Kiedy najmłodszy syn był jeszcze mały, postanowiłam, że uszyję mu poduszkę z wyhaftowanym motywem, który pozwoliłam mu wybrać. Spodobał mu się wtedy królik wśród kwiatów. I ja tego zwierzaczka wyszyłam, ale jakoś nie starczyło mi potem ani czasu, ani motywacji, aby go dokończyć. Ostatnio robiąc porządki to niedokończone dziełko znalazlam. I... zabrałam się za kwiatki. Pomyślam, że to może być dobry sposób na oswojenie tego Roku Królika, który dla mnie jest taki hard. Wszak kwiaty to dobre uczucia, a ja w sumie króliki bardzo lubię. A wyszywanie tych krzyżyków działa na mnie ralaksująco.
Kilka dni temu postanowiłam Kamilowi przypomnieć o tym wybranym przez niego dawno temu motywie. Spojrzał i orzekł, że to faktycznie musiało być bardzo dawno. A ja jeszcze trochę pomacham igłą, skończę wyszywać, a potem uszyję sobie sympatycznego jaśka.
PS. A dzisiaj przybył do mnie z dalekich Chin różowy rabbit. Fajny ten postcrossing:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz