Leczenie się ze współuzależnienia bardzo przypomina proces dojrzewania. 

niedziela, 25 września 2011

Z bólem, ale bez depresji

nigdy nie wiadomo co czeka za zakrętem brzmią słowa w spocie reklamowym hyundai... odnoszę wrażenie, że dotyczą mojego życia od jakiegoś czasu... tiaaa... tak w ogóle to przydałaby się inwentaryzacja nie tylko snów, ale też moich chorób... z resztą to w jakiejś mierze na to samo wychodzi, wszak sen i choroba to dążenie do snucia pewnej opowieści, której ja czy to nie chcę, czy też nie potrafię czasem zrozumieć...
a sen tej nocy:
jestem przed drzwiami wejściowymi do mieszkania,w którym jest ciemno a w tych ciemnościach czai się włamywacz, już wszedł, ale chce nie tylko obrabować mieszkanie, ale także napaść na gospodarza... chcę temu przeciwdziałać, wiedząc, że jedyna moje przewaga jest w tym, że rabuś się nie spodziewa, że o nim wiem...
Obudziłam się z pełną świadomością co oznacza sen, że to mieszkanie to moje ciało.. a ból był przeszywają i nieznośny. W końcu wysłałam esemesa o trzeciej w nocy do przyjaciółki czując, że mogę, że nie śpi... nie spała, oddzwoniła, poradziła... na tyle, że ból zelżał i mogłam usnąć, a rano syn zawiózł mnie na pogotowie, tam czekanie, w sumie żadnej pomocy, jedynie zastrzyki przeciwbólowe (nie skorzystałam mimo bólu, bo wolę wiedzieć jak mam się poruszać niż zagłuszyć przekaz i zrobić sobie krzywdę) i najważniejsze - wykluczenie tego czego najbardziej się bałam, a to spora ulga... no ale w sumie zawiedzenie, bo słowa: trzeba do ortopedy, a może lepiej do neurologa i może jeszcze w tym roku się pani uda dostać, to raczej beznadzieja...
i w końcu u mnie determinacja, że sama muszę sobie pomóc... Róża jedynie powiedziała, że moje ciało faktycznie wykorzystuje wszelkie możliwe mu sposoby by coś mi powiedzieć.. a ja nie kumam do końca o co w tym chodzi...   

Najśmieszniejsze jest zaś to, że od dwóch lat nie mam żadnych typowych objawów dla braku odporności; kataru, kaszlu, bólu gardła, dreszczy, nic z tych spraw, które kiedyś dręczyły mnie nagminnie...słowem choć   nigdy nie wiadomo co czeka za zakrętem, to wiadomo jedynie, że zaboli i to bardzo...
a właśnie... ustąpiły stany depresyjne, szukam rozwiązań,   jestem uparta:)
PS. Biorę Aconitum i Phytolaccę, które to leki homeopatyczne dość dobrze pomagają na bóle:) Dzięki Panie Hanneman*, dzięki przyjaciółko*

wtorek, 20 września 2011

Wart przypomnienia

To sen z końca września 2008 czyli sprzed 3 lat. Umieszczam go tutaj, bo... no właśnie...coś mi podpowiada, że warto go sobie przypomnieć.
Jestem w jakiejś instytucji... szkoła?.. jest ze mną najmłodszy syn. Widzę na podłodze w holu jakiś zeszyt czy książkę. Wiem, że to coś starego, okładki są zniszczone i ze skóry, kartki w nieładzie, powyrywane, widzą strzępki. Podnoszę jednak to z podłogi i zabieram ze sobą, chociaż uzmysławiam sobie, że do niczego mi się nie przyda. Może to kogoś i lepiej zostawić? Widzę oszklone pomieszczenie takie dla portiera, ale jest puste. Potem widzę zgrzewkę na murku, w której zostały dwie puszki piwa. Jedną zabieram. Ale zaraz się reflektuję, że do czego mi to piwo, przecież nie jest potrzebne. Wraca portier, a ja niezręcznie się czuję, że zauważy brak tej puszki, więc ją wkładam na miejsce, przy tym jakoś też tak głupio się tłumaczę. W ogóle czuję się okropnie. Nagle przypominam sobie, że zostawiłam swoją torebkę w toalecie. Gdy po nią wracam, zastaję otwartą i już wiem, że prawdopodobnie ktoś zabrał portfel. Potem jestem na morzu na statku. To chyba jakieś zawody, regaty? Chyba dowodzę... dostrzegam przed sobą dużą jednostkę, pięknie płynie na przedzie. Jakoś się liną do niej podpinam, ale ma zderzenie, mój statek tonie dziobem w dół, załoga skacze do wody.A oto co zapisałam tuż po przebudzeniu:
NIE BIERZ NIC CUDZEGO - WSTYD. PILNUJ TORBY - SWOICH SPRAW. NIE PODWIESZAJ, NIE ZACZEPIAJ SIĘ POD INNYCH - MOGĄ MIEĆ „ZDERZENIE”, GROZI TO PÓJŚCIEM NA DNO WŁASNEGO STATKU. NIE SCEDUJ NA KOGOŚ SWOICH SPRAW.
Ten witrażyk dostałam od najmłodszego syna. Sam go wykonał, a ja go bardzo lubię. Teraz już nie wisi w oknie co prawda, ale w łazience. Cóż, zawsze to bliżej wody;) 
A teraz tu niech przypomina o śnie.

