Leczenie się ze współuzależnienia bardzo przypomina proces dojrzewania. 

poniedziałek, 26 grudnia 2016

O żalu

Żal w pełni przyjęty przynosi swe własne dary. Ponieważ w żalu istnieje szczególna alchemia. Można go zmienić w mądrość, która jeśli nawet nie zrodzi radości, to może dać szczęście.
Pearl S. Buck
Obraz George'a Elgara Hicksa Martwy szczygieł

piątek, 16 grudnia 2016

wtorek, 13 grudnia 2016

Wyznanie miłosne

Dostałam ciasteczko z wróżbą od ekspedientki, gdy kupowałam pastę do zębów.  Kilkanaście dni ciasteczko spokojnie czekało. Przyszedł ten dzień, że pomyślałam: 
Już czas. To co przeczytam będzie informacją od Pierzastego. Bo właśnie dzisiaj potrzebuję wskazówki.
Otwarłam, przeczytałam. Zrozumiałam. Wpierw, że dotyczy małżeństwa. A potem, a potem, potem... że mnie.  Mnie samej! 
ODLEGŁOŚĆ NIE JEST MIARĄ ODDALENIA
Bo oddalić się od samej siebie można niezauważenie i bardzo łatwo... 
...kocham Cię Pierzasty...
"Sok z truskawki" Adriany Laube

niedziela, 23 października 2016

Porządek

Sen sprzed kilku dni. 
Śniłam, że jestem w mojej kuchni. Na parapecie stało kilka doniczek z roślinami, które całe były w pasożytach przypominające wełnowce. Zdawałam sobie sprawę, że ten stan trwa od pewnego czasu, ale ja jakoś się tym nie zajęłam w porę. Teraz postanowiłam zrobić porządek. Wszystkie te zakażone rośliny wyrzuciłam, umyłam parapet i okno. Pomagał mi jakiś mężczyzna, śmialiśmy się i wesoło rozmawialiśmy. Było w sumie bardzo miło. Wiedziałam, że przez jakiś czas nie będę trzymać żadnych roślin, aż upewnię się, że wszystkie te pasożyty wyginęły.


sobota, 22 października 2016

Odległe drogi

Głaszczę kota i słucham przy wieczornej kawie ...
jakiś smuteczek w duszy się odzywa, a wydawało mi się, że już go tam nie ma...
https://www.youtube.com/watch?v=JWBfNsDGlek


środa, 19 października 2016

Sen o własnym ślubie

Sen o ślubie z 23 września 2016
Szykowałam się na własny ślub. To było tu i teraz, miałam pełną świadomość jak wyglądam. Myślałam o sukience, miała być koronkowa, biała, podkreślająca talię.  Chyba niezbyt długa, raczej jak normalna sukienka, ciut za kolano? Myślałam też nad tą, w której brałam ślub, ale wiedziałam, że jej nie mam i że i tak wymagałaby przeróbek, bo byłaby za szczupła. 
Skupiłam się w tym śnie nad wyjściem z kościoła. Chciałam by było naturalnie i żeby goście rzucali na szczęście coś właśnie naturalnego: listki, małe gałązki, jagody. Wtedy córka pokazała mi książkę a w niej ilustrację pokazującą jak wygląda suknia panny młodej gdy ją potraktować tak jak sobie planowałam. Widoczne były różowo-fioletowe plamki po jagodach z ligustru. Wyglądało to okropnie. Pomyślałam, że biedna taka panna młoda - tak ważny moment jej życia  na trwale zniszczony. Doszłam do wniosku, że najlepszy będzie do tego rzucania ryż. Widziałam oczami wyobraźni dwa rodzaje nasion. Jedne długie, wąskie, kremowe, drugie krótsze, bardziej pękate, białe.
Uwagi dotyczące snu
Dzień wcześniej wracałam z małą ze szkoły. Od paru dni zbierała ona w drodze małe gałązki, listki, trawy by w domu zrobić z nich, jak to nazywała, "mikstury". Tym razem zerwała kilka jagód ligustru.
Powiedziałam by je wyrzuciła, bo to są trujące jagody. Choć się ich pozbyła, to na rączkach miała fioletowo-różowe plamki. Te plamki były takie jak na sukni panny młodej ze snu. Jeśli chodzi o kościół, to nie wyznaję żadnej religii, zatem jeśli już jestem w jakimś kościele, cerkwi itp, to z reguły jako turystka. W śnie kościół symbolizuje duchowość, duchowe centrum. (Coś co bardzo rzadko zdarza się w realu.)
Tak się złożyło, że  będąc w Ciechocinku przechodziłam koło kościoła i wtedy wyszła para młoda, którą goście chyba obrzucili ryżem, zdążyłam zrobić fotkę. Pogoda była piękna, kościół piękny i ta para też taka mi się zdała.
Po obudzeniu pomyślałam, że ten sen oznacza jakieś pożegnanie, zamkniecie jakiegoś rozdziału w życiu i że to będzie niedługo, już zaraz. W tym śnie nie było pana młodego i żadnej myśli o nim. 
24 września po południu stało się niespodzianie to co się stało. A sen ze swoją podpowiedzią, by nie było plamy, stał się cenną wskazówką.
Tuż wcześniej brałam udział w ustawieniach rodzinnych. Tutaj zostawiam krótką notatkę, by nie uleciały mi z pamięci pewne sprawy. Byłam z kimś w oddaleniu, ta osoba mnie nie widziała, byłam dla niej jak z mgły. Ona sama była nieobecna duchem, smutna. A mi bardzo na niej zależało, nie wiedziałam co zrobić by na mnie zwróciła swój wzrok. Podjęłam inicjatywę i to się opłaciło; podeszłam, wzięłam za ręce i... w końcu spojrzała na mnie, uśmiechnęła się. Przytuliłyśmy się, było dobrze. 
Jako Przeszłość, która powinna być zamknięta i odejść, ja emanował tak dobą energią, i przyciągałam wzrok,  że trzeba było zmienić ustawienie i na moje miejsce dać kogoś innego.:)
Jako Słońce potrzebowałam ogrzać się przy Ziemi (lewa strona). W tym ustawieniu dostrzegłam jaka Ziemia jest piękna. I uświadomiłam sobie, że moje serce  potrzebuje ogrzania, ciepła, potrzebuje  miłości. Bardzo.

