Leczenie się ze współuzależnienia bardzo przypomina proces dojrzewania. 

poniedziałek, 31 marca 2014

Już jest

Już jest. Oparty o ścianę. Nowy, wielki,  płaski. Z okularami.  Francuska narodowość.
Ma na imię Philips. I gdzieś tam ma  40 cali. Ma sprawić, że świat jawić się nam będzie jako głębia kolorów. Witaj zatem w domu Phil.

PS.  Jutro kupię mu listwę  przeciwprzepięciową co by poczuł się tu bezpieczniej i swojsko.  
http://www.youtube.com/watch?v=aNIcR2BnO5M

Dawid i Bach

Słucham na dobranoc
http://www.youtube.com/watch?v=x1ByRGNIpFA

Sekretne życie słów

 Na swoim blogu nie piszę o tym co dzieje się w świecie, co nie znaczy że nie wiem. Tym razem Ukraina. Znów konflikt, niesprawiedliwość, zabici i ranni. To wszystko może eskalować, a może też się uspokoić. Przyjdzie czas rozliczeń, leczenia ran, traumy. W końcu świat kolejny raz zapomni o wojnie choć pojedynczy ludzie nie. 
Obejrzałam go znowu.  O wojnie choć nie zobaczymy tam żadnego wojennego obrazu. To dla mnie jeden z piękniejszych filmów jakie widziałam.

I tak sobie myślę, że mógłby być obowiązkową lekturą dla tych co podsycają zarzewia. Bo wojna to  czas, w którym przestają obowiązywać pokojowe zasady. Gdzie za zabicie człowieka dostaje się pochwały, medale. Gdzie są różne prawa, inne dla zwycięzców, inne dla pokonanych. Słowo wolność rozumiana jest jako wolno niewolić. Wolno robić to czego nie wolno NIGDY robić jeden drugiemu.
"Życie ukryte w słowach". Film o miłości, o gojeniu się ran, tych fizycznych i tych niewidocznych, ale jakże bolesnych. 
Temat to cierpienie, choroba, poczucie winy i miłość. Słowa i czyny, które mogą zadawać ból jak i leczyć. Ten film to dla mnie symboliczna kwintesencja przekazu homeopatii, że podobne leczy się podobnym, że ból, który zadał nam człowiek, człowiek może nam pomóc uleczyć. Homeopata to wszak ten co tak samo cierpi jak jego pacjent (z gr. homoios - podobny i pathos - cierpienie).
Kamera w tym filmie to często mistrzowski pędzel Turnera.
http://www.youtube.com/watch?v=nZew_YCq7yY 
Na tle ciemnego morza mały skrawek nibylądu. Czasem świecący jak bożonarodzeniowa choinka - odcięta od świata nieczynna platforma wiertnicza.  Biała gęś i grupką samotników. To co wydaje się niemożliwe, a więc oddanie działania innych zmysłów jak węchu, smaku czy równowagi,  w filmie wspaniale  się udaje. Czułam kołysanie fal, smak i zapach potraw. 
Jest cisza, ale są i słowa. I właśnie słowa tworzą coś, co pozwala się wyzbyć lęku, nabrać zaufania, otworzyć, zrozumieć, uleczyć.
To z prac  Cherie Carter Scott:

Prawdziwa komunikacja to coś więcej niż tylko mówienie i słuchanie, to tworzenie dróg swobodnego przepływu informacji o myślach i uczuciach, bez obaw i lęków przed odwetem. Opiera się na wzajemnym szacunku i zrozumieniu, na chęci przekazania swojej prawdy, niezależnie od tego, jak bardzo może ona być trudna, i przyzwoleniu partnerowi na to samo. Ma to podstawowe znaczenie, jeśli chcemy by nasz związek był prawdziwy i trwały. Brak dobrego porozumiewania się prowadzi do mnóstwa pomyłek, zamętu i nieporozumień. Komunikacja funkcjonuje jak medium, dzięki któremu budujemy mosty, łączące nasz partnerem. Przecież każdy wnosi do związku własną wizję rzeczywistości i tylko poprzez komunikację możemy powiązać owe wizje. Budując mosty, zaczynamy tworzyć między sobą przestrzeń, która służy jako fundament wszystkich przyszłych interakcji i pogłębia poczucie wzajemnej bliskości. Gdy kanały komunikacji są otwarte, rodzi się możliwość poznania pragnień, potrzeb, tęsknot, lęków i poglądów partnera, dzięki czemu umacnia się bliskość więzi. Otwarta komunikacja jest jedynym medium, poprzez które partnerzy mogą łączyć swe wewnętrzne światy. Gdy jej brak, to pozostaje się dwojgiem ludzi, działających w zespole, co pozornie przypomina związek partnerski, ale w rzeczywistości brakuje w nim tych subtelnych nici, łączących serca i dusze. W takim układzie każdy wcześniej czy później doświadcza uczucia izolacji i osamotnienia, bo nic nie powoduje bardziej przejmującego bólu niż pozostawanie w fizycznej bliskości i jednocześnie w emocjonalnym oddaleniu.
W tym filmie zostało przedstawione narodzenie się otwartej komunikacji, mimo traumatycznych przeżyć, które prawie zamykają bohaterów na świat. Hanna - młoda kobieta z jednego z krajów Europy wschodnie i Josef- pracownik zatrudniony na platformie wiertniczej, który w wypadku ulega ciężkim poparzeniom. Ona ukrywa się za ciszą i powściągliwością, sterylnością i jednostajnością. On za rubasznością i żartem. Ale i za szczerością. I ten żart i szczerość powoli rozpuszczają pancerz Hanny. Jest szacunek dla przeszłości, dla tego co stanowi nasz sekret, jest nieprzekraczanie granicy jeśli druga strona na to nie pozwoli. To film o empatii, współczuciu, ale przede wszystkim o WSPÓŁODCZUWANIU, które pozwala narodzić się miłości. O odzyskiwaniu apetytu na życie. Film pokazuje co można zrobić z poczuciem winy, że nie jest drogą pozbycie się go przez wkładanie tego ciężaru na ramiona innych.Tylko przez wzajemną pomoc w zdjęciu tego balastu z ramion  można się go pozbyć. A lekiem są słowa. Gesty. Dotyk. Łzy. Śmiech. Czasem jednak nosi się taki ciężar, że NIGDY nikomu nie można o nim powiedzieć. Wini się siebie za to, że się nadal żyje. Potrzeba jest tak ogromna, by z siebie ten ciężar zdjąć, by o tym opowiedzieć, że jedynym wyjściem jest przypisanie swojej historii komuś innemu. Taka świadoma projekcja. Dla mnie ten film to hołd złożony ludzkiej odporności, temu, że nawet bardzo zraniony człowiek może się odrodzić, odzyskać radość życia. I że nie utraci kierunku swej wewnętrznej busoli, temu co wiemy co jest dobre, co złe.
"Życie ukryte w słowach"... a może lepiej: sekretne życie słów?
Zobaczcie koniecznie scenę na huśtawce, dla mnie to jeden z najpiękniej odmalowanych epizodów. 

Dla tych o detektywistycznych zapędach, lubiących zagadki, pytanie: dlaczego czerwony kombinezon? Gdzie go widać? kto go nosi? Kiedy?
PS. Zachwyciła mnie kuchnia Hanny i Josefa i cała sceneria na końcu filmu. Może jak skończy się remont salonu, to moją kuchnię "ubiorę" w taki cudny kolor?


środa, 26 marca 2014

niedziela, 23 marca 2014

Trawy

Dopiero co pisałam, że nie mam snów, a tu tej i poprzedniej nocy sporo mi się śniło. We wszystkich snach był ze mną mąż i... no właśnie ... BYŁ ZE MNĄ. Sen, który najlepiej zapamiętałam, hm... jaki dać mu tytuł? Niech pomyślę...
Trawy 
Z jakąś grupą turystów byliśmy zakwaterowani w hotelu. Nie było tam toalet i swoje potrzeby mieliśmy załatwiać na pobliskiej łące. Ale nie byłą ona zielona, tylko tworzyły ją takie zeschnięte łany ni to traw, ni to niewysokich trzcin. Jak na tej pocztówce, tyle że kolor był jasnobeżowy.
 Dalej był jakiś zagajnik, gdzieniegdzie wyższe krzaczki. Krajobraz był wczesnej jesieni, albo wiosny. Był ze mną mój mąż na tej łące. Miał mnie ostrzec, gdyby ktoś nadchodził, gdy będę robić siku. Było mi raźniej, że jest ze mną. Nagle dostrzegłam ptasie klucze nad nami złożone z dziesiątek ptaków.To były duże ptaki, wyglądały jak dzikie gęsi. Krzyknęłam do męża, by spojrzał w niebo, bo widok był piękny.
Najbardziej z całego snu utkwiły mi wyraźnie w pamięci te trawy, które podobały mi się, mimo, ze zeschnięte. Były takie jak malują je japońscy artyści. Słyszałam ich lekki szelest na wietrze gdy przechodziłam wśród nich. Wiedziałam, że łąka się odrodzi, ale i teraz jest piękna.


czwartek, 20 marca 2014

Wpływ

Przeczytałam kogoś post, to wpisałam:
Zastanawiałam się jak to jest z tą myślą, energią, mocą, urzeczywistnianiem czegoś... Widzę to tak: jest moja myśl-działanie i są myśli-działania innych. Tworzy się takie zbiorowisko, taki wspólny kocioł z tą myślową zupą. Smak, kolor, konsystencja zależą od tego co tam każdy rzucił. Jest więc wpływ każdego na tę zupę, ale i ta zupa ma wpływ na każdego. I ważne, by nie ulec wtedy, gdy to nam, to zbiorowe, nie odpowiada. Bo wierzę, że nawet jeden człowiek może mieć ogromny tak pozytywny jak i negatywny wpływ na całość. Tak więc pojawia się coś takiego jak świadoma odpowiedzialność za własne myśli-działania. Za ich moc. Widzę to jeszcze tak. Jest powiedzmy słoik, a w nim brudna woda. Są dwa sposoby na to by w naczyniu była ona czysta. Pierwsze co przychodzi do głowy, to wylać brudną wodę, wypłukać słoik i nalać czystej. Ale jest też drugi sposób. Cały czas wlewać do naczynia czystą wodę, aż w końcu brud zostanie coraz bardziej rozcieńczony, będzie go coraz mniej, aż nic z niego nie zostanie. Hm...


Ciekawość

Życie zdominowane przez real, snów kompletnie nie pamiętam. I jest mi z tym dobrze.
*
Jakiś czas temu wybrałam się do sklepu ogrodniczego by kupić sobie storczyki. Postanowiłam trzymać je w łazience, bo tam i wilgoć, i brak koty, która wszystkie kwiatki traktuje jak wroga, którego należy zniszczyć. Mąż zrobił odpowiednią półeczkę na kwiaty, zakupiłam też specjalną żarówkę dającą światło umożliwiające fotosyntezę. Mój wybór padł na dwie śliczne miniaturki. Nie były tanie, ale niech tam, niech są takie, które mi się podobają. I kiedy tak się przechadzałam po tym wielkim sklepie, trafiłam na regał, gdzie stały storczyki jakby po ciężkim boju, zwiędnięte, prawie bez życia, bez kwiatów. Ktoś je przecenił na cztery złote z groszami. Mój wzrok przykuły zdrowe liście w jednej z doniczek. Kto by nie chciał ładnej, egzotycznej rośliny za grosze? Dwie miniaturki w szybkim czasie niestety zakończyły żywot, za to ten weteran zabrany z piekła ma się bardzo dobrze. Dzień spędza na parapecie w sypialni, a noc w łazience. Właśnie wypuścił gałązkę z pąkami. Jestem bardzo, bardzo ciekawa jakiego koloru będą kwiaty. Kota zdaje się też, ale zamykam drzwi do sypialni przed szkodnikiem-intruzem.


środa, 19 marca 2014

Nowy ład

Wiosennie na dworze, choć dzisiaj pada i z domu wyjść się nie chce, ale na parapecie za to wiosna pachnie. Hiacynty kolejno kwitną, a ich cebulki oddaję mamie.
Wczoraj zawisła pomalowana na biało lampa. Kupiona za grosze na Gumtree. Trzeba w niej jeszcze wymienić żarówki.
Jest też już podłoga. Panele bardzo mi się podobają, choć nie było całkiem proste ich ułożenie. Na szczęście mamy dobrego fachowca.
Trzeba jeszcze kupić karnisze, skrócić zasłony, uszyć poduszki, fotel dać do obicia, naprawić krzesło, pomalować drzwi, zamontować listwy podłogowe, zrobić ramy do obrazu, itd. No i najważniejsze, skręcić meble, które będą dopiero w następną sobotę. Sami je zaprojektowaliśmy, i kształtem i kolorystycznie. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że pomiary były ok. Nie będzie frontów, czyli drzwiczek, bo na nie na razie nas nie stać. (Ale to już moja głowa by się środki finansowe znalazły, w końcu jestem wiedźmą czy nie, zatem...:) Trzeba też poczekać na kanapę-leżankę. Mam na razie jedną trzecią potrzebnej kwoty na jej zakup w postaci bonu - prezentu na urodziny. Będzie taka:
A w czwartek jedziemy do NEONETu po telewizor. Mąż mówi, że to rekonesans, ale ja czuję, że z tym "rekonesansem" 40 cali wrócimy do domu.:) I że to będzie dobry napęd do dalszej pracy.
Zabawa w urządzanie salonu bardzo mi się podoba, choć trochę przeszkadza mi w tym ostatnio ból gardła, nadmiar kataru i niedobór pieniędzy. 
A teraz do porannej kawy, słucham:


Po piekle

Stara klawiatura zlepia słowa, bo spacja reaguje dopiero na dość solidny nacisk. To jak z tą kobietą, żoną i matką, z wczorajszego "Piekła". Czuję potrzebę dopisanie czegoś do tego co wczoraj obejrzałam. Piekło się tworzy, gdy pojawia się ból. Jest coś bardziej lub mniej nie tak. A to dlatego, gdy brak w pełni świadomości, gdy obrało się zły azymut. Ale, co jest najbardziej w tym pocieszające, to każdy ma w środku taki niezawodny kompas, gdy tylko przychodzi zrozumienie, zmieniamy kierunek na właściwy. Piekło się kończy. Co prawda pozostają koleiny po starym, w które można jeszcze wpadać, tak czkawka-powtórka, ale wystarczy przypomnienie, by nie tworzyć piekła. Ludzie dają sobie rady, by nie zbłądzić:
PODĄŻAJ ZA SWOJĄ RADOŚCIĄ
JEŚLI NIE WIESZ CO ZROBIĆ ZRÓB TO CO ZROBIŁABY MIŁOŚĆ
KAŻDY MA PRAWO DO BŁĘDU
NIE OSKARŻAJ
KTO SIĘ PRZEZYWA SAM SIĘ TAK NAZYWA
NIE RÓB DRUGIEMU CO TOBIE NIE MIŁE
To dotyczy małych i wielkich spraw. I jestem dość solidnie przekonana, że to te małe piekła dają podwaliny pod te ogromne. 
A gdy się kończy piekło, tam zaczyna się pokój i spokój, śmiech i braterstwo, można wyleczyć rany i można budować raj.

wtorek, 11 marca 2014

Zdanie

Zdanie wypatrzone gdzieś na fiszkach:

NADAJEMY REALNOŚĆ TEMU, NA CO ZWRACAMY UWAGĘ.

Niby wiem, ale czasem dobrze sobie przypomnieć.