piątek, 16 września 2011

Ulga

Halina Bortnowska pisze w "Charakterach":
Cieszyć się... Czasem znaczy to: doznać ulgi. Jak po nacięciu ropnia, jak po wyjęciu drzazgi. Przeżyć odprężenie, gdy nieszczęście przepłynie nad głową - nie spadając.

 zdjęcie stąd:

środa, 14 września 2011

Jutro

Wszystko w rękach mężczyzny-specjalisty. Oby były te kończyny jak najsprawniejsze. Jeszcze dzisiaj córka biegała z moim zdjęciem rentgenowskim. Łudziłam się, że tam tego nie ma. No ale było... był... jak to Róża powiedziała:
Tak bardzo mama starała się nie zobaczyć tego co jest.
Moje starania spełzły na niczym. 
Jutro czeka mnie ciężki dzień,  taka "powtórka z rozrywki".  Moja pracodawczyni wzięła na piątek wolne, bo ja się do opieki nad dzieckiem raczej nie będę nadawała. No to ja sobie jeszcze puszczę to:
zawsze to pocieszające, że innym też do szczęścia daleko;) 

niedziela, 11 września 2011

Sen Róży o Protonie

Sen mojej córki sprzed kilku dni: 
Śni mi się, że w pokoju mam nowe zwierzaki: psiaka, świnkę morską i coś jeszcze. I mam dla nich klatki. I potrzebuję jeszcze coś kupić dla tych zwierząt, co kosztuje znaczną ilość gotówki. Przyjeżdżam do domu i otwieram szufladę a w niej w takiej małej klateczce jest mój chomik Proton. I wtedy sobie przypominam, że sama go tam umieściłam. I wtedy czuję wstyd i złość na siebie że dopuściłam do takiej sytuacji, że tak jakbym o nim zapomniała. Współczuję temu chomikowi. A teraz trzeba znaleźć miejsce dla niego, bo nie może być zamknięty w małym pudełku i ciemnej szufladzie. I też potrzebny jest czas, aby się zająć pozostałymi, zorganizować im wybiegi, bo jednocześnie ich wypuścić się nie da. A to wszystko jest ze szkodą dla Protona. Czuję beznadzieję, że sama się w taką sytuację wkopałam.

Tłumaczenie snu przez Różę: 

Zwierzęta symbolizują różne zajęcia w życiu. Proton to moje studiowanie. Chomika mam od czasu jak  zaczęłam studia i kojarzy mi się z nimi. Adoptowałam go w dniu pierwszego kolokwium. 
 foto chomika Protona wykonane przez Różę


W śnie ważne są uczucia jakie mną targają. Sen ostrzega przed braniem na siebie zbyt wielu zajęć, obowiązków. Gdy na to się zdecyduję, ucierpią studia. A ja nie bardzo będę się mogła z tego wszystkiego wyplątać. Potrzebne jest wyznaczenie sobie priorytetów. Tak więc przede wszystkim jestem studentką. Jak sobie dobrze ze studiowaniem radzę, to ewentualnie wtedy mogą coś jeszcze z zajęć dokooptować.

czwartek, 8 września 2011

Koło

Są sny, których naprawdę wolałabym nie śnić. 
Obudził mnie przed piątą rano, w czas płuc. Mocny, wyraźny dosyć i wrzynający się w pamięć. 
I jakoś  nie mam ochoty go tu zostawiać, ale cóż... "nie chcem, ale muszem".;)
Śniłam jakieś muzeum czy coś w tym rodzaju. Stałam i oglądałam jakby film, ale to było takie trójwymiarowe i działo się tak realnie przed moimi oczami. To było w średniowieczu, zdobyte zostało jakieś miasto czy osada. Zdobywcy całą ludność likwidowali. Wykorzystali do tego wielkie młyńskie koło, do którego przywiązywano po kilka osób, a następnie topiono w rzece. I tak kolejno metodycznie powtarzano czynność. 

