Leczenie się ze współuzależnienia bardzo przypomina proces dojrzewania. 

środa, 24 lipca 2013

Leniwiec na łonie natury


 

Nagły i niespodziewany urlop jak dar niebios. Szybka decyzja i...  tydzień pod namiotem w moim urokliwym zakątku pozostawił ślady na skórze w postaci opalenizny przesiąkniętej zapachem ogniska i kilku czerwonych komarowych bąbli. A na duszy... zielono mi. Tylko 16 km od Wielkiego Miasta, a co rano budziły mnie swym przenikliwym krzykiem-powitaniem przelatujące trzy żurawie. Zimorodki jak małe śmigające nad wodą pociski mieniącego się turkusu, znikały tak szybko jak się pojawiały. Para dostojnych śnieżnobiałych łabędzi tkwiła na środku jeziora niczym ozdoba na weselnym torcie. Rybitwy długimi i rozdwojonymi ogonami delikatnie muskały niebo. Trzciniak nonszalancki akrobata kołysał się na cienkim listowiu. Matka łyska wodziła swe małe co jakiś czas wydając ostrzegawczy dźwięk jak nienaoliwione drzwi w starym zamczysku. Gruba jaszczurka ciekawie mi się przyglądała, przechylając zalotnie główkę,  a zaskroniec patrolował swój teren szybko przepływając i zmuszając żaby do ucieczki. Wieczorem zaś ukazywał się nietoperz nad taflą wody, swym lotem przypominając dobrze wstawioną jaskółkę. A rozgrzane słońcem cudowne lenistwo było zaś moim udziałem.




Prezenty

Ukradziono mi rower. Przykra sprawa i kosztowna. Pomyślałam, że mogę zrobić jedno: do rowerowych kół doczepiłam mentalnie "prezent" dla złodzieja: wszystkie moje problemy - czarne, ciężkie i lepkie wstążki.
Na początek dostałam zgodę kogoś na coś, na czym mi zależało, a na co ta osoba dzień wcześniej absolutnie nie chciała się zgodzić. No i odnalazło się coś w nienaruszonym stanie co uważałam (byłam święcie przekonana) zostało zbite i jest nie do odzyskania. Niby drobiazg, ale bardzo ucieszył. Lżej na duszy.


Odpoczynek

Ostatnio niewiele mi się śni, za to ja śnię się wielu osobom i to wielokrotnie:). Myślę, że moja dusza potrzebuje odpoczynku. Ale tu te kilka moich snów z ostatnich dni:
Rekiny
Jestem ja, mąż i nasze dzieci na jakimś niby molo, niby betonowej konstrukcji, takim wale. Jest tam wielu ludzi. W morzu wiem że pływają rekiny, choć ich nie widzę, jestem tyłem do morza. Leżę na stromej części wału, nie mogę się podnieść, więc trochę niezgrabnie niczym foka, czołgam się próbując dostać się na płaską powierzchnie w górze, by tam bezpiecznie stanąć na własnych nogach. Nagle zaczynam się zsuwać prosto do morza. Jestem przerażona, a nikt nie tylko nie pomaga mi, ale kompletnie na mnie nie zwraca uwagi. Krzyczę do męża, ale on też nie zwraca na mnie uwagi.
Walka
Ja i mąż jesteśmy w jakim hotelu czy pensjonacie. Ale zakwaterowani w różnych pokojach. Ja jestem sama a mąż z jakimś  kilkoma kolegami. Idę zobaczy  wodę, (jezioro? morze?) nad którą jesteśmy. Dostrzegam piękną rybę o długich, białych płetwach, która majestatycznie odpływa. Potem nagle widzę dwie ryby, coś jak morskie potwory, jedna jasna, druga ciemna, stają na przeciw siebie tak pionowo i zaczynają walczyć. Ponieważ są takie same co do wielkości, więc walka jest wyrównana. Ich starcie wywołuje potężne fale, niektórzy ludzie świetnie się przy tym bawią uprawiając surfing. Mnie dziwi, że tak niezbyt duże ryby, swoją walką mogą wywołać takie potężne fale.
Rudy kotek
To sen z ostatniej nocy. Całego nie pamiętam, tylko to jak mały rudy kociak pogryzł kilkoro dzieci. Stało się dla mnie jasne, że był chory na wściekliznę i roznosił groźną chorobę, byłam tym przejęta.

Z zakamarków


Wyciągam je z zakamarków, może są tu, może gdzie indziej, to nieistotne. Ważne jest to, że ich potrzebuję, ich przypomnienia, drogowskazu, tu i teraz. Zatem niech się przypomną, zaistnieją.
Idę przez jakieś wysokie trawy. Obie ręce mam zajęte, bo trzymam do piersi przytulone gąsiątko. Jest mglisto i szaro, noc. Trawy są tak wysokie i gęste, że z trudnością udaje mi się przez nie przedzierać, aż bolą mnie ręce. Mam je zajęte bo ochraniam pisklę, a ramionami rozdzieram trawy. W pewnym momencie, gdy już jestem na jakiejś polanie, atakuje mnie dziki, biały koń. Próbuję się jakoś bronić, on staje dęba, jest wściekły. Wtedy pojawia się chłopak i to na niego rzuca się zwierzę. Ja postanawiam chronić gąsiątko, a tego chłopaka, choć mi go szkoda, chcę pozostawić na pastwę konia. Ale w pewnym momencie widzę, że chłopak ma w rękach koniec sznura, na którym jest koń. Zatrzymuję się i pomagam chłopakowi uporać się z wściekle atakującym czworonogiem. Teraz jesteśmy ja i ten chłopak razem. Trzymamy się za ręce i idziemy przez jakieś łąki, trawy, ale już nie tak wysokie. Pojawia się mój pies Dobra, czarna suka. Towarzyszy nam. Nagle widzę jak wypada na nas sfora obcych psów, choć wyglądem przypominają mojego. Też są czarne. Mój pies, mimo że jeden, dzielnie nas broni przed zgrają. Wiem, że sobie poradzi. Budzę się.