piątek, 30 września 2016

Sny z Ciechocinka

Uzbierało ich się trochę, a zatem...
W Ciechocinku było ciepło i początkowo nic mi się nie śniło. Przy Tężniach kupiłam od pewnego Indianina łapacz snów. I wtedy miałam pierwszy.
Ludzki los
Śniło mi się, że ktoś mi tłumaczył jak to jest z ludzkim losem-przeznaczeniem. Z jednej strony sprawy są ustalone, ale z drugiej mamy wolny wybór, jedno nie wyklucza drugiego. Miałam w tym śnie taką jasność tego co mi wyłożono. Ten zaś co mi to tłumaczył robił to w sposób bardzo spokojny i czułam, że może to być nie człowiek, ale ktoś z kosmosu reprezentujący wyższą inteligencję. Narysował taki znak, symbol losu:
Potem już w dzień kupiłam "Gwiazdy mówią". Nie wiem dlaczego, bo praktycznie od dawien dawna tego pisma nie kupuję. Tam był dokładnie ten sam znak, tyle że w kolorze nie czarnym tylko czerwonym. Artykuł miał tytuł: "O pożytku płynącym ze zmian. Co może nam przynieść półkrzyż znaków zmiennych?" Astrolog Piotr Gibaszewski napisał, że w sierpniu półkrzyż utworzą Jowisz w Pannie, Saturn wzmocniony Marsem w Strzelcu i Neptun w Rybach. 
W śnie wszystko rozumiałam, ale na jawie ciężko mi było to co mówiono powtórzyć i nie było to już takie proste.
Zmiana tapety
sierpień 2016
Śniłam, że pani Dorotce pokazuję ścianę w moim mieszkaniu i mówię:
-Niech pani patrzy, jest tak jak u B.
Ściana jest wytapetowana na środku, tapeta jest w brązach i kolorystycznie pasuje do mebli, które stoją po bokach. Nagle dociera do mnie, że ta tapeta jest zbyt ciemna. Podejmuje decyzję - zrywam tapetę dwoma czy trzema szarpnięciami. Łatwo odchodzi, na dole jest jeszcze wilgotna i odnoszę wrażenie, że jest tam dane za dużo kleju. Już się zastanawiam, czy w domu albo w piwnicy nie ma jakiejś tapety, która by pasowała. Musiałaby być  jasna, najlepiej biała. W myślach przeglądam miejsca gdzie mogłabym znaleźć jakąś rolkę. Ewentualnie uwzględniam zakup.
Wszy
Widziałam tył czyjejś głowy. Włosy raczej jasne, krótko ścięte, ale w jednym miejscu było "gniazdo" wszy. Te wszy nie wyglądały jak wszy, ale jak małe białe robaki, jakich używa się na ryby, tylko były mniejsze i chudsze. Rozgniatałam je, ale nie zrobiłam tego do końca. Jakaś cześć została. To usuwanie nie było łatwym zajęciem. Odrzucało mnie od tego. Potem znowu zobaczyłam czyjś tył głowy i tych "wszy" było znacznie więcej, ale ja już nic z tym nie robiłam tylko zastanawiałam się czy się tym nie zaraziłam. Gdzieś świtała myśl, że może gdybym wtedy wybiła je wszystkie, to tak by się nie rozmnożyły. To jednak mnie przerastało.
Ucieczka 
Sen z rana 21 sierpnia 2016
W śnie postanowiłam opuścić miejsce pobytu i uciec z dzieckiem. To była dziewczynka w wieku około 6 lat i przypominała mi Zosię. Uciekałyśmy górą po dachach. Była noc. Miejscami była woda. Bałam się o tę dziewczynkę, żeby gdzieś nie dostała się na głęboką wodę. Pilnowałam dziecka. W pewnym momencie trzeba było skoczyć z dużej wysokości. I ja to zrobiłam. Lekko. Nogi sprężyste. Uświadomiłam sobie, że mam staw skokowy po skomplikowanym złamaniu, ale przy skoku nic się nie stało. Ba, czułam obie nogi tak samo, jako zdrowe, w pełni sprawne. 
W tej naszej wędrówce byłyśmy z konieczności zmuszone "odwiedzać" różne mieszkania aby iść na przód. Z reguły wchodziłyśmy przez okna. Większość lokatorów była nam przychylna. Tylko raz ktoś okazał się gburowaty. W końcu trafiłyśmy na duże mieszkanie. Weszłyśmy do sypialni dzieci. Taki niemowlak-berbeć zaraz przygramolił się do Zosi i w nią się wtulił, i zasnął. Widać, że mu tego brakowało. Drugie dziecko było większe, ale młodsze od Zosi. Było przy mnie. Domyślałam się, że tu mieszka młode małżeństwo. weszłam do rozległej łazienki. Młoda, jasnowłosa kobieta coś w niej robiła, chyba prała. W pomieszczeniu panował nieład. Powiedziałam, że chciałabym skorzystać z łazienki, chciałam siku. Wskazała na takie lekkie podwyższenie - podest na którym były trzy dziecięce muszle klozetowe. Wyszła bym spokojnie skorzystała z łazienki. Obok tych kibelków zobaczyłam malinowy, lekko spłowiały plastikowy nocnik a w nim duży stolec i pełno w nim ruszających się owsików czy też kawałków tasiemca. Pasożyty były też na zewnątrz. Wiedziałam, że trzeba szybko opuścić to mieszkanie bez wzbudzania podejrzeń. Zobaczyłam męża tej kobiety, był ciemnowłosy, dość wysoki. Wiedziałam, że nie mogę po sobie dać poznać, że wiem o pasożytach, a mieszkanie trzeba tak opuścić by oni się nie spostrzegli. Z jakiejś szafki zabrałam długą paczkę  herbatników na drogę i coś jeszcze do jedzenia, i zabrałam Zosię. 
Potem był jakiś policjant. Uświadomiłam sobie, że tego mężczyznę już gdzieś poznałam. Miał ciemne włosy, widziałam jego nagi tors, na nim też były czarne włosy. Przytuliłam się do niego, do tego torsu i przez chwilę było mi tak dobrze i odnosiłam wrażenie, że jemu też. Ale potem twarz tego mężczyzny zmieniła się. Oczy stały się stalowo zimne, twarz się trochę wydłużyła. Górne zęby jedynki nachodziły na siebie tak na skos i jedna była nierówna, jakby wykruszona. W głowie odezwał mi się dzwonek alarmowy.

poniedziałek, 5 września 2016

Porada

Nie doceniasz swojej wiedzy. Gdy ze strachu zaczniesz wątpić, staniesz się własnym wrogiem, najsurowszym sędzią.
Cesar Milan 

sobota, 25 czerwca 2016

Prince

Słucham przy popołudniowym cappuccino i taki żal, że już nic nie stworzy, nie zagra, nie zaśpiewa:
https://www.youtube.com/watch?v=oouPiz_kfGk

foto Bart Pogoda

Różne zakończenia

Mąż wrócił. Bobra widział, a dokładnie to panią bobrową z małym i to małe się zgubiło, a ponieważ było bardzo małe to nurkować nie umiało, tylko pływało i płakało. W końcu mama  się znalazła i boberka zabrała. Wszystko dobrze się skończyło.

Mój sen z tej nocy nie miał niestety szczęśliwego zakończenia. Niespodziewanie z jakiegoś niepozornego małego zbiornika wody wyskoczył ogromny węgorz przypominający trochę murenę - potwora i wpił mi się zębami w plecy. Przerażona obudziłam się.

piątek, 24 czerwca 2016

Porządki i kotowate

Trochę lepiej, ale zaczęłam "pięknie chrypieć". Mam nadzieję, że do niedzieli będzie już ok. 
Mąż wypoczywa nad wodą, a ja robię w domu małe porządki w dokumentach. Pomaga mi nasza pracowita kota, a jemu?


Powiedziałam, jak zadzwonił znad wody, że może uda mu się zobaczyć bobra. Zaśmiał się i odpowiedział, że może.
Sen ostatnio miałam nie do śmiechu. Byłam niedaleko od miejsca zamieszkania razem z dziećmi, które w tym śnie były kilkuletnie. Pojawiły się na ulicy dwie lwice. Były spokojne, a ludzie na nie specjalnie nie reagowali. Jakaś nić czy długi szalik w który zaplatał się ta lwica i ja jednocześnie, spowodowało, że musiałam poruszać się do tyłu zachowując równowagę, bo co rusz były szarpnięcia i zmiana kierunku. Byłam w takiej pozycji, że nie widziałam zwierzęcia, a zdawałam sobie sprawę, że gdy stracę równowagę i upadnę, lwica rzuci się na mnie. Na dzieci nie mogłam liczyć, były zbyt małe. Najgorsze było, że nie widzę co naprawdę się dzieje za moimi plecami, ta bezradność i niepewność każdej chwili. Obudziłam się.

środa, 22 czerwca 2016

Spocona jak mysz, ale z dobrą wiadomością

W poniedziałek wieczorem mnie rozłożyło. Co to nie wiem, ale w tym ostatnio zapisanym śnie miałam obraz moich nędznych brwi, a to odzwierciedlenie stanu nerek, zatem nie dziwota, że "leżę i kwiczę". W poniedziałek wcześnie rano wyjeżdżam, wszystko już zaplanowane, zapięte na ostatni guzik, więc niech się teraz wychoruję, a potem już niech będzie spoko. Pragnę przywitać Bałtyk zdrowa i pełna wigoru.

zdjęcie z internetu

Dzisiaj pocę się jak mysz. Węzły chłonne przy szyi popuchnięte, w głowie stado krasnoludków w metalowych bucikach przytupuje. W nocy brałam Lachesis 9CH, bo miałam wrażenie, że ktoś lub coś chce mnie udusić. 


Najważniejsze - córa rano się broniła i obroniła. Mam zatem w domu magistra. I to jest dobra wiadomość.

środa, 15 czerwca 2016

Meserszmit

W sobotę i w niedzielę byliśmy z mężem nad Żółtą Wodą, którą nazywamy Meserszmitem. To ludzie nadali tę drugą nazwę, podobno po wojnie przez długi czas leżał w tej wodzie zestrzelony niemiecki samolot Messerschmitt. Po samolocie już dawno śladu nie ma, ale za to udało mi się zobaczyć... bobra. Widziałam wcześniej ślady bytności tych zwierząt, ale może już się wyniosły i żeremia są puste? Zmierzchało, gdy nagle mąż dostrzegł bobra. Chyba płyną z młodym. I niewiele brakowało bym z bliska mogła się przyjrzeć zwierzakowi, ale moja suka mnie ubiegła. Kiedy stałam zaczajona za drzewem, ona mnie wyśledziła, stanęłam nad wodą a bóbr zanurkował i tyle go widziałam. 


Tamtej nocy spałam pod gołym niebem. Od dawna nic mi się nie śniło, a tutaj śniłam aż trzy sny.
Brwi
śnie widziałam dokładnie moje brwi. Były bardzo przerzedzone, króciutkie czarne włoski rosły w dużych odstępach. Nie pamiętam dobrze, ale chyba lewa brew była w gorszym stanie. To wszystko robiło wrażenie jakby ktoś te brwi wyskubał, a one teraz nieśmiało odrastały. Zastanawiałam się co robić. Myślałam, że kiedy będę robić makijaż to je kredką pomaluję sprawiając, że będą wyglądały na gęstsze.
Zakup alkoholu
Jacyś młodzi mężczyźni, można powiedzieć chłopaki, wykonywali u mnie remont mieszkania. Zapytałam co chcą w zamian, a oni oświadczyli że chcą butelkę wódki. Podobno niedawno na rynku pojawiła się bardzo tania a jednocześnie bardzo dobra wódka. I świetnie nadaje się do sporządzania drinków. Zatem chcą takie pół litra. Zgodziłam się i poszłam do sklepu monopolowego. Była w nim kolejka. Wypatrzyłam ostatnią butelkę tego alkoholu na najwyższej półce w samym kącie. Była prawie niewidoczna. Pomyślałam, że została ta wódka wykupiona. Pokazałam sklepowej co chcę, musiała sobie jakoś poradzić by z tego miejsca pod samym sufitem ściągnąć flaszkę. Była z przeźroczystego szkła, wąska, zgrabna.
Wizyta u bardzo znanej osoby
Gdzieś mieszkała bardzo sławna i mądra osoba, takie guru,  dalajlama, mistrz. I ludzie do tej osoby ściągali, ale droga była bardzo trudna. Specjalnie stworzono taki tor przeszkód. Ja wpierw byłam w takiej  nowo wybudowanej szkole  i miałam tam zajęcia na basenie, ale tak ktoś zaprojektował te baseny, bo były trzy,  że trudno było do nich trafić, zwłaszcza za pierwszym razem. I właśnie w tej szkole był ten tor przeszkód do tej znanej osobistości. Widziałam takie półki skalne, po których ludzie się wspinali. Bardzo łatwo było spaść i się zabić. Na końcu był taki most pułapka. Wąski z dziurą. Miałam dość, pamiętałam, że już raz tę drogę przechodziłam, ale teraz powiedziałam sobie koniec z tym. Kazałam takiej niby świcie tej osoby siebie zaanonsować. Powiedziałam jak się nazywam. Bardzo szybko zostałam do niej zaprowadzona, okazało się, że się znamy. Wiedziałam to już wcześniej. Ta kobieta na mój widok się ucieszyła. Przypominała mi D.G. Chwilę pogadałyśmy i ona spytała co zrobiłam z tym co mi poprzednio dała. To były takie złote elementy. Powiedziałam, że zrobiłam kolczyki. I że zaraz jej pokażę. Szybko znalazłam się w domu i zaczęłam szukać tych kolczyków. Miałam ich kilka par, wszystkie przepiękne, ze szczerego złota. Wykwintne, pełne szyku i smaku. Misterna robota. Najlepszy jubiler by się ich nie powstydził a to ja sama je wszystkie zrobiłam. Szczególnie mi zależało by pokazać te, które wykonałam z elementów podarowanych mi przez tę sławną osobę.

