarusię."
Pewnego dnia Szarusia zachorowała, Krecik wezwał Sowę, a ta orzekła, że "Myszkę wyleczy jedynie kwiat o nazwie Matricaria Chamomilla."
Dla mnie to znajoma nazwa, wszak to rumianek. No ale dla Krecika nie, więc wędruje przez świat, by w końcu wrócić i zerwać zioło na łące przy własnym kopczyku.
Chamomilla pochodzi od słowa chamai - przy ziemi, na ziemi=niski, karłowaty.
Rumiankiem w homeopatii leczy się wybuchy złości, rozdrażnienia. (Dobrze działa  u niemowląt, które boleśnie ząbkują).  Kto ma kontakt z własnym demonem, to wie jak bardzo może się on zezłościć.  (Demony zamieszkują czakrę korzenia, tę najbardziej przy ziemi i która jako jedyna łączy się  z Ziemią).

A Matricaria co oznacza? Pochodzi od słowa matrix=macica. 
To ja sobie tę krecikową bajkę jeszcze dobrze przemyślę, bo coś mi świta, gdy dotykam jej drugiego dna. 

 

Ostrzeżenie przed zimą

Nie daje się zapomnieć. Więc skoro tak, to trzeba go tu umieścić. Choć przyznam się, że "trawiłam" go przez kilka dni. Jaki dać mu tytuł? 
Bury sen?
Jestem w tym śnie na górce, coś jak ta w parku koło mnie. Jest zima, śnieg mokry, ciężki, śliski, brudny. Próbuję wdrapać się na górę, ale nie daję rady. Coraz bardziej się zsuwam. Nawet jak trochę uda mi się wspiąć, to znów śnieg powoduję, że to tracę. Bilans jest ujemny. Koło mnie są mąż i młodszy syn, bardziej ich wyczuwam niż widzę. W pewnym momencie z mojej kieszeni wypada komórka. Chcę ją ratować, ale ona sunie szybko w dół. Widzę jak wpada do wody, a tam jest  taki bardzo stromy brzeg. Widzę tę głębię i to jak ta komórka po tej  stromej, niemal czarnej pochylni zsuwa się i niknie w otchłani zimnej, mrocznej wody. A ja zajęta ratowaniem telefonu sama także jestem prawie  u tej  strasznej wody, z której praktycznie nie ma wyjścia. Jestem przerażona, i  taka osamotniona.  Budzę się. Sen pozostawia takie wrażenie beznadziei, lęku, jest ciężki, szarobury. 
I nieadekwatny  do rzeczywistości, do mojego nastroju.
Śnieg to zima, brak uczuć. Komórka to narzędzie do komunikowania się. Za cenę ratowania jej narażam się bardzo. A pomocy  znikąd. Ten sen to ostrzeżenie. Tak może się stać, i wtedy będzie za późno, nie dam rady. Należy teraz zainwestować czas i energię w  porozumienie. W tworzenie dobrych, głębokich relacji. Inaczej znikną ciepłe uczucia, a stanie się to stać się pewnie musi. Co pokazuje sen.