Leczenie się ze współuzależnienia bardzo przypomina proces dojrzewania. 

niedziela, 29 grudnia 2013

Przed snem

Przed snem słucham:
Jak bym wiedziała czym jest
To szczęście co rzadko zdarza się
Gdyby ból obcy był mi
Za ból mój miły dziękuję ci

Choć uciekałam
Zawsze wracałam
Z przypływem morza łez
Trudno kochać
Lecz... Lecz trudniej jest
Nie kochać wcale cię

Czy usłyszałabym szept
Jakim to miłość wyznaje się
Gdybym nie znała słów złych
Za te złe słowa dziękuję ci

Choć uciekałam
Zawsze wracałam
Z przypływem morza łez
Trudno kochać
Lecz... Lecz trudniej jest

Nie kochać wcale cię

http://www.youtube.com/watch?v=0WrAvwViyLc

sobota, 28 grudnia 2013

Lekkość bytu

Sen sprzed kilku dni nad ranem:
Jest jakiś kataklizm, wojna, moje mieszkanie zbombardowane, zniszczone, zrujnowane, zgliszcza... myśl kieruję w stronę piwnicy, że tam mam jeszcze jakieś swoje rzeczy, że coś pozostało, ale zaraz wiem, widzę, że to też ulega zagładzie, wybijają rury, woda z fekaliami zalewa wszystko. Nie mam nic. Ani nikogo. Jestem sama. I nagle taka myśl, że już o nic nie muszę się martwić, zabiegać, szukać, pilnować. Wolność i lekkość. Jakby zdjęto ze mnie ciężar.
Obudziłam się i pierwszą myślą było, że to sen o śmierciCzy dosłownie?... Zbiegło się to z remontem i koniecznością wyniesienia wszystkiego z salonu; mebli, ubrań, książek itd. Jak w to obrosłam, ile tego. Pomyślałam, że po remoncie wiele z tego już tu nie wróci. Zrobię ostrą selekcję.
Są we mnie dwie tendencje, by gromadzić, obrastać w rzeczy, te wszystkie "przydasie"  a z drugiej strony taki minimalizm, ograniczenie to minimum. Jakby Moje Ja to były dwie istoty o całkiem różnych zapatrywaniach.
Teraz nie mogę sobie przypomnieć czy sen był przed czy po obejrzeniu filmu z  Sophie Marceau i Monicą Bellucci "Nie oglądaj się".

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Delikatne okruchy

Sen o pocałunkach jeszcze we mnie krąży, choć już zasnuty delikatną mgiełką oddzielającą mnie od tego stanu szczęśliwości. Szkoda. Wpadają w oko, ucho i ręce małe okruchy czegoś, co gdzieś tam do snu nawiązuje. 
Zaproszenie do telewizyjnego teatru. Oglądamy "Udręka życia", która na pewno mnie nie dręczy. Seniuk z Gajosem śpiewa: "Bo deszcz pada na świecie, a noce są zimne. I nie można przeżyć tego życia bez przytulenia".
Syn przynosi stare "Zwierciadło", a tam wywiad z Seniuk i czytam takie zdanie: "Ja byłam zawsze bardzo krytykowana przez moją mamę, bardzo przeżywałam brak jej akceptacji. Dlatego chwale córkę, a jeżeli krytykuje, staram się to robić tak, żeby jej nie dotknąć, bo wiem jakie to bolesne."
Podnoszę na ulicy zardzewiały kapsel Tymbarka, oczyszczam  napis w środku, czytam: CAŁUSEM KURZ Z UCZUĆ ZRZUĆ.
Wczoraj wieczorem obejrzałam film o sile jednego pocałunku - "Delikatność".