Widzialnym wyraźnie ciała potopionych, bo były tuż przede mną. I ten strach osób, które na to patrzyły, by za chwilę zostać poddanym kaźni. Czułam też, patrząc jak przywiązują jakiegoś mężczyznę, że jestem jakby nim.
 Moja córka stała koło mnie, a ja do niej odezwałam się w te słowa:
- Nie powinno się tego pokazywać, to straszne.
A ona wtedy powiedziała:
-To nic wobec tego co pokazują obok, gdzie kilku mężczyzn gwałci jedną dziewczynę jednocześnie.
Poczułam, że  nawet nie chce sobie tego wyobrażać. Tej krwi. Obudziłam się z myślą, że ten sen ma coś wspólnego z moim problemem. Otóż co jakiś czas mam taki niby skurcz, takie dziwne przeświadczenie, że moje płuca nie mogą nabrać odpowiednią ilość powietrza, że zaraz zacznę się dusić. Pojawia się coś na kształt paniki. Do tego od czasu do czasu przy piciu wody nagle mam wrażenie, że zaraz się zakrztuszę, że utopię się. To się pojawia tylko przy piciu wody, nigdy przy innych napojach. Sen "chodził za mną". Kiedy w południe rozmawiałam z córką przez telefon, opowiedziałam jej go. I w trakcie tego uzmysłowiłam sobie, że może te jej bolesne miesiączki bliskie omdlenia mają związek z tym co usłyszałam w śnie. Może nasze ciała pamiętają dawne historie, które się w nich zapisały i reagują na coś czego dawno już nie ma?...potrzebuję sobie to wszystko "przetrawić"...  czasu mi trzeba...
PS.Zdjęcie autorstwa Darka B., więcej tu:
 

niedziela, 4 września 2011

Przykazanie z Jante

Znalazłam je w książce Paulo Coelho "Zahir" i choć sama książka nie przypadła mi do gustu, to zacytowane w niej przykazanie sobie tu zostawię, bo... no właśnie... czuję jak w dość czasem zawoalowany sposób wpajano mi je w młodości.
Jesteś nikim, nie śmiej myśleć, że wiesz więcej niż my. Nic nie znaczysz, nie udaje ci się nic dobrze zrobić, twoja praca niczemu nie służy, nie sprzeciwiaj się nam, a będziesz mógł żyć szczęśliwie. Zawsze poważnie traktuj to, co mówimy, i nigdy nie wyśmiewaj naszych opinii.

sobota, 3 września 2011

Specjalnie dla Jagi

Specjalnie dla Jagi piszę ten post :) Dotyczyć będzie snów, interpretacji i czegoś tam jeszcze, a czego to pewnie się okaże.


A więc wpierw poprzedni post, a w nim sen o fryzurze i lustrze. Jaga pyta: Jaka jest wg Ciebie interpretacja?
Fryzura... a więc włosy. W opowieści o Samsonie włosy są źródłem mocy, czym dłuższe tym jest ona większa. Ale w tym śnie nie o taką symbolikę chodzi. Bo w rzeczywistości kiedyś miałam długie włosy, ale w końcu niedobrze się z nimi czułam, ale ze względu nie na siebie, ale czyjeś upodobanie, nie ścinałam ich. Aż pewnego dnia po kłótni, podjęłam decyzję i praktycznie cały czas noszę krótkie włosy, gdy zaś są trochę dłuższe, denerwują mnie, bo są dość grube i sztywne i nie bardzo chcą się układać. Robi się na głowie nieład. Poza tym długie włosy w moim przypadku więcej ważą, a to dla cebulek stanowi obciążenie i osłabienie. A więc odwrotnie jak u Samsona, długie  osłabiają, krótkie wzmacniają:). A tak w ogóle na marginesie, to takie skojarzenie przyszło mi do głowy, że zawiłe problemy życiowe przypominają długie równanie matematyczne. Powinno się je skrócić do najprostszej postaci. Włosy w śnie czasem symbolizują myśli:)
W tym śnie informację o sobie i swoim wyglądzie czerpię z umysłu, bo widzę siebie jedynie oczami wyobraźni. 
Lustro pozwala zobaczyć siebie naprawdę. Tak jest w realnym świecie, a w śnie  lustro symbolizuje  proces stwarzający okazję by siebie prawdziwie poznać. Tutaj dygresja. Moi rodzice bardzo chcieli mieć dziecko. Bardzo. I choć otrzymali to, czego tak bardzo pragnęli, okazało się... no właśnie, zdaje się, że nie poznali się na tym kimś. Tak dalece byli w końcu niezadowoleni, że i dziecku się to udzieliło. A sen pokazuje, że w końcu poznaję prawdziwy obraz siebie, i zaczynam samą siebie darzyć miłością. To bardzo ważny proces, by odrzucić narzucony nam obraz siebie, który jest destrukcyjny dla psychiki.
Przypomniał mi się nie sen, ale wizja mojej przyjaciółki, którą miał kilka lat temu, a dotyczyła mnie. Wizje to takie sny na jawie. A taką otrzymałam od niej:
Widzi mnie w domu, to trochę wygląda jak dom na prerii, coś jak z westernów. W tym domu nie ma światła, mam tylko świeczkę w dłoni. Mój mąż i dzieci mają na twarzach maski i co jakiś czas któreś z nich z tej ciemności wyskakuje i mnie straszy. Postanawiam iść na strych, ale przypominam sobie, że jest tam pełno pajęczyn i od świeczki mogą się one zająć i wywołam pożar, a tego nie chcę. Idę po schodach do sypialni. Siadam przed lustrem i przyglądam się sobie. Potem nagle wyciągam z włosów szpilkę, taką do przytrzymywania fryzury i idę tam, gdzie wiem, że jest skrzynka i korki. Watuję tą szpilką korek, a w całym domu zapalają się światła. Dokładnie widać maski na twarzach moich bliskich. Strach znika.
Lustro-proces pozwala tu znaleźć sposób na rozwiązanie konfliktu. A sposób nosimy w sobie. To świetne ukazanie wewnętrznej mądrości, która zawsze zna rozwiązanie. Wystarczy tylko do niej dotrzeć przez proces samopoznania.

PS.1 Myślę, że  nie bez powodu w moim i Jagi życiu zaistniała sytuacja, że mamy kontakt z małymi dziećmi. To nie tylko świetna okazja by przypomnieć sobie dzieciństwo, nawiązać kontakt z własnym wewnętrznym Dzieckiem, ale poznać też wewnętrznego Rodzica, a co za tym idzie poznanie też procesów wychowawczych jakim byłyśmy same poddawane w dzieciństwie. Zrobienie małego remanentu. Albo jak kto woli inwentaryzacji:)
PS. 2 Wiem, że istnieje w każdym z nas silne tabu by nie mówić źle o rodzicach, ba jest bardzo trudno obiektywnie ich ocenić samemu.  Przypomniało mi się jak kilka lat temu czytałam zwierzenia pewnej internautki o własnym dzieciństwie, która własnych problemów ze zdrowiem zaczęła doszukiwać się w korzeniach, I słusznie. Ciekawe było dla mnie skonfrontowanie jej dorosłej z nią jako dziecko w świadomym śnie. To rozbicie na Dziecko i Rodzic naszego Ja. O ile pamiętam nie bardzo potrafiła się sama ze sobą dogadać. Dziecko było jej dość obce i nie nawiązała z nim kontaktu. Co zaś tyczy rodziców to jej strach przed łamaniem tabu w pewnym momencie był tak duży, że wolała oskarży o własne problemy siebie i innych, ba nawet o to, że pisała o rodzicach źle, także okazało się winą tych innych, co ją do tego, jak tłumaczyła, zmusili. Miałam nawet pewne obawy, czy i ja nie znalazłam się w gronie tych innych.
PS.3 Obiecałam kiedyś Jadze pomóc zinterpretować sen o iguanie, a więc o symbolice snów o jaszczurkach i inszych gadach już kiedy indziej.