niedziela, 22 maja 2016

Niemcy

Mąż wchodzi do pokoju. Na ekranie telewizora mecz. Pytanie do córki:
-Kto z kim gra?
-Lewandowski z Piszczkiem.
(Dla niewtajemniczonych: mecz finałowy Pucharu Niemiec Bayern – Borussia)

niedziela, 8 maja 2016

środa, 27 kwietnia 2016

Rower

Śniłam tej nocy, że jeżdżę na rowerze, który przypominał ten który miałam. Posiadałam pełną świadomość tego co przeszłam, czyli wypadku i jego następstw, ale nie bałam się. Jeździłam szybko, sprawnie, tyle że dwa razy w tej jeździe sprawdzałam hamulce. Kiedy próbowałam pedałami kręcić do tyłu, hamowania nie było. To jednak nie przeszkadzało w jeździe.

wtorek, 19 kwietnia 2016

Sezon grillowy

To jeszcze było przed Świętami. Znajomy córki spytał ją co dostała czy dostanie na zajączka. Powiedziała, że o tej tradycji dowiedziała się mając 15 lat i żadnych prezentów z okazji Wielkanocy sobie nie dajemy. Zatem był ciekawy jak te Święta obchodzimy i czy w ogóle je obchodzimy. Odpowiedziała, że jak tylko jest ładnie, to spędzamy niedzielę na łonie natury. Ognisko, pieczenie kiełbasek, jakiegoś mięsa, i oczywiście gotowanie jajek. Przez chwilę ten znajomy się zastanawiał, a potem powiedział:
-To nie życzę Ci miłych Świąt, ale udanego otwarcia sezonu grillowego.
Tak sobie myślę, że utrafił w sedno.
Jak było? Ciepło, nawet trochę się opalałam. Jajka, sernik, kiełbaski. Gorąca herbata. Dym z ogniska. Kolorowo, słonecznie, sympatycznie. 



Zajrzałam do kryjówki zimowej małej jaszczurki, którą odkryłam w listopadzie. Dalej spała, choć jej koleżanka wygrzewała się na kawałku papy. 



Porównałam stan nogi. Upłynął prawie rok od wypadku. Nie jest dobrze, nie jest źle. Jest, można powiedzieć,  nieźle. Chcę uwierzyć, że:
Ja jeszcze z wiosną się rozkręcę, Ja jeszcze z wiosną się roztańczę!

wtorek, 29 marca 2016

Becik

Sen sprzed trzech dni. 
Opiekowałam się niemowlęciem. Miało jakieś pół roku i chyba był to chłopiec. Było ubrane w kombinezon, ale uważałam, że to za mało by ochronić je przed zimnem, tym bardziej że  ubranko było dość cienkie. Miałam do dyspozycji porządny koc i zastanawiam się jak najlepiej owinąć nim dziecko. Oczami wyobraźni widziałam taką kopertę-becik. W śnie bardzo dbałam o to dziecko, choć nie było ono moje.

piątek, 25 marca 2016

Radość

Kiedy na torcie zdmuchiwałam świeczkę, to miałam jedno życzenie: Odzyskać radość życia. Prosząc o podpowiedź jak, dostałam to:
Boskie poczucie humoru bywa urokliwe.

Plany

Mam plany, zgrabnie ułożone jak kawałki puzzli. I tylko lekko płoszy to wszystko myśl, że w tamtym roku też tak zgrabnie wszystko poukładałam i jedna sekunda ze źle podjętą decyzją wszystko to zniszczyła, cały misterny plan. (Zaś z jej skutkami możliwe, że będę się borykać do końca życia.) Zatem wpierw morze, kochany Bałtyk. Po obejrzeniu filmiku z pobytu przyjaciółki nad Indyjskim Oceanem, jeszcze bardziej stał mi się bliski. Tamta plaża ze spacerującymi krowami i te wysokie, silne fale przy samym brzegu nawet przy pięknej pogodzie, nie wzbudziły mego entuzjazmu, a wręcz odrzuciły od tamtej wielkiej wody. Nasza  jeszcze bardziej zyskała w moich oczach. Zatem skoro poczułam, że bardzo muszem nad morze, to dość gładko to załatwiłam. Koniec czerwca do połowy lipca. Potem, hm... aquapark, zoo, botanic garden, a w sierpniu Ciechocinek i może parę wyjazdów za miasto.

poniedziałek, 21 marca 2016

Szczoteczka

Sen sprzed kilku dni. Chyba mam myć zęby, patrzę na moją szczoteczkę do zębów i słyszę głos, chyba córki, który informuje mnie, że mój mąż korzysta z mojej szczoteczki. Tam na niej zawsze zostaje po moim myciu trochę pasty do zębów i on to wykorzystuje. Nie przeszkadzało mi to w śnie i zdawało się w porządku.

Sny wleniowe 2

No tak... trzeba nadrobić zaległości snowe, jakoś nie specjalnie mi się chce.  Nie chcem ale muszem.
Wleń 
13-14 stycznia 2016
Czerwone owady
Czerwone larwy jakiś robaków. Zastanawiam się jak ich  pozbyć. Potem dojrzały ciemnoczerwonej barwy owad, trochę jak połączenie ważki z szarańczą, leci prosto na mnie. Odganiam go od twarzy, czuję go we włosach, gwałtownym ruchem ręki chcę się go pozbyć. Budzę się. Boli mnie noga. Piecze. Jest gorąca. Nie mogę trzymać jej pod kołdrą, choć poprzedniej nocy wszystko było okej. Robię zimny okład na to rozpalone miejsce i dopiero wtedy mogę zasnąć.
14-15 stycznia 2016
Pamiętam jedynie fragment snu. Ja i mąż mamy remontować mieszkanie. Czuję u niego chęć i zapał. Jedziemy do sklepu po materiały budowlane. Dostrzegam jak bardzo dziwne jest niebo nad miastem. Kolor intensywnej żółci, pomarańczy. Są też jakieś łuny. To gdzieś niedaleko jest atak, toczy się wojna. Ale to jeszcze do nas nie dotarło. Jest spokój, a ludzie są nieświadomi zbliżającego się zagrożenia. Widzę na niebie jakby poziome trąby powietrzne. Mam świadomość, że to dobrze że będziemy mieć te materiały budowlane, bo teraz to wszystko jest dostępne, bez trudu można kupić, potem już tak nie będzie. A my, w razie uszkodzeń naszego domu, będziemy mogli to naprawić. Widzę męża jak daje do sklepowego wózka spore ilości worków. To chyba cement, albo jakaś zaprawa. Wiem, że będzie to potrzebne.
18-19 stycznia 2016
Pisklaki
Śniłam, że jestem u kogoś przed domem. Idąc nadepnęłam na coś. Tak mi się przynajmniej wydawało. Wpierw zobaczyłam rozdeptane pisklę. Poczułam się okropnie, ale okazało się to nieprawdą. To były dwa pisklaki już wyrośnięte. Były całe i żywe. Jeden trochę większy. Nie uciekały. Patrzyły dużymi oczyma. Były jeszcze takie nieforemne, niemal brzydkie. Pogłaskałam większego po główce i zadałam takie retoryczne pytanie trochę w powietrze, trochę do córki: 
-No i co ja mam zrobić? 
Wiedziałam przy tym, że nie zostaje mi nic innego jak zająć się tymi ptaszkami.
19-20 stycznia 2016
Zupa
Fragment snu. jestem zła taka... głęboko zraniona, bo mąż kolejny raz zachował się niewłaściwie. Widzę jak wlał do jakiegoś plastikowego naczynia zupę-krupnik, który ugotowałam. Po pierwsze to ten pojemnik się do tego kompletnie nie nadawał. Zupa wyciekła i pobrudziła torbę. Po drugie to nie zapytał się mnie co z tą zupą chcę zrobić, tylko sam podjął decyzję. Nietrafną. Patrzyłam na niego, takiego naburmuszonego, wycofanego. Widziałam też jak w takim niedużym gąsiorku jak na wino, jest ta zupa, tam ją trzyma.
Ten nastrój takiego złego humoru, takiego ciężaru, towarzyszył mi po przebudzeniu i w ciągu dnia. Potem zadzwoniła przyjaciółka z propozycja uczestnictwa w ostatkach, to miała być potańcówka w karnawale. Zgodziłam się i jeszcze zadzwoniłam do męża czy też ze mną pójdzie. I wtedy to poczułam, to jego wycofanie, niezadowolenie, niechęć. Ta jego gra "byle moja chata z kraja".  

niedziela, 10 stycznia 2016

Dusza i ciało

„- Idź na przód i nie zwracaj na mnie uwagi- powiedziała Dusza do Ciała, ponieważ ON i tak mnie nie słucha.
– Zachoruję – odpowiedziało Ciało- i wtedy zacznie Cię słuchać”.
(Vistara H.Haiduk)

Niedobrze

Najpierw poczułam przenikliwe zimno na wysokości serca. Niedobrze –pomyślałam. Potem nad ranem zaczęłam "chrobotać" - w czasie oddychania wydawałam takie odgłosy jak kot, który mruczy. Niedobrze, niedobrze. Tak zaczynało się szpitalne zapalenie płuc. Poprzedniej nocy miałam sen. Widziałam moje płuca. Całe były rozpalone. I znów rano "chrobotanie". Dzisiaj nad ranem zdecydowane "murmurando". A jutro wyjazd do Wlenia. Zaczynam się bać, jak to będzie. W czasie niedawnej relaksacji widziałam siebie nocą na Moście Pokoju. Refleksy na wodzie od świateł latarni od strony Ostrowa Tumskiego. Po drugiej stronie mój ulubiony piękny Most Grunwaldzki. Dlaczego tutaj, w mieście jestem? 



Odpowiedź sama przyszła. Głos naprowadził, że chodzi o Grunwald. Zwycięstwo nad tym co wydawało się niezwyciężone. Zaś jeśli chodzi o Most, to jego architekt załamał się przed samą generalną próbą na jego, czyli mostu, wytrzymałość, coś w pospiechu sprawdzając, doszedł do wniosku, że się pomylił, że most nie wytrzyma i się zawali. Ten człowiek popełnił samobójstwo. Najciemniej jest przed samym wschodem słońca, nie poddawaj się, przetrzymaj. 


Potem moją uwagę głos skierował na Ostrów Tumski. Przypomniał mi, że ten stary, ponad tysiącletni kompleks budynków uratowano przed powodzią bardzo prostymi metodami - kładzeniem worków z piaskiem. Pomogła wytrwałość i współpraca ludzi. A przecież wydawało się, że to miejsce jest bez szans. 
Nadal jestem pełna obaw... bardzo chcę mu zaufać... w końcu ten głos nigdy mnie nie zawiódł. Mąż i córka przypomnieli mi, że mam w Jeleniej wysiąść na trzecim przystanku. Zapamiętałam już wcześniej jaka to ulica. Mąż się zdziwił, gdy powiedziałam: Obrońców Pokoju. Bo od razu skojarzyłam to z Mostem Pokoju, na którym stałam w wizji na jawie.



wtorek, 5 stycznia 2016

Nocy?

Słucham na dobry początek dnia, a może nocy?: 
https://www.youtube.com/watch?v=hI_XWQU8YF8

Żałoba

Przeczytałam w Spektrum der Wissenschaft artykuł na temat żałoby, przeżywania jej... Coś zwróciło moją uwagę. Taki ukryty sens w zdaniu... i  moje niedowierzanie. ...chodziło o to, że naukowcy doszli do wniosku, że żałoba wywołuje u niektórych aktywację centrum nagrody w mózgu. Czysta perwersja? Co to ma być?. Kompensacja? Sama nie wiem.... Czy to prawda?... jestem trochę przerażona tym odkryciem. Może chodzi o to, że stan żałoby, smutku po stracie i kultywowanie go sprawia, że stajemy się w pewien sposób zależni od praktykowania go? Zależność... smutne to. Takie... rozpaczliwe... Jakby nie patrząc smutne. Przeczytałam to w biegu, nie wiem czy wrócę do tego tekstu... ale jest we mnie ważne pytanie, a nie znajduje na nie odpowiedzi. Na razie nie znajduję...