We mnie deszcz, deszcz...słońce cudne zaś za oknami. Dobra pogoda by je umyć z kurzu.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Pocałunki

Sen z ostatniej nocy:
Jestem opiekunką kilkuosobowej grupy dzieciaków. Rocznikowo to szkoła podstawowa, w przedziale 9-11 lat. To niby kolonie, wycieczka, łono natury. Jest ze mną też jakiś chłopak. Rozkwita między nami uczucie, ja jestem w tym śnie w wieku tego chłopaka. Gdzieś na dnie duszy była we mnie obawa przed męskością, brak zaufania, ale tu żywo odczuwam, że jestem kochana, że jest to prawdziwe uczucie. Co chwilę całujemy się i sprawia nam to ogromną radość. Jest tak jak czasem widzi się na filmach, że para się całuje a kamera krąży i ma się wrażenie, że to ta para tak się obraca. A w śnie to my się tak obracamy, to z radości, z poczucia szczęścia, które nas rozpiera. Pojawia się przed nami porośnięta zieloną trawa  spora skarpa. Jedno czy dwoje dzieci zbiega w dół, widać ścianę sporego zagajnika w oddali. Chłopak jest zaniepokojony, ostrzega, że z tego lasu mogą wybiec dziki. Trochę mam obawy, ale wypada mi małe okrągłe lusterko i toczy się w dół, więc zbiegam po tej trawie za nim, mam w sobie jeszcze to uczucie radości, które dodaje mi skrzydeł i odwagi. Gdy jestem na dole zastanawiam się jak bezpiecznie dzieciaki zabrać do góry, rozglądam się za innym, mniej stromym wejściem.
Z całego snu najbardziej przemówiło do mnie to jak bardzo odczułam to pierwsze zakochanie, pełne siły i delikatności, jak mnie ono uwzniośliło, jak było piękne. Jak bardzo spragniona byłam pocałunków.

piątek, 22 listopada 2013

W jaskini

Prawie co wieczór w czasie choroby rozmawiałam z przyjaciółką przez telefon, a potem ona robiła dla mnie relaksację. Coraz szybciej wchodziłam w te stany wyciszenia. Ostatnio przeżyłam coś, wizje jakby innego życia, może swojego wcielenia? Przyjaciółka zaproponowała w medytacji podróż w głąb jaskini. To akurat nie było miejsce do którego miałam szczególną ochotę się udać, ale ruszyłam za jej głosem i nagle znalazłam się w oświetlonej ogniem grocie. Było przyjemnie. Byłam wyrostkiem, trudno mi powiedzieć nawet czy chłopakiem czy dziewczyną, raczej dziewczyną i przyglądałam się z zainteresowaniem  jak kobieta  zszywa kawałki skóry. W tym wszystkim najważniejsza była ta atmosfera spokoju, zaufania, bezpieczeństwa. W tym plemieniu wszyscy byli  wielką rodziną, dzieci chowały się wspólnie. To taka komuna gdzie zasada "każdy pracuje według możliwości i dostaje według potrzeb" była na porządku dziennym. Było mi dobrze. Gdy przyjaciółka spytała czym mam coś co należy do mnie, zobaczyłam zabawkę, małego niby jelonka zrobionego z korzenia. Wiązało się to z bardzo miłym wspomnieniem, to zrobił jakiś mężczyzna utalentowany artystycznie, i to było specjalnie dla mnie, gdy byłam mała. I że byłam dla niego kimś ważnym, że mnie bardzo lubił. Leżałam przy ognisku, bawiłam się jelonkiem, który podskakiwał na mojej dłoni i myślałam o tym, że mogłabym dać go małemu dziecku, bo sama już nim przestałam być. Najbardziej z całej wizji było dla mnie ważne to odczucie wspólnoty i to bezpieczeństwo, spokój. Nikt nikogo nie krytykował, nie popędzał, każdy wiedział co ma robić i robił to z przyjemnością, zaangażowaniem.
Za kilka dni przyjaciółka wróciła do tej wizji i poprosiła bym zobaczyła siebie już jako dorosłą osobę. Od razu zobaczyłam starą, wychudzoną kobietę. Jej piersi to były jakby spłaszczone dwa woreczki skóry. Była lekko zgarbiona, taka przykurczona. Już chyba nie bardzo mogła jeść, albo niewiele. Był w niej smutek, pragnienie odejścia i takie osamotnienie w grupie. Miała opiekę, ale nie było głębszych relacji. Ci, których znała w młodości, z którymi miała silne związki, odeszli. Teraz, mimo, że się nią opiekowano, to czuła się wyobcowana. Samotna w grupie, niepotrzebna. Chciała umrzeć i to się stało wkrótce. Jej ciało leżało w płytkim grobie, na boku. Było przykryte kilkuwarstwową stertą płaskich kamieni. Czułam w tym momencie, że wszystko jest tak jak ma być. Przyjaciółka zasugerowała bym spojrzała wstecz, do czasów młodości. Widziałam jak pracuję razem z grupą mężczyzn. Jestem niewysoka, ale mam sprężyste, silne ciało. Wybieraliśmy ryby z takich prymitywnych sieci. Czułam się przy tym bardzo dobrze. Tam kompletnie nie było tego osamotnienia. Była radość, poczucie dobrze wykonywanej pracy, która daje satysfakcję. Dobrze się czułam we własnym ciele. I czułam, że jestem lubiana. Kiedy przeniosłam się do swej starości, zdałam sobie sprawę, że nie miałam dzieci, chyba byłam bezpłodna i że mimo poprawnych stosunków z grupą, zabrakło tych bardzo osobistych, jakie ma się z najbliższymi. 

środa, 20 listopada 2013

W drodze na stację

Dawno nie pisałam, bo chorowałam i pisanie to  nie było "to co tygryski lubią najbardziej". Z resztą  czułam się tak źle, że na nic nie miałam ochoty. Zapamiętałam jeden sen z tego okresu.
Śpieszę się na pociąg. Jestem z małą dziewczynką. Dziecko gdzieś pobrudziło sobie całe rączki czymś bardzo klejącym. Jestem zdenerwowana, bo to ostatnia rzecz jakiej bym sobie mogłabym życzyć w podróży. Idę szybko ciągnąc małą i szukając gdzieś po drodze źródła wody. Idziemy przez jakieś stare podwórka, domy zniszczone, nieremontowane i tacy niezbyt przyjemni mieszkańcy. Szarpie małą i to jest wszystko na granicy już bólu. Mówię do niej podniesionym głosem. Z jednej strony wiem, że to małe dziecko i ma prawo do błędów, z drugiej moje zdenerwowanie i złość biorą górę i nie umiem wyluzować. Jest z nami moja przyjaciółka, obok jakby krok w tyle, widzę ją kątem oka. Ona wie to co ja, rozumie, ale nic nie mówi, jakby bała się mojej reakcji. Nie wtrąca się, bo to MOJE dziecko. Przyjaciółka ma ciemne ubranie i jest przygaszona, smutna. W końcu znajduję jakiś kran, myje małej rączki i już zwracam się do niej spokojnie coś tłumacząc, ale w środku jestem na siebie zła, nie lubię siebie za to zachowanie pełne złości i agresji... Ta dziewczynka jest podobna do mnie, gdy byłam mała. Idziemy szybko na stację. Nie mamy żadnych bagaży.

niedziela, 20 października 2013

Cudnie

Moich snów nie pamiętam, budzę się i nic. Za to codziennie wysłuchuję opowieści o snach przyjaciółki, długich, barwnych, ciekawych. Mam wrażenie, że śni za nas obie. Za to w weekendy, kiedy zamykam wieczorem oczy, widzę pełno grzybów, skutek tego co robię za dnia.
Szukam w lesie podgrzybków, prawdziwków, maślaków, zajączków i opieńków.  