Sen Kamila zapisany 27 lipca 2003 tak jak go przekazywał, miał wtedy skończone 9 lat.
Przesuwały się obrazki, miały jasne tło. Dziewczyna była ładna, blond długie włosy, kręcone. Ona przyszła do lekarza, a lekarz powiedział, że ma chorobę, której nie można uleczyć. I że za 3 miesiące umrze, ale ma też szansę uleczyć się, ale sama. Pokazane było, że szuka pracy, jest uśmiechnięta. Ona miała dzieci. W ogródku bawi się z dziećmi, plewi, podlewa. Ma czas. Znalazła pracę i wyzdrowiała.


16 kwietnia 2008
Nad ranem miałam sen. Było w nim wiele szczegółów, nie wszystko zapamiętałam, ale chyba najważniejszy był klimat – byłam otoczona opieką, wsparciem, czułam ciepło. W tym śnie wiedziałam o sytuacji między mną a mężem. O mającej nastąpić terapii. Miałam przeprowadzić się do nowego domu, ale on dopiero powstawał. Był zbudowany na zboczu górki. W realu jest ona w parku, w zimie dzieci zjeżdżają z niej na sankach. Były już drewniane ściany, trochę martwiłam się, jak będę chodzić po mieszkaniu z krzywą podłogą i że meble będą się zsuwać, ale wpadłam na pomysł, że świetnie rozwiążą ten problem schody-podesty. Wystarczy je zbudować. Przychodziło dwóch mężczyzn, chyba mieli pomóc przy pracach budowlanych, bo czułam, że chcą. Mąż w śnie nie występował, choć wiedziałam, że jest. Obaj ci mężczyźni chcieliby się ze mną związać, choć wyczuwałam swoją i ich lekką nieśmiałość. Ale przychodzili, byli uczynni. Jeden był starszy, a drugi młodszy ode mnie. Był ten starszy, był w piżamie, rozmawialiśmy o czymś. Zauważyłam, że ta piżama jakoś się tak rozchyliła, że był trochę nagi. Udałam, że nie widzę, on się w pewnym momencie spostrzegł, szybko poprawił spodnie, a ja udawałam, że nic nie zauważyłam. Czułam jednak jego zażenowanie. Potem byłam z jakąś dziewczyną, którą ja w śnie znałam i bardzo mi chciała pomóc przy urządzaniu domu. Omawiałyśmy coś, gdy zjawił się ten młodszy mężczyzna. Coś ta dziewczyna mówiła, między innymi, że jestem atrakcyjna. Więc powiedziałam do niej, a pośrednio do tego chłopaka:
-A taki pan Edziu to by mnie chciał?
Ten mężczyzna stał za mną. Poczułam jak mnie obejmuje i przytula dając do zrozumienia, że bardzo by chciał. Roześmiałam się, ale nagle zdałam sobie sprawę, jakie to przyjemne być przytulaną. Ile daje ciepła. I że tak czasem obejmuje mnie mąż. I że temu mężczyźnie bardzo na mnie zależy i potrzebne były słowa zachęty, aby mi to okazać. Z całego snu było dla mnie ważne to odczucie, że jestem otoczona ludźmi, którzy mnie cenią, są mną zainteresowani, chcą pomóc. I że jestem całkowicie akceptowana. I szanowana. I że pociągam też seksualnie.
Sprawdziłam co znaczy imię Edziu pismem dziecka wewnętrznego. Jest to ktoś, kto otacza opieką dom, rodzinę i zwierzęta, czasem jest w dobrym nastroju, czasem złym, słowem jest zmienny w nastrojach.

Kobieta – tleniona blondynka, krótko obcięte włosy, głębokie zmarszczki. 40-46 lat. I mężczyzna – ciemny szatyn. Oboje szczupli. On pilnuje jej. Są razem. Wszystko sprawdza. Ją to denerwuje. Jest zła. Oboje robią sobie na złość. Jest śmieszna scena, kiedy kobieta ma w ręce kubek z wodą, żeby podlać kwiaty, a mężczyzna pełen podejrzeń każe jej pokazać co tam jest. Oboje w końcu taka scena lekko rozśmiesza. Teraz jestem już tą kobietą w tym śnie. Pokazuję mu kwiaty w ogrodzie, którymi zajmowała się ona. Są to przede wszystkim piękne floksy w różnych odcieniach różowego. Prześwieca przez płatki słońce. W ogóle w ogrodzie są zwykłe kwiaty : szafirki i pomarańczowe nagietki. Są zadbane. Cieszę się kolorami, wącham kwiaty i podaję mężczyźnie. Widzę, że zapach mu się podoba, rozluźnia się. Staje się spokojny, ośmielony. Najbardziej podobają mu się floksy, są dwa razy wyższe od pozostałych kwiatów. Ten ogród to w sumie jedna, zadbana prostokątna rabata. W śnie zwracam uwagę, że szafirki i nagietki są tej samej wysokości. Podaję mężczyźnie gałązkę floksów. Wiem, że nie tylko kwiaty mu się podobają. Czuję jego sympatię do mnie.