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Ptaszki

Sen z 2 na 3 stycznia 2016.
Kolorowy ptaszek
W nocy  miałam wiele snów, ale zapamiętałam tylko ten. Jest wiele ślicznych ptaszków, a mi udaje się jednego złapać. Wszedł do takiego niby domku - maleńkiej budki lęgowej.  Są dwa niewielkie otwory na przestrzał i ja je przytykam dłońmi, a ptaszek zostaje w środku uwięziony. Bez trudu go wyjmuję. Jest ślicznie ubarwiony, trochę jak żołna, 
ale jest mniejszy, bez takiego długiego ogonka i ciemnych barw. Tulę go w dłoniach, całuję,  a jednocześnie boję się, że może tego nie wytrzymać, że to dla niego bardzo stresujące i może przypłacić to życiem. Jest przecież dzikim stworzeniem. Waham się, są we mnie dwie tendencje: zatrzymać ptaszka - oczami wyobraźni widzę klatkę dla niego, albo go wypuścić. Mijają dwie godziny. Pojawia się poczucie winy, w końcu postanawiam zwierzę wypuścić. Otwieram okno, jest noc, ptaszek odzyskuje wolność. Znowu zastanawiam się czy nie był poddany zbyt długiemu stresowi, i czy w nocy da sobie rade, ale zaraz dociera do mnie, że przecież nocą się pojawił, więc da sobie radę, a w naturze zwierzęta są poddawane różnym traumatycznym wydarzeniom i że są dostosowane, to je nie zabija. Co innego gdybym zamknęła ptaszka na długo w klatce. Wtedy pewnie rano leżałby martwy na jej dnie. Czuje ulgę, że jest wszystko z nim w porządku.
Przypomniałam sobie, że w tej mojej Inwentaryzacji jest inny sen, zapisany jako pierwszy:

Tęsknota

I potem - może przede wszystkim potem - będę cię kochał i kiedyś dojdzie między nami do prawdziwych, wyczerpujących wyjaśnień - i wtedy już jakoś dopasujemy się do siebie, zetkniemy właściwymi krawędziami, rozwiążemy łamigłówkę: przeprowadzić z takiego to do takiego to punktu... tak, żeby ani razu... albo - nie odrywając ołówka... albo jeszcze jakoś inaczej... połączymy, przeprowadzimy i powstanie ze mnie i z ciebie ten jedyny w swoim rodzaju nasz wzór, do którego tak tęsknię.

niedziela, 3 stycznia 2016

Sprzymierzeńcy

Czytam książki Alice Miller. O trudnym dzieciństwie, mechanizmach obronnych i o tym jaki to ma wpływ na dorosłe życie i na historię ludzkości. Jest  mowa też o  tym jak ważne jest znalezienie kogoś, kto zrozumie co przeszliśmy i pomoże uporządkować przeszłość. Nazwać sprawy po imieniu. Pomoże uleczyć duszę i zachować w nas to, z czym przyszliśmy na tę Ziemię - zdolnością do miłości do siebie. Autorka nazywa taką osobę empatycznym świadkiem.
Znalazłam sen, nie wiem czyj, ale stanowi jakby symboliczny przekaz, kwintesencję tego o czym Miller pisze.
"Niebo i skały ciągnące się aż po horyzont, a gdzieś na tym pustkowiu
Mały chłopczyk ściskający kurczowo w swoich niewielkich dłoniach, krótką zieloną łodyżkę zakończoną niewielkim pąkiem. Gdy otworzył dłoń i spojrzał, jedyną jego myślą było skąd wziąć wodę. Zaczął iść przed siebie w nadziei, że jednak znajdzie wodę pośród tej skalistej pustyni i uda mu się uratować Kwiat.
W pewnej odległości pomiędzy skałami, dostrzegł kilka kropel, które były ułożone wzdłuż ścieżki. Podbiegł do nich, nachylił nad nimi jeszcze zieloną łodyżkę, a mały pączek wypił tych kilka życiodajnych kropel. Potrzeba było więcej, a przeciwności narastały, pojawiły się toczące brunatne kule, które chciały zrobić wszystko aby przeszkodzić chłopcu.
W tym momencie okazało się że nie jest sam i znikąd pojawili się sprzymierzeńcy, stanęli na drodze przeciwników i walczyli z nimi, by nasz bohater mógł iść dalej. Jeszcze kilka razy napotkał niewielkie skupiska kropel, dodawało mu to otuchy że jednak się uda. Kule robiły co mogły, ale nie na wiele im się to zdało, chłopiec dziwił się że ktoś mu pomaga, że nie jest sam i może liczyć na tak ogromną pomoc.
Gdy doszedł do niewielkiego wzniesienia, znalazł tam kolejną oazę kropel, nagle stał się mały cud, Kwiat gwałtownie zaczął rosnąć i rozkwitać. Pełen kolorów, błyszczący od kropel wody, był niczym esencją życia pośród pustynnych skał.
Tu też pojawiły się nieoczekiwane podpowiedzi, chłopiec nauczył się jak pielęgnować Kwiat i że powinien zaprzyjaźnić się z Pszczołą.
Chłopiec wciąż uczy się nowych rzeczy…"