Cudna ta jesień.
Nasuszyłam kwitów wrzosu, jest z tego dobra herbatka lecząca nerki. Akurat na zimę. Nawiązałam nowe znajomości, ciekawych ludzi poznaję. I odkryłam opuszczone gospodarstwo, miejsce, gdzie chciałabym w przyszłości zamieszkać. 

sobota, 21 września 2013

Włamywacze

Śniło mi się ostatnio, że do mojego mieszkania jakieś ktosie chcą się włamać. Prawie na całej wysokości drzwi były takie małe, okrągłe jasne zamki i niektóre z nich włamywacze próbowali otworzyć. Pilnowałam dzielnie tych drzwi przekręcając zamki, a wtedy zauważyłam, że zamaskowani mężczyźni chcą wykorzystać uchylone okno. Ujrzałam ciemną postać  i obudziłam się. Byłam już lekko zmarznięta, bo okno faktycznie było uchylone, a noc zimna. Momentalnie sen stał się dla mnie jasny: ci włamywacze to jakieś zarazki, zamki to mój układ immunologiczny, mieszkanie to mój organizm. Zamknęłam okno, dodatkowo przykryłam się kocem i chwaląc własną podświadomość, zasnęłam. Obudziłam się rześka, zdrowa i wypoczęta.

wtorek, 17 września 2013

Mgliście

Wraz z chłodem jesieni w duszy zaczyna pojawiać się nostalgia. Za czymś tęsknię i nie potrafię sama sobie odpowiedzieć za czym. Tak zawsze się dzieje o tej porze roku. Trochę jestem podobna do wędrownego ptaka, który w podnieceniu szykuje się do odlotu do ciepłych krajów. Tyle, że ja się nigdzie nie wybieram, a jednak czegoś pragnę, jakiejś zmiany. To jest niewyraźne, mgliste.
foto z ostatniej leśnej wędrówki w poszukiwaniu grzybów

sobota, 14 września 2013

Kilka fotek

Pada za oknem, chlupie w rynnach, plumka. W domu cisza, wszyscy jeszcze śpią. Wklejam kilka moich fotek, niech przypominają o słońcu, zapachu ogniska i pięknych widokach.





Summa summarum

Ostatnie dni lata przesiąknięte zapachem jesieni. Snów mniej, albo mniej zapamiętuję. Za to częściej śnię na jawie. Takie króciutkie obrazy-wizje. Czasem dokładnie pokazujące przyszłość, czasem używające do tego symboliki.
Mąż złapał coś, albo to zaczep. Ciągnie, zmaga się z oporem na końcu wędki. Zobaczyłam suma. Dokładnie to widziałam, że będzie to ryba i sum, szybko aparat by uwiecznić chwile i ... wielkie rozczarowanie, bo ryby nie było. Za tydzień pojechał beze mnie i było, jak powiedział dokładnie tak samo, to samo zmaganie, ta sama pogoda, tyle że był kilku kilogramowy sum. Więc zdjęcie byłoby dokładnie takie samo.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Zamiast wyszywanki


Wyjechaliśmy w piątek późnym popołudniem, a w niedzielę po śniadaniu deszcz wygonił nas do domu. Zdążyliśmy zwinąć namiot i prawie całą resztę rzeczy, nim ostrzegawcze pomrukiwania nadciągającej burzy sprowadziły ulewę. Ale było w sumie dobrze, nawet siedzenie w samochodzie i obserwowanie kropli wody przez zaparowane szyby niosło spokój, którego tak ostatnio potrzebuję i dostaję też sporo.
Zapomniałam zabrać mojej wyszywanki, kolorowe nitki muliny i kanwa zostały w domu.


Za to w tym szybkim i improwizowanym pakowaniu, zabrałam stary zeszyt z zapiskami. Więc w końcu zaczęłam go nad wodą przeglądać, a tam notatki z pobytu w Ciechocinku i ciechocińskie sny. Najdziwniejsze dla mnie było, że te sny całkiem zapomniałam, i gdyby nie zapisanie ich, z pewnością nigdy już bym do nich nie wróciła pamięcią. Tu zostawiam pierwszy, z pierwszej nocy na nowym miejscu.
Sen z 2 na 3 grudnia 2012
Jestem nad jakąś bardzo zimną wodą. Na środku jest coś niby wyspa. Ktoś musi na nią popłynąć.  Mąż chce to zrobić. Jestem z niego dumna, że to robi. Inni gdzieś go obserwują, a ja go w myślach zachęcam i wspieram, bo czuję, że ta woda go trochę przeraża. Skacze i dopływa do wyspy. Ja po pewnym czasie szykuję dla niego coś ciepłego do jedzenia i koc. I idę przez tę wodę, która sięga  mi zaledwie do pół łydki. W śnie to jest jakieś normalne, nie budzi mego zdziwienia, że mąż płynął w głębokiej, zimnej wodzie, a ja ją przechodzę. Dochodzę do wyspy. Tam jest coś jak szałas i mąż siedzi w kucki trochę przerażony i zmarznięty (czuję, że on czuje się osamotniony). Daję mu koc i jedzenie i myśl mi przelatuje, że trzeba to było przynieść szybciej.
Jakie to dziwne, że ten sen wyśniony ponad pół roku temu, dokładnie symbolizuje to co dzieje się w naszym małżeństwie, i ma też podpowiedź: kto w porę daje, ten dwa razy daje.

środa, 24 lipca 2013

Leniwiec na łonie natury


 

Nagły i niespodziewany urlop jak dar niebios. Szybka decyzja i...  tydzień pod namiotem w moim urokliwym zakątku pozostawił ślady na skórze w postaci opalenizny przesiąkniętej zapachem ogniska i kilku czerwonych komarowych bąbli. A na duszy... zielono mi. Tylko 16 km od Wielkiego Miasta, a co rano budziły mnie swym przenikliwym krzykiem-powitaniem przelatujące trzy żurawie. Zimorodki jak małe śmigające nad wodą pociski mieniącego się turkusu, znikały tak szybko jak się pojawiały. Para dostojnych śnieżnobiałych łabędzi tkwiła na środku jeziora niczym ozdoba na weselnym torcie. Rybitwy długimi i rozdwojonymi ogonami delikatnie muskały niebo. Trzciniak nonszalancki akrobata kołysał się na cienkim listowiu. Matka łyska wodziła swe małe co jakiś czas wydając ostrzegawczy dźwięk jak nienaoliwione drzwi w starym zamczysku. Gruba jaszczurka ciekawie mi się przyglądała, przechylając zalotnie główkę,  a zaskroniec patrolował swój teren szybko przepływając i zmuszając żaby do ucieczki. Wieczorem zaś ukazywał się nietoperz nad taflą wody, swym lotem przypominając dobrze wstawioną jaskółkę. A rozgrzane słońcem cudowne lenistwo było zaś moim udziałem.




Prezenty

Ukradziono mi rower. Przykra sprawa i kosztowna. Pomyślałam, że mogę zrobić jedno: do rowerowych kół doczepiłam mentalnie "prezent" dla złodzieja: wszystkie moje problemy - czarne, ciężkie i lepkie wstążki.
Na początek dostałam zgodę kogoś na coś, na czym mi zależało, a na co ta osoba dzień wcześniej absolutnie nie chciała się zgodzić. No i odnalazło się coś w nienaruszonym stanie co uważałam (byłam święcie przekonana) zostało zbite i jest nie do odzyskania. Niby drobiazg, ale bardzo ucieszył. Lżej na duszy.


Odpoczynek

Ostatnio niewiele mi się śni, za to ja śnię się wielu osobom i to wielokrotnie:). Myślę, że moja dusza potrzebuje odpoczynku. Ale tu te kilka moich snów z ostatnich dni:
Rekiny
Jestem ja, mąż i nasze dzieci na jakimś niby molo, niby betonowej konstrukcji, takim wale. Jest tam wielu ludzi. W morzu wiem że pływają rekiny, choć ich nie widzę, jestem tyłem do morza. Leżę na stromej części wału, nie mogę się podnieść, więc trochę niezgrabnie niczym foka, czołgam się próbując dostać się na płaską powierzchnie w górze, by tam bezpiecznie stanąć na własnych nogach. Nagle zaczynam się zsuwać prosto do morza. Jestem przerażona, a nikt nie tylko nie pomaga mi, ale kompletnie na mnie nie zwraca uwagi. Krzyczę do męża, ale on też nie zwraca na mnie uwagi.
Walka
Ja i mąż jesteśmy w jakim hotelu czy pensjonacie. Ale zakwaterowani w różnych pokojach. Ja jestem sama a mąż z jakimś  kilkoma kolegami. Idę zobaczy  wodę, (jezioro? morze?) nad którą jesteśmy. Dostrzegam piękną rybę o długich, białych płetwach, która majestatycznie odpływa. Potem nagle widzę dwie ryby, coś jak morskie potwory, jedna jasna, druga ciemna, stają na przeciw siebie tak pionowo i zaczynają walczyć. Ponieważ są takie same co do wielkości, więc walka jest wyrównana. Ich starcie wywołuje potężne fale, niektórzy ludzie świetnie się przy tym bawią uprawiając surfing. Mnie dziwi, że tak niezbyt duże ryby, swoją walką mogą wywołać takie potężne fale.
Rudy kotek
To sen z ostatniej nocy. Całego nie pamiętam, tylko to jak mały rudy kociak pogryzł kilkoro dzieci. Stało się dla mnie jasne, że był chory na wściekliznę i roznosił groźną chorobę, byłam tym przejęta.

Z zakamarków


Wyciągam je z zakamarków, może są tu, może gdzie indziej, to nieistotne. Ważne jest to, że ich potrzebuję, ich przypomnienia, drogowskazu, tu i teraz. Zatem niech się przypomną, zaistnieją.
Idę przez jakieś wysokie trawy. Obie ręce mam zajęte, bo trzymam do piersi przytulone gąsiątko. Jest mglisto i szaro, noc. Trawy są tak wysokie i gęste, że z trudnością udaje mi się przez nie przedzierać, aż bolą mnie ręce. Mam je zajęte bo ochraniam pisklę, a ramionami rozdzieram trawy. W pewnym momencie, gdy już jestem na jakiejś polanie, atakuje mnie dziki, biały koń. Próbuję się jakoś bronić, on staje dęba, jest wściekły. Wtedy pojawia się chłopak i to na niego rzuca się zwierzę. Ja postanawiam chronić gąsiątko, a tego chłopaka, choć mi go szkoda, chcę pozostawić na pastwę konia. Ale w pewnym momencie widzę, że chłopak ma w rękach koniec sznura, na którym jest koń. Zatrzymuję się i pomagam chłopakowi uporać się z wściekle atakującym czworonogiem. Teraz jesteśmy ja i ten chłopak razem. Trzymamy się za ręce i idziemy przez jakieś łąki, trawy, ale już nie tak wysokie. Pojawia się mój pies Dobra, czarna suka. Towarzyszy nam. Nagle widzę jak wypada na nas sfora obcych psów, choć wyglądem przypominają mojego. Też są czarne. Mój pies, mimo że jeden, dzielnie nas broni przed zgrają. Wiem, że sobie poradzi. Budzę się.


Sen Kamila zapisany 27 lipca 2003 tak jak go przekazywał, miał wtedy skończone 9 lat.
Przesuwały się obrazki, miały jasne tło. Dziewczyna była ładna, blond długie włosy, kręcone. Ona przyszła do lekarza, a lekarz powiedział, że ma chorobę, której nie można uleczyć. I że za 3 miesiące umrze, ale ma też szansę uleczyć się, ale sama. Pokazane było, że szuka pracy, jest uśmiechnięta. Ona miała dzieci. W ogródku bawi się z dziećmi, plewi, podlewa. Ma czas. Znalazła pracę i wyzdrowiała.


16 kwietnia 2008
Nad ranem miałam sen. Było w nim wiele szczegółów, nie wszystko zapamiętałam, ale chyba najważniejszy był klimat – byłam otoczona opieką, wsparciem, czułam ciepło. W tym śnie wiedziałam o sytuacji między mną a mężem. O mającej nastąpić terapii. Miałam przeprowadzić się do nowego domu, ale on dopiero powstawał. Był zbudowany na zboczu górki. W realu jest ona w parku, w zimie dzieci zjeżdżają z niej na sankach. Były już drewniane ściany, trochę martwiłam się, jak będę chodzić po mieszkaniu z krzywą podłogą i że meble będą się zsuwać, ale wpadłam na pomysł, że świetnie rozwiążą ten problem schody-podesty. Wystarczy je zbudować. Przychodziło dwóch mężczyzn, chyba mieli pomóc przy pracach budowlanych, bo czułam, że chcą. Mąż w śnie nie występował, choć wiedziałam, że jest. Obaj ci mężczyźni chcieliby się ze mną związać, choć wyczuwałam swoją i ich lekką nieśmiałość. Ale przychodzili, byli uczynni. Jeden był starszy, a drugi młodszy ode mnie. Był ten starszy, był w piżamie, rozmawialiśmy o czymś. Zauważyłam, że ta piżama jakoś się tak rozchyliła, że był trochę nagi. Udałam, że nie widzę, on się w pewnym momencie spostrzegł, szybko poprawił spodnie, a ja udawałam, że nic nie zauważyłam. Czułam jednak jego zażenowanie. Potem byłam z jakąś dziewczyną, którą ja w śnie znałam i bardzo mi chciała pomóc przy urządzaniu domu. Omawiałyśmy coś, gdy zjawił się ten młodszy mężczyzna. Coś ta dziewczyna mówiła, między innymi, że jestem atrakcyjna. Więc powiedziałam do niej, a pośrednio do tego chłopaka:
-A taki pan Edziu to by mnie chciał?
Ten mężczyzna stał za mną. Poczułam jak mnie obejmuje i przytula dając do zrozumienia, że bardzo by chciał. Roześmiałam się, ale nagle zdałam sobie sprawę, jakie to przyjemne być przytulaną. Ile daje ciepła. I że tak czasem obejmuje mnie mąż. I że temu mężczyźnie bardzo na mnie zależy i potrzebne były słowa zachęty, aby mi to okazać. Z całego snu było dla mnie ważne to odczucie, że jestem otoczona ludźmi, którzy mnie cenią, są mną zainteresowani, chcą pomóc. I że jestem całkowicie akceptowana. I szanowana. I że pociągam też seksualnie.
Sprawdziłam co znaczy imię Edziu pismem dziecka wewnętrznego. Jest to ktoś, kto otacza opieką dom, rodzinę i zwierzęta, czasem jest w dobrym nastroju, czasem złym, słowem jest zmienny w nastrojach.

Kobieta – tleniona blondynka, krótko obcięte włosy, głębokie zmarszczki. 40-46 lat. I mężczyzna – ciemny szatyn. Oboje szczupli. On pilnuje jej. Są razem. Wszystko sprawdza. Ją to denerwuje. Jest zła. Oboje robią sobie na złość. Jest śmieszna scena, kiedy kobieta ma w ręce kubek z wodą, żeby podlać kwiaty, a mężczyzna pełen podejrzeń każe jej pokazać co tam jest. Oboje w końcu taka scena lekko rozśmiesza. Teraz jestem już tą kobietą w tym śnie. Pokazuję mu kwiaty w ogrodzie, