Leczenie się ze współuzależnienia bardzo przypomina proces dojrzewania. 

poniedziałek, 31 stycznia 2011

Czyste wyrzuty sumienia

Odczuwam wyrzuty sumienia, że nie jestem w stanie napisać postu, który sobie założyłam dać na ezoteryce. Pierzasty nie odzywa się, za to co rusz czytam u kogoś takie rzeczy, że aż wręcz prosi się o to by ten post powstał. I to widzę bardziej jako taki cykl. A teraz po prostu brakuje czasu... Za chwilę już muszę ruszać do pracy, choć dzisiaj tylko na 4 godziny, ale potem jeszcze parę spraw mam do załatwienia. 
Jutro już praca na cały etat, wychodzić będę wcześnie i wracać późno. A do tego wyszło, że jednak remont będzie tego przedpokoju. Ba... już jest! Zamierzaliśmy aby był łazienki, ale jak już te szafy wyniesione i rzeczy, to... Rura pomalowana, obudowana, sufit też pomalowany, kupiona wykładzina, teraz ściany jeszcze wytapetować i podłogę zrobić. A to wszystko robi mąż. To znaczy na zakupy pojechaliśmy razem. IKEA, OBI, CASTORAMA PRAKTIKER. Pieniądze przy tym stają się podobne do śniegu na wiosnę. Ślubny chciał zaoszczędzić na kwiatach, tłumacząc mi, że miejsca na parapetach jest niewiele, ale nie udało mu się. Mam nowego storczyka i dwa fiołki:))). A za to wczoraj wysprzątałam całą łazienkę, że aż lśni. Zdaje się, że to teraz najczyściejsze pomieszczenie w całym domu:)

środa, 26 stycznia 2011

Trup w szafie albo memento mori sprzed roku

Już bardzo późno, ale ... no już w sumie dobrze po północy, więc wczoraj.... brr... nie wiem jak o tym pisać, ale ja mam dość czułe powonienie, więc... no więc od początku...to jakiś zaś temu niestety odszedł nasz chomik Pepe. Jakoś zdaje się nikt od razu tego nie spostrzegł, więc przeleżał w szmatkach w tym swoim legowisku z jeden, czy dwa dni. I ja, że tak powiem wynosiłam zwłoki, które już wydzielały specyficzną woń. I po jakimś czasie, kilku dniach, zacząłem w mieszkaniu czuć tego chomika, a raczej to co po nim wtedy zostało.  Zapach był w naszym przedpokoju, a najbardziej... w mojej  własnej szafie. Ale przecież my nie mieliśmy już żadnych chomików! A potem z każdym dniem to ja już zaczynałam instynktownie wszędzie sprzątać, a zapach  był coraz mocniejszy. Jakoś inni go nie odczuwali, a ja bardzo mocno, i to już był dla mnie fetor. Jakby z kanalizacji. Więc w końcu i mąż poczuł. A potem to już w niedzielę na wieczór, opróżniliśmy całą szafę, bo wszystkie rzeczy w niej mi waniały. To wszystko na strych. Za szafą znajdowała się zabudowana rura wentylacyjna, której to zabudowę mąż ściągnął, aby sprawdzić co jest przyczyną fetoru. Mi to tak cuchnęło, a mąż raz czuł, raz nie. Rano ruszyłam do działu technicznego naszej administracji. Już o dziesiątej zjawił się kierownik z hydraulikiem. I tu myślałam że wyjdę z siebie i stanę obok, bo im nie tylko nic nie śmierdziało, ale uznali rurę za dobrą. A mnie za "starą rurę" co to jak chciała remontu i przebudowy przedpokoju, to mogła im powiedzie, a nie udawać, i szukać pretekstu, że śmierdzi rura więc uszkodzona. Jaaaa....!!!! Ale na szczęście okazało się, że dwa piętra niżej, sąsiadce z tego samego pionu też brzydko pachnie i też to zgłosiła. A ponieważ zajrzeli panowie na strych a tam wystawiona szafa, rzeczy na wieszakach, a w salonie pawlacze, koce, śpiwory, to jakoś coś im nie pasowało, żebym taki cyrk robiła dla jednej rury i powiedzieli tylko, że nie zamykają sprawy. To ja wczoraj rano poszłam zobaczyć co z tą otwartą sprawę. Fakt, postanowili obejść wszystkich lokatorów i u każdego sprawdzić. Tyle, że zaczęłam już podejrzewa, że to może z sąsiadem pode mną coś się stało. Bo ostatnio jak go widziałam, źle wyglądał. Nawet do męża powiedziałam, ze się Kaziu o jakieś 20 lat postarzał w ciągu tego roku.
A skończyło się tym, że nasz sąsiad zszedł z tego świata. I zdaje się, że  jakieś dwa tygodnie temu to zrobił. Kaziu, gość - nałogowy alkoholik, do którego schodziło się jemu podobne towarzystwo. No i jak już wieczorem, po wizycie ekipy śledczej,  te zwłoki wynosili, to .... co ja tu mogę powiedzie. NIGDY tego zapachu nie zapomnę. Brr... A co do powonienia, to jednak faceci mają je z reguły słabsze. I tym razem to wolałabym na ten krótki czas być facetem;)
A tu to co wydarzyło się jednego dnia, rok temu, a co zapisałam kiedyś na jednym z blogów:

01 stycznia 2010
Sen, klucze, ptaki i śmierć
 Sen śnił mi się nad ranem.  
Czekam na Lidkę na klatce schodowej, mam coś ważnego do niej. Tymczasem widzę jak wchodzi skulona, jakby nie chciała, abym ją zauważyła. Gdy zagaduję, zaczyna mnie od razu słownie atakować. I w tym momencie, zaczynam się orientować, że to sen, ale zamiast przeciwdziałać, sama jestem jak ona, też atakuję i robi się bardzo nieprzyjemnie, tym bardziej, że nie załatwię już tego co zamierzałam, a bardzo mi zależało. „Przetrawiam” całe zdarzenie i chcę od nowa rozegrać tą scenę. Ale wybudzam się, już jestem na granicy snu i jawy. Wiem dokładnie o co chodzi w tym śnie, z czym mam doczynienia. I że to warte jest wyciągnięcia wniosków na przyszłość.
A w realu… Kamil był z koleżankami w sylwestrową noc w parku i na górce znaleźli klucze, cały pęk. Rano napisałam ogłoszenia i poszliśmy z mężem rozwiesić je w parku. Było mnóstwo głodnych ptaków, ale nie mieliśmy nic dla nich do jedzenia, żałowałam.



Zrobiłam im kilka zdjęć.
Gdy wracaliśmy i wchodziliśmy do bramy, zadzwoniła moja komórka. Właściciel kluczy ucieszonym głosem oznajmiał, że właśnie przeczytał ogłoszenie. Podałam adres. Na czwartym piętrze naszego domu stało trzech młodych ludzie, drzwi od mieszkania sąsiada spod siedemnastki były otwarte, a on sam stał w nich. Okazało się, że jego kolega od picia w nocy zmarł. Dostrzegłam leżące na podłodze zwłoki.  Sąsiad był zdenerwowany i chciał, aby tym ludziom powiedziała, że ten zmarły nazywa się tak i tak. Znałam go jedynie z widzenia, a młoda kobieta nie dziwiła się, że nie zawierałam bliższej znajomości z tym  jak określiła "towarzystwem wzajemnej adoracji". Sąsiad chciał wzywać policję, a wtedy kobieta powiedziała:
-My jesteśmy z policji.
Za chwilę przybył, zmachany wdrapywaniem się na piąte piętro, właściciel kluczy. I tak to na początek roku przywitało nas wszystkich memento mori.
Dochodzi druga w nocy, więc już tylko tyle: nikomu z nas, a już pewnie temu sąsiadowi też, nie przyszło do głowy, że po roku podobna ekipa będzie na tych schodach zajmować się nieboszczykiem. A z drugiej strony, to jak włączyć racjonalny umysł, to właśnie do takich wniosków powinno się dojść, ze historia może się powtórzyć. A kto zagra rolę nieboszczyka? A kto to wie komu bije dzwon...?
http://mala-szkatulka.blog.onet.pl/Zniwo,2,ID297627760,DA2008-02-27,n 

niedziela, 23 stycznia 2011

Proton-Błyskawica i kawa dla nerwusa

Wstałam dzisiaj pierwsza, reszta jeszcze śpi, a najstarszy na wyjeździe. Herbata  zaparzona, kota leży przy klawiaturze i mruczy cichutko. Chomiczek Proton mógłby nazywac się Błyskawica. Tak szybkiego zwierzaczka jeszcze nie mieliśmy. A tutaj co o nim piszą inni:
Chomik Roborowskiego (Phodopus roborovskii) jest najmniejszym przedstawicielem chomików karłowatych i wszystkich znanych ras chomików. Ma zaledwie 5 cm długości, jest więc wielkości 2-tygodniowego chomika syryjskiego. Jego futerko ma barwę piaskową, z lekko czerwonawym odcieniem w lecie i szarym w zimie. Brzuch, łapki i pyszczek są białe. Nie ma pręgi na grzbiecie ani bocznych plam. Porusza się podobnie jak chomik dżungarski, lecz jest bardziej zwinny, ma większy temperament, czasami bywa bardzo nerwowy. Z chomików trzymanych w domu najmniej chyba nadaje się do głaskania, lecz obserwowanie go to duża przyjemność. Na wolności jest przystosowany do życia na piaszczystych pustyniach Azji Środkowej , gdzie jego piaskowe futerko stanowi doskonały kamuflaż, a duża sprawność ruchowa i szybkość ułatwiają mu ucieczkę przed wrogami na terenach nieosłoniętych. Nie kopie rozbudowanego systemu nor, jak robią to jego kuzyni. Wygrzebuje sobie wąski otwór w wydmie i tuż za nim buduje swą sypialnię. Chomik Roborowskieg ze względu na swój niespokojny temperament i kruchą budowę ciała nie nadaje się do głaskania ani do trzymania na rękach, można go jednak obserwować i od czasu do czasu leciutko go pogłaskać w jego klatce.
Róża ucieszona, lubi wyzwania, więc postanowiła Protona oswoi. W nocy słyszałam jak szalał na karuzeli. A tutaj jego fotka:

  
 PS. Proton-Błyskawica śpi, a mnie czeka rozmowa o wczorajszym piorunie z pewnym nieoswojonym facetem, który ma większy temperament, czasami bywa bardzo nerwowy ... To może ja mu kawę zaparzę...?

sobota, 22 stycznia 2011

Nie ma mocnych

Spojrzałam na licznik: 11100 dni od pierwszego spotkania. Dużo? Mało? Ile jeszcze potrzeba, by się zrozumieć i porozumieć? 
Nie ma mocnych w tej materii coś mi się zdaje...
A widział kiedy wujku dobre małżeństwo co by głośno mówiło? 
A widział kto w ogóle małżeństwo co by nigdy głośno nie mówiło? Za wyjątkiem gdy oboje to niemowy oczywiście.

Zanim zrozumiesz

Nie chwal dnia przed zachodem słońca....A najlepiej póki nie minie północ. 
No i co mam? Dzień a raczej noc miotania piorunów. A tak naprawdę to jeden był i starczy. Zła. Jestem zła. Nie pytać na kogo. Teraz to:
 http://www.youtube.com/watch?v=9FGeYs6zqIg
a jutro...  zobaczę... spokojnie.... lekko...

środa, 19 stycznia 2011

Zakątek

Mówimy na to komputerownia. To wygospodarowany zakątek mieszkania, gdzie stoi komputer i są półki z książkami i płytami. Wiszą grafiki Kamila i Róży, obrazek z makami, zegar z żółtymi tulipanami od męża, różowy motyl  z dalekiego Meksyku od Awiki i kilka glinianych aniołków. Lubię to miejsce. Dzisiaj, w środku zimy,  jest tu cappuccinowo, tak w wirtualnym jak i realnym świecie. A Frocia... cóż, ona tu bardzo lubi przebywać, często służąc jako przycisk do papieru;))



 A teraz słucham sobie tu tego i jest mi dobrze:

wtorek, 18 stycznia 2011

Mistrz

Jest w nim czułość, ale nie ma czułostkowości. 
Jest śmiech, ale nie ma wyśmiewania. 
Jest zrozumienie, ale nie  ma zarozumialstwa. 
Ale uwaga - jest ekspertem od czułostkowości, wyśmiewania i zarozumialstwa.
 Zna te zjawiska od podszewki. 
O Pierzastym mowa. 
Ciekawe jaką mowę wygłosiłby o mnie?
Mam w sobie wszystko.
Czym zaś większy ze mnie ekspert,
tym częściej rezygnuję z balastu.
Ćwiczenia czynią mistrza. 


Na teraz

http://www.youtube.com/watch?v=UVZbeFZnHHI

Wachlarz

Tak, mam zamiar pisać o chorobie, która bodaj zbiera największe żniwo. Ale żaden lekarz jeszcze nie umieścił na żadnym akcie zgonu jej nazwy. Napisze on owszem: choroba nowotworowa, zawał serca, udar itd. Ale jej nazwa nie figuruje. A gdy przyglądam się ludziom, nawet tym ze światka blogowego, to nie znajduję jednej osoby, o której mogłabym z całą pewnością napisać: nie przejawia żadnego z objawów tej choroby. Różnice polegają na stopniu zaawansowania i jeśli by można powiedzieć, to na pewnym zróżnicowaniu w wachlarzu objawów. 
Ta choroba niszczy człowieka psychicznie i fizycznie.
Ta choroba demoluje związki.
Ta choroba zabiera radość życia. 
Ta choroba ogłupia. 
Ta choroba jest uleczalna.
Ale, ale, jeszcze nie wiem do końca, ale czuję, tak czuję, że pisać będę o tym wszystkim gdzie indziej. Od jakiegoś czasu jest przy mnie Pierzasty:). Ja co prawda nie chcę, ale On podtyka takie fajne, proste pomysły, że chyba mu ulegnę. Baaa... już to zrobiłam, dałam się skusić i tekstu kawał napisałam, zanim się zorientowałam, że to Jego sprawka. Mam na Wordzie w dokumentach... Tiaa... tak to wygląda, niby przypadkiem wylatuje skądś notatka, tam artykuł, coś się przypomina, układa i zanim się człowiek obejrzy to ma fajny tekst. I co ja mam powiedzie? Że Cię kocham Pierzasty?;)) 
To teraz potrzeba ciut wolnego czasu, aby zgrabnie zakończyć i wyretuszować tekst, ale znajdę go chyba dopiero w piątek.  
PS. Na razie sny się nie śnią, ale ten o pomarańczowych piórkach coraz bardziej staje się zrozumiały:

piątek, 14 stycznia 2011

KCKM

No nie, tu miały być krótkie posty jak zajęczy omyk, a ten ostatni - długaśny. Gadam, gadam, gadam, widać jak się naga dam, będzie spokój;)
To puszczam sobie na dobranoc
http://www.youtube.com/watch?v=y0ZvoGHxGU4

Czas Królika: przeczekać czy przeżyć? Sen o końcu świata



Przeczekać ten Rok Królika z tym całym Metalem, który zapowiada się pełen zdrad i taki niemiły dla Szczura?


A z drugiej strony… rok jak rok, Królika żadnego nie znam, a jeśli ma mnie chronić Pies, to mam dwa - obu synów spod tego znaku:) Z resztą przecież można się dogadać, a Króliki wydają się miłe.:)
A Szczurki? Szczurki dopiero potrafią by miłe, rozkoszne, no jak nie kochać Szczura, ja się pytam?! Jak?!

Przeżyłam już w życiu tyle niespodzianek i zdrad, a zaufanie ciągle we mnie jest do ludzi, że myślę, że sobie poradzę. Coraz bardziej też potrafię "wgryzać się" w temat,  coraz bardziej rozumiem czym takie zachowania są spowodowane. A to z kolei powoduje, że znikają nerwy, znika poczucie krzywdy. Zdrady. W ogóle czuję się lepiej i fizycznie, i psychicznie. Jeszcze zdarza się, że nagle opanowuje mnie smutek i jakaś żałość, albo zniechęcenie, lęk, beznadzieja, ale zaraz to mija. Nawet ze złością sobie radzę. Od dłuższego czasu biorę tabletki z drożdży i inne suplementy,  i stosuję homeopatię. Poza tym jest terapia. I indywidualna, i małżeńska. W domu w porównaniu z dawnymi czasu, zagościł spokój. To on jest teraz dominujący. Czasem przerywa go kłótnia, spór, ale to na krótko i przede wszystkim szybko sprawy są wyjaśniane. I znowu spokój.:))

Córka zrelacjonowała mi kilka dni temu sen. Mam jej zgodę by go na blogu umieścić, bo jest piękny i bardzo chciałabym, aby był tu ze mną... A oto sen przez nią opowiedziany:
Śniło mi się, że jest koniec świata, taka apokalipsa i ludziom wyrastają skrzydła. Jeszcze zanim do tego dochodzi, dwoje ludzi umiera, a ja obserwuję jak nie opuszczają swym ciał tylko unoszą się w górę do nieba. Znika lęk przed śmiercią, jest spokój, a nawet radość. Wszyscy ludzie mają skrzydła, ale ja mam żółwią skorupę. Jedna kobieta uważa, że widać jestem zła, mam diabelskie moce. I podburza przeciwko mnie innych ludzi. Jestem nad jeziorem, gdzie jest też mężczyzna z brodą podburzony przez tę kobietę, gdy się do mnie zbliża ja bez trudności umykam mu. Znajduję się teraz przed taką grotą-jaskinią, z której wychodzi jednorożec i to on się zbliża do mnie. Wiadomo, że jednorożce podchodzą tylko do dobrych ludzi i ten mężczyzna to w związku ze mną sobie to uświadamia. Mówi do mnie: spójrz. I widzą nagle jak skóra po bokach zwierzęcia pęka niczym spękalina i ukazują się skrzydła. Jestem tym i zaskoczona i bardzo ucieszona. 
Atmosfera tego snu emanowała ogromnym spokojem i takim czymś jak w niektórych filmach. Jak choćby w tej scenie z Hero, oczywiście bez walki, tylko ruchy były tam płynne, szybkie, pełne gracji i jakby pozbawione oddziaływania siły grawitacji.


To co mogę tu dodać, to w śnie córkę nie obchodziło kompletnie co inni myślą o niej, nie miała absolutnie zamiaru nikogo do siebie przekonywać, tłumaczyć się. Nie przeszkadzała jej ta żółwia skorupa na plecach. Nie odczuwała strachu. Po prostu kiedy ten mężczyzna chciał się do niej zbliżyć, bez trudu mogła się oddalić, jak na tym filmie poruszała się po tafli jeziora. Jeśli chodzi o jednorożca, to jako dziecka uważała, że są wspaniałe istoty jak jednorożce, pegazy i najwspanialsze ze stworzeń - jednorożce ze skrzydłami.
 

Tutaj zostawiam przedruk z pewnej strony, na temat symboliki związanej z żółwiem:

Żółw - mądrość Ziemi, ochrona.

Wielu Pierwszych Ludzi nazywa Amerykę Północną - Wyspą Żółwia, ponieważ legendy mówią, iż dawno temu ziemia pokryta była wodą. Wtedy Żółw zanurkował do głębin i na swych plecach przyniósł ziemię, by ludzie mogli żyć sucho i komfortowo. Żółw posiada wiele mistycznych sił... magia ziemi, magia wody, ochrona psychiczna, uzdrawianie. Jest ucieleśnieniem Matki Ziemi, a jego pancerz jest tarczą ochronną. Żółw może cię poprowadzić, byś znalazł równowagę w swym życiu jak i uwolnienie od ciągłych walk. Uczy troskliwości, uporu, cierpliwości jako kluczy do osiągnięcia twych celów. Gdziekolwiek by nie byli, ludzie z medycyną Żółwia zawsze są w domu, ponieważ przenoszą ze sobą swą ochronną powłokę, tak jak Żółw nosi na plecach swój dom. Nie są przez to uzależnieni od jednego miejsca pobytu, ale mogą badać nowe obszary i w razie niebezpieczeństwa schować się za swą ochronną tarczą. Gdy zaś takowe nastąpi, Żółw chowa się wgłąb swej powłoki. Takie zachowanie często powoduje, iż Żółw nie może nauczyć się wielu lekcji wynikających z poznania niebezpieczeństwa. Lecz takie zachowanie gwarantuje przetrwanie. Ludzie Żółwia ścigają nowe okazje wiedząc, że w każdej chwili mogą schronić się w swej skorupie. Powolne kroczenie Żółwia uczy nas, byśmy nie próbowali na siłę przyspieszać biegu wypadków, że nieraz lepiej jest poczekać na dogodniejszą chwilę i sytuację. Uczy nas także, żeby mocno stąpać nogami po ziemi i pokazuje, że możemy chronić swoje uczucia chowając je w skorupie dopóki nie dojrzeją. Jeśli posiadasz medycynę Żółwia znasz wartość mocy Ziemi, wody na niej i magii nieba, ponieważ Żółw symbolizuje zarówno uziemiającą energię Ziemi jak i magię mistyczną. Używając energii Żółwia możesz pomóc sobie odzyskać równowagę w życiu. Medycyna Żółwia zawiera związek z centrum wszechświata, uczy zręczności nawigacji, cierpliwości, samo ograniczania, połączenia z kobiecą stroną, mocy do leczenia żeńskich chorób, respektowania granic innych, rozwijania nowych idei, psychicznej ochrony samego siebie, polegania na sobie, uporu, obrony bez przemocy.


sobota, 8 stycznia 2011

Rok Królika czyli Metal ponad Drzewem, czyli Zaskoczenie, czyli Madonna spada z konia

Ranek przywitał mnie bólem. Fakt - wczoraj rano zażyłam niebieską tabletkę Ketonalu forte. Noc już niestety do najspokojniejszych nie należała. Spróbuję jeszcze teraz podziałać homeopatią, a potem... zobaczymy.
Potem... wzięłam... oprócz homeopatii także następną niebieską cudotwórczynię w postaci małej pastylki. Nie boli... prawie nie boli. Na tyle, że zapominam o dolegliwościach. 
Poczytałam sobie pewien artykuł http://www.tradfs.com/nowosci.html
i z niego pewne fragmenty zostawiam tutaj:

Rok Królika 2011 w Kalendarzu Hsia symbolizowany jest dwoma elementami - Metal znajduje się ponad Drzewem. Zgodnie z cyklem tworzenia i niszczenia, który rządzi relacjami między elementami, Metal niszczy Drzewo i dlatego te dwa elementy są w relacji niszczącej, są w konflikcie. Jest tu podobna relacja do roku Tygrysa 2010, gdzie również Metal znajdował się ponad Drzewem. Jedyną różnicę stanowi fakt że w obecnym roku mamy Metal Yin a nie Yang. Niestety oznacza to, że rok 2011 nie będzie rokiem pokoju, wręcz pojawi się jeszcze więcej konfliktów międzynarodowych. Metal Yin znajdujący się u góry, symbolizuje biżuterię i metal użyty jako ozdobę, ale może też oznaczać sztylet. Ten element łączy się z pięknem, wdziękiem i spokojem na zewnątrz, ale wewnątrz - ze względu na charakter tego żywiołu - jest on bardzo twardy i silny jak hartowana stal. Tak więc atmosfera roku 2011 będzie z pozoru spokojniejsza ale tak naprawdę pełna wewnętrznej dysharmonii, napięć i ataków z zaskoczenia. Element ten kojarzony jest też z zabójstwami, spiskowaniem i ukrytymi planami. Królik jest Drzewem Yin i powiązany jest z kręgosłupem i szyją. Widzimy więc obraz sztyletu i pleców - może to oznaczać przysłowiowy nóż w plecach, morderstwa i spisek.
Metal Yin jest symbolem małego noża lub sztyletu a Drzewo Yin reprezentuje szyję, plecy i kręgosłup. Tak więc konflikt między Metalem Yin a Drzewem Yin często wiąże się z użyciem sztyletu lub wypadkami takimi jak urazy kręgosłupa czy złamania kończyn. Wiele jest takich przypadków. Z tych bardziej znanych to wypadek Supermana Christophera Reevsa, który spadł z konia i złamał kręgosłup - 27 maja 1995, Madonna spadła z konia i uszkodziła sobie kręgosłup w swoje urodziny - 16 sierpnia 2005, Brendon Lee został postrzelony i ucierpiał jego kręgosłup - 31 marca 1993.
Królik należy do elementu Drzewa Yin i reprezentuje pełnię wiosny gdy drzewa i inne rośliny bujnie rozkwitają. Królik to kwiaty i trawy oraz gałęzie drzew. 


Reprezentuje on młodość, ruch i aktywność, więc zapowiada się energiczny rok z nowymi ideami młodych ludzi, jak również to właśnie młodzi ludzie będą domagać się zmian i reform w polityce i warunkach socjalnych. Królik w chińskiej astrologii oznacza również "Kwiat Brzoskwini" czyli inaczej zwany "Kwiat Romansu". W związku z tym w tym roku będziemy obserwować więcej skandali seksualnych. Taki rok jest też dobry dla przemysłu rozrywkowego i "glamour", gdyż "Kwiat Romansu" oznacza również przyciąganie płci przeciwnej.

 Metal Yin z kolei przedstawia trygram "Mokradło" (Jezioro) i symbolizuje usta. Trygram ten w Okresie 7 (1984-2004) przyniósł wielki postęp w technologiach informacyjnych, Internecie i komunikacji, jak również prosperitę w zawodach związanych z astrologią i feng shui. Dlatego w roku 2011 możemy się spodziewać również sporego ruchu w tych dziedzinach. Jednak negatywnym efektem trygramu "ust" są plotki i skandale.
Królik tworzy również układ Kary ze Szczurem. Układ ten może oznaczać ukryte niebezpieczeństwo i może powodować dysharmonię, zmartwienia lub zapalenia, ukryte choroby. Dlatego ludzie urodzeni w roku Szczura również powinni nosić wisiorek z wizerunkiem Psa, aby zminimalizować te wpływy.
 Pięć podstawowych elementów reprezentuje różne części ciała; Metal generalnie odnosi się do skóry, układu oddechowego, płuc. W związku z tym jednym z problemów zdrowotnych w roku Metalu mogą być schorzenia takie jak grypa. Królik jest Drzewem Yin i odnosi się do szyi i pleców. Metal atakujący Drzewo może łatwo spowodować problem bolących pleców i innych schorzeń związanych z ruchem jak problemy kostne czy Parkinson. Typowym przykładem Metalu atakującego Drzewo i powodującego problem z poruszaniem się, jest Stephen Hawking, Mohammad Ali i Michael J. Fox. Ich choroba spowodowana jest zbyt silnym Metalem atakującym Drzewo, stąd problem z poruszaniem się za które odpowiedzialne jest Drzewo. Drzewo odpowiada również za wątrobę, a Królik i Szczur tworzą poważny układ Kary i może to powodować problemy z wątrobą. W tym roku brak również elementu Ognia, co może spowodować schorzenia żołądka, serca i krążenia. Tego rodzaju problemy zdrowotne będą też w centrum zainteresowania w roku Królika 2011. Ważne jest aby spożywać więcej koenzymu Q10 i antyoksydantów jako profilaktykę.
 Kontynuując temat zdrowia. Ponieważ Metal znajdujący się ponad Drzewem wskazuje na słabość elementu Metalu, rok 2011 nie jest najlepszy dla ludzi z osłabionym układem immunologicznym. Metal odpowiada za płuca, układ oddechowy i skórę. Jest on dalej osłabiany przez Drzewo. W rezultacie mogą pojawić się problemy związane z zanieczyszczeniem powietrza, alergiami i grypą i będą one poważniejsze w tym roku.
Karę to już pewnie odpokutowuję jako Szczur za jakiegoś Królika, wierząc przy tym jednak, że mój kręgosłup wróci do zdrowia w miejscu gdzie królik zwykle swój omyk nosi... 


Już kupiłam sobie wapno z muszelek ostryg z wit.D. I je grzecznie łykam. To teraz według zaleceń na Rok Królika, dokupię jeszcze koenzym Q10 i wisiorek z wizerunkiem Psa.:))


 No a ten brak Ognia to jak na razie zrekompensuje mi ogień w kominku. A... i jeszcze ciepły szalik będę nosić, a może nawet dwa, by moje płuca, szyja i co tam jeszcze, nie narażały się na chorobę:))) Zatem czując się w miarę bezpiecznie z takimi planami, idę sprawdzić jak tam piecze się  sernik dla całej rodzinki. Bo w końcu każdy lubi być mile zaskakiwany, choćby kawałkiem pysznego ciasta:)

piątek, 7 stycznia 2011

Korzenie

Dzisiaj już znacznie lepiej się czuję. Moja przyjaciółka Gosia mówi, że nieświadomie wysyłam sygnały: zobacz mnie, dostrzeż, nie bądź obojętny, zaopiekuj się mną, pokaż że ci na mnie zależy, JESTEM. I wiadomo w czyim kierunku to idzie;))). Moje dziecko we mnie dopomina się o uwagę. O poczucie bezpieczeństwa, uważność, ciepło. Tiaa....
A poza tym Gosia łączy to u mnie też z błędnikiem, czyli stanem równowagi i tej życiowej też, a z tym mam pewne "zawirowanie". Słowem pewien brak równowagi życiowej. A do tego cóż, sama wiem: kości to trwałe zasady, ich łamanie to brak elastyczności, a kość ogonowa to... czakra korzenia, a zatem moje korzenie, moi rodzice... 

...dobra, wiem, pracuję nad tym, a jednak... 
...a może trzeba czasem coś złamać, aby naprostować...? 
 Ale w końcu oprócz bólu faktycznie osiągnęłam w związku polepszenie i udało się: zostałam dostrzeżona. Takie delikatne w błękicie I see you w moją stronę. ;)) No to sobie obejrzę i posłucham, i przypomnę:))):
http://www.youtube.com/watch?v=O4jYr4502M0&feature=related 
A na koniec jednak to bym o czymś ważnym nie zapomniała, to tu pewien wykład zostawię :DD:
http://www.youtube.com/watch?v=cl3Igpu0x0Y&feature=player_embedded 


czwartek, 6 stycznia 2011

Rozważania w Trzech Króli

Ostatnie dwa lata. Życie jako magik wyciąga dla mnie z cylindra króliki-niespodzianki. Uzbierały się trzy. Wszystkie bolesne.


Poprzedni rok i jeszcze poprzedni. Wpierw była lewa noga i narastający ból w kolanie. Nic w nim niby nie było, a przez prawie rok kuśtykałam. Masaże nie pomogły, zabiegi rehabilitacyjne - jeszcze gorzej. Trochę ulgę przynosiła homeopatia. Dopiero pomogła akupunktura i ustawienia Hellingera. Rozmowa z terapeutą. Mogłam w końcu normalnie chodzić. 
Potem był ząb. Bóóóól. Mogłam chodzi... po ścianach. W końcu zadziałał chirurg-dentysta i leży i w szkatułce jako pamiątka ósemka-sprawczyni udręki
Wczoraj na spacerze z małą wciągałam przez wąską furtkę wózek. W pewnym miejscu nie zauważyłam, że lód jak szklanka i zaliczyłam go. W chwili, gdy pomyślałam o pewnej sprawie dla mnie istotnej i że gotowa jestem podjąć radykalne kroki,  upadłam. Wieczorem pojechałam na pogotowie, ale ogromna liczba poszkodowanych ludzi skłębionych w poczekalni przeraziła mnie. Pięć godzin stania - nie dałabym rady. Przyjechaliśmy z mężem dziś rano. Od razu zostałem przyjęta. Czekać trzeba było jedynie na opis zdjęcia. Diagnoza: złamana kość ogonowa. Najlepiej leży mi się na brzuchu. Zatem zaczynam ten rok jako kobieta upadła...;)

środa, 5 stycznia 2011

Niecałkowite

Nie zrobiłam wczoraj zdjęcia zaćmieniu Słońca, ale znalazłam ich wiele w necie. To jedno sobie tu wstawiam na pamiątkę. A tak w ogóle to w trakcie tego co działo się w kosmosie, ja miałam bardzo nieprzyjemną rozmowę, która w końcu zamieniła się w kłótnię. I czułam się tak, jakby moje własne, wewnętrzne słońce uległo zaćmieniu. Dobrze, że tu i tam nie było ono całkowite:)

28.10.2015
Tu chowam te zapiski.
Zatem wpierw sen Róży, który kilka dni temu mi opowiedziała. Była z I. Od zerwania pierwszy raz śniła, ze są razem, spotykają Kamila. Jest pijany w sztok i oni próbują mu pomóc.
Potem mój sen. Jestem w przedpokoju i dostrzegam butelkę z wódką. Płyn jest bursztynowy jak żołądkowa gorzka i  zajmuje około 1/6 pojemności. zanim zdążyłam podjąć jakąś decyzje, butelkę podnosi do ust mąż i szybko gulgając wypija całość. Jestem zaskoczona, ale zaraz każe mu opuścić mieszkania. Mimo świadomości o złamanej nodze, mam siłę twardo stoję i przyciskam go do ściany, tak że nie ma manewru, jedynie może wyjść za drzwi. Gdzieś mam w głowie ostatnie wypowiedzi córki, że na terapii są zasady i TRZEBA ich się trzymać. Mąż prosi o 1 minutę, by mógł z pokoju zabrać swoje rzeczy, zgadzam się na to, bo wiem, ze nie będzie buntu, ja stanowię prawo.
A przedwczoraj sen... no nie wiem... Jest jakieś zwierzę, trochę jak łasica czy kuna, ale go nie widzę bo nagle przyczepia się do moich pleców. Staje się długie, mojego wzrostu i za diabła nie mogę od siebie oderwać i się go pozbyć. Już mnie to denerwuje, gdy nagle czuje silny przepływ energii, doznaje orgazmu.
24.11.2015
Tutaj schowana mogę pisać dalej. Kilka dni temu sen. Pamiętam, że byłam z rekinem. Na początku to byłam ja, mąż i ten rekin jako rekin-mężczyzna. To była taka trochę zabawa, flirt?, taka zgoda wszystkich, a gdy sen się zaczyna, to ja się tego rekina boję, on chce ze mną współżyć, ja się zgadzam, taka jestem bezwolna bo strach mnie paraliżuje, obawiam się, ze mnie zje. I bardzo martwię się o męża, czy jest przez tego drapieżnika zjedzony, a może uwięziony, chcę go odnaleźć. Dociera do mnie, ze to wszystko zaczynało się tak niewinnie, tak beztrosko, a teraz nie mam pola manewru, jestem bezsilna, skazana na to by być zależną. Ten rekin był  w pozycji pionowej i nie potrzebował wody. Jeszcze w tym śnie bałam się zajść z nim w ciążę, potem była myśl, że już przecież nie mogę, a potem, że z nim to nie jest tak do końca. To przypominało taką scenę z filmu "Igła", gdzie bohaterka orientuje się z kim ma do czynienia, ale nie może po sobie dać znaku, że wie, musi udawać, że zgadza się na seks. Tak, to taka pełna świadomość niebezpieczeństwa, zagrożenia życia z jednoczesnym brakiem możliwości okazania tego, ba bezwolnym udawaniem czegoś odwrotnego.
25.12.2016
Znalazłam czyjś sen, który do mnie przemówił. Zatytułowany "Tornado i trawy".
droga była długa, powrotna, ja jednak znałam trasę. jechałam rowerem, cała w wietrze, z płynem na koniuszku nosa i zimnem w niezimowych butach. jechałam, wracałam, i wiedziałam, że jeszcze dość daleko, zanim dojadę. w jednej chwili niebo zrobiło się zielone i ciężkie, jak przed największą sierpniową burzą, która ma w sobie znacznie więcej wilgoci i opiekuje się lekko gnijącymi już chmurami. jakiś głos, zbyt przejrzysty jak na tę aurę, odezwał się do mnie — jak pogodynka w głowie — sugerując, że powinnam zawrócić. spojrzałam w górę i zrozumiałam, że ma rację: po niebie wiła się trąba powietrzna. była cienka jak jelitko, ale potężna. posłuchałam głosu i już jechałam w przeciwną stronę, wiedząc, że to bezsensowna konieczność, z kokonem tornada próbującym wplątać mi się we włosy. i kiedy tak jechałam, ktoś kiwnął na mnie z żółtych wysokich traw, które posiały się wiosną w prześwitach lasu. była to blada, chuda rączka. okazało się, że należy do dziewczynki a ta zaprasza mnie do siebie. weszłam w trawy, gdzie siedziała jej młodsza siostra oraz ojciec dziewczynek — ciemnowłosy mężczyzna o żydowskiej urodzie i oczach jak u spłoszonego zwierzątka. wszyscy nosili kolorowe wełniane czapki i byli dla mnie bardzo mili. „nieźle się tu urządziliście” — powiedziałam nie wiadomo po co. a potem patrzyliśmy z traw na niebo, po którym kotłowało się tornado. byłam pewna, że jesteśmy tam bezpieczni.
 Zatem trzeba się zwrócić w stronę tej 11-latki, poszukam mój sen o trawach i to przemyślę.
Znowu sen sprzed kilku dni, chyba z 6 stycznia 2017
Jestem chyba na weselu i chyba córki. Mam na sobie tylko majtki. Mąż przeprasza mnie,m daje kwiaty i jak tak się ciesz jak dziecko, ale potem ta dorosła cześć mnie uświadamia mi, że to niczego już nie zmieni, dostrzegam ze inni są ubrani i chcę jak najszybciej też się ubrać. Gest z tymi kwiatami był miły ale brak zaufania we mnie pozostał.
Sen zdaje się z 9 stycznia nad ranem
Widzę twarz męża, jego brązowe oczy i słyszę jak mówi poważnym głosem: wiesz, ze teraz teraz już nie będzie ani miłości ani przyjaźni miedzy nami. Mówi tak jakby chciał mi coś ważnego uzmysłowić. Wpierw potakuje, że tak rozumiem i się zgadzam, a potem myślę, że kiedy tak było, nigdy, więc więc w co on wierzy?
Zaraz potem wiem, ze umarł, widzę jego ciało w trumnie, takie mniejsze, szczuplejsze jakim kiedyś był. Jest we mnie takie pogodzenie się z jego śmiercią, taka kolej rzeczy, potem zastanawiam się jak wyżyję z jednej pensji, że to będzie trudne, ale potem jest myśl, żeby tym się nie martwić. zastanawiam sie nad strojem, ze mam czarne rzeczy, ale jest we mnie taka stanowczość, ze to tylko na dzień pogrzebu, potem już nigdy nie będę się ubiera w żałobny strój. I zwisa mi kompletnie co inni powiedzą. Nie i już.
30.04.2017
Wczoraj rozmawiałam z przyjaciółką o swoich sprawach, zadałam pytania i dostałam odpowiedzi. Prosiła bym je sobie gdzieś zapisała, zatem to robię tutaj.
Co czuje, co myśli osoba jeden o mnie?
Rama z obrazem, ale płótno czy też papier wewnątrz niej są puste. Siedzi  tyłem jakiś kotowaty, kot? lew? i koniec ogona ma przytknięty do tego płótna, może coś jego końcem namalować. Widać jedynie ogon i zad zwierzęcia.
Co myśli, co czuje osoba dwa o mnie?
Też pojawia się rama, ale na obrazie są kwiaty, maki, takie jak na ceracie w kuchni ma przyjaciółka. Płótno wychodziło trochę poza ramy
Coś łączy te dwie osoby, ale nie wie co.
Zatem gdy są razem jak wyrażają się o mnie, czy pokazują to samo gdy są osobno?
Widać tylko profile, z ust tych osób pokazują się języki, takie jak u węża czy żmij, rozdwojone na końcu.
Co myśli o mnie co do mnie czuje osoba trzy?
Mężczyzna w garniturze ekologicznym, lniany zgrzebny, bluza na guziki zapinana, włosy jak sterczące drobne gałązki wierzby. Ma trudności z przemieszczaniem się.
Wyciąga do mnie rękę, ma w niej jabłko, nie jabłko chyba cebulę? Nagle robi wała. (Przyjaciółka aż poskoczyła, takie to było nagłe i wyraźne).
A jeśli chodzi o M. to odwraca się w jego stronę i ma dla niego czerwone serduszko.
A co będzie za miesiąc, czy coś się zmieni?
Na dłoni kwiatki i maleńkie ptaszki dla mnie a serduszko dla M. staje się czarne.
15.05.2017
sen sprzed kilku dni. Znalazłam portfel z pieniędzmi i dokumentami. na początku nie miałam ochoty go oddawać choć dowiedziałam się do kogo należy. To był taki młody mężczyzna, blondyn, taki skory do wygłupów, taki troszkę durnowaty, ale w końcu oddałam mu portfel, sama siebie przekonałam, ze to by była kradzież, a w ogóle to nie czułabym się dobrze ze świadomością że przywłaszczyłam sobie jego pieniądze. Zatem oddałam, czułam jego wdzięczność i moja ulgę. Potem sen się stał trochę niewyraźny, albo ja już z niego zapomniałam niektóre sprawy. Wiem, że szukałam jakiegoś pociągu stacji, szłam boso po śniegu, inni nie mieli buty, ale mi w ogóle nie był zimno w stopy, czułam się dobrze i wiedziałam, że to oznacza ze moje nerki są dogrzane, zdrowe. szło mi się lekko, niezależnie, bo nie potrzebowałam butów. Potem wiem, że byłam z jakimś mężczyzną-chłopakiem, byłam w tym śnie w jego wieku. Moja matka była na mnie zła i wiem ze dopuściła się pod moim adresem wielu oszczerstw, coś było ta mocno powiedziane, jakby na piśmie i to już całkowicie mnie załamało to kłamstwo, już nie chciałam mieć z nią nic doczynienia, odpuściłam. Byłam taka zgięta w pól ten chłopak mi pomagał ,odchodziliśmy razem, on był trochę jak Igor, trochę jak Włodek. 
04.06.2017
Gosia ostatnio miała dla mnie wizje, prosiła bym je zapisała, zatem robię to tutaj:
M. ma jabłko, czerwone, ale to jakiś mechanizm, jak pozytywka?, ja patrzę na to co trzyma w ręku z takim zaciekawieniem jak sroka.
Wiadomość dla mamy. To jest całe żółte jak cytryna. Ta żółć znika ze mnie, ale przelewa się na adresata.
Mój pokój dla mnie? Loczki złote na główce, to wesoła Szirlej. 
11.07.2017
1.Inwestowanie w małżeństwo-energia ale jakby bez kierunku
2.Inwestowanie ale tylko trochę, dla wygody, a zajęcie się sobą- energia na początku jakby daleko, ale potem skoncentrowana, dużo jej
3. Całkowite zajęcie się sobą, zero inwestowania w związek- jakby coś ostrego, jak na bagnecie, ale to nie bagnet
4.Nowy związek , zero w stary-rojnik, obfite małe zielone "różyczki"
5. Małżeństwo ciut, nowy związek-mała kaczuszka się wykluła.
 Moi rodzice, matka cała na czerwono, elegancka, ale sukienka i wszystkie dodatki, furażerka z piórkami, wszystko czerwone, ręce po zdjęciu czerwonych rękawiczek także czerwone. Ojciec w czarnym garniturze jedynie czerwona chusteczka w butonierce, nie kwiat. Trochę go przeraża ta czerwień, nie chce jej. Najstarszy na przeciwko. Kiedy ja się pojawiam między nimi ale dalej, podchodzi do mnie i bierze za rękę, nie chce do dziadków.
Teraz Bogdan to seppuku. pokazać, dłonie nie na ramionach ale w pasie.
Róża podczas rozmowy mdleje, M. rozkłada ręce.







wtorek, 4 stycznia 2011

sobota, 1 stycznia 2011

Ładny dzień i coś niepięknego

Pierwszy dzień 2011.  Ładny. Niech się każdemu szczęści w Nowy Roku.:)

Już wieczór. Mam w głowie kilka mini wskazówek dla siebie i mini postanowień. 
Wychodzi mi, że gdy należymy do grona "cierpiących duchowe i egzystencjalne rozterki", to aby uwolnić się od cierpienia i rozterek, należy obejrzeć się i uważnie przyjrzeć własnemu dzieciństwu. To dobry sposób na to by uzdrowić własne życie. Trzeba WŁAŚCIWIE i ZE ZROZUMIENIEM odszukać i ZOBACZYĆ co też wydarzyło się tam wtedy i jaki ma wpływ na tu i teraz. Przy tym czasem bardzo potrzebny jest empatyczny terapeuta.
Czytając artykuł na Onecie o dziejach pewnej czeskiej aktorki, 
http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/aktoreczka,4094169,8365890,artykul-fotoreportaz-duzy.html postanowiłam zachować z niego te kilka zdań z  wypowiedzi koleżanki aktorki:
"Myślę, że Adina nie potrafiła się naprawdę zakochać. Czasami kiedy mówiła o mężczyznach miałam poczucie, jakby ich raczej nienawidziła. Chyba z tym przyszła na świat albo coś niepięknego się jej stało w dzieciństwie."
Tu też zostawiam pewną dla mnie ciekawą wymianę zdań:

-Nastolatki to same są czasem jak demony. Oj, co moi rodzice mieli ze mną w wieku 15 lat. Wstyd.

-Rozumiem, ale tak jeszcze spytam, czy Twoi rodzice też mieliby powody powiedzieć, że Ty z nimi miałaś. I że im wstyd...?

-Aż się uśmiechnęłam po przeczytaniu Twego pytania. Ależ tak, miałam i powinni, na pewno.