Przekonałam się jak krucha jest moja pamięć o snach.
Zrobiłam wczoraj porządek w pracowni. Wszędzie było pełno papierów, karteluszek, porozkładanych czasopism, teczek, dokumentów. W zakamarkach zaś panoszył się kurz. Słowem bałagan total. Tylko Froci to nie przeszkadzało.
Potrzeba by było na dokładne uporządkowanie kilka godzin, ale ja dysponowałam niecałą godziną, więc choć kurz zniknął, podłoga czysta, a część papierów znalazła się tak gdzie ich miejsce, reszta, ułożonych w zgrabny stosik, czeka na swoją kolej. I właśnie przy tym porządkowaniu znalazłam zapisaną kartkę z własnym snem, tyle że nie skończyłam tego zapisu i teraz już niczego nie mogę sobie przypomnieć. Nitka się zerwała. A wtedy, gdy zapisywałam, byłam przekonana, że bez problemu wiem co dalej. Coś mi przerwało wtedy pracę i teraz już tego nie dokończę. A to co znalazłam na kartce:
Ktoś, jakaś rodzina, zajmowała się sprzedażą między innymi perfum. Ja sobie przeglądałam ten ich towar. I zwróciłam uwagę na taką sprzedaż wiązaną: dwa flakony takich samych perfum w żółtych flakonikach, a do tego dołączone korale z bursztynu. I to one, te korale, zwróciły moją uwagę. Były bardzo ładne. Zastanawiałam się nad kupnem, ale w końcu zrezygnowałam. Potem widziałam taką scenę:
To było niby w takich slamsach, trudno mi powiedzieć, ale był tam mężczyzna, Hindus. I był z nim chłopiec. To był jego synek i niechcący ten mężczyzna zrobił temu dziecku krzywdę, uderzył go w czoło. Między oczami. Teraz sobie uświadomiłam, pisząc, że to było w miejscu trzeciego oka. Matka chłopca bardzo troskliwie się nim zajmowała. Widziałam to wgniecenie, przez to trochę zniekształcona była twarz dziecka, a ojciec był z boku. Nie chciał się do nich zbliżyć, bo miał ogromne poczucie winy. Transformował je we wrogość do syna. Patrzyłam, obserwowałam i odczuwałam jednocześnie tę ogromną troską matki, jej zaangażowanie, niezłomność. Potem wróciłam do tej familii zajmującej się handlem i chciałam jeszcze...
Tu zapis się urywa. I moja pamięć też.
Sen przypomniał mi pewien obraz widziany na jednym z blogów:
Gustave Doré (1832-1883) - Les Saltimbanques (Entertainers), 1874
A to o koralach... już kiedyś także w śnie podobały mi się korale, ale były niebieskie.
Rozumiem, że chodzi o czakry, splotu słonecznego lub sakralną, kolor żółty i pomarańczowy, słowem bursztynowy. Jeśli chodzi o połączenie, to sakralna łączy się z czakrą trzeciego oka. To nasza intuicja, nos.
Tiaaa...zaczynam sen do mnie przemawiać...no nic, dla kogoś kto sny rozumie, to ja tutaj jestem jakby naga, ale trudno... Z drugiej strony jeśli ktoś rozumie sny, to jednocześnie też rozumie i inne sprawy. I snów nie wykorzystuje by siać zamęt.
Ostatnie zdjęcie jest z wystawy Harda Wenus
P.S. Pomocny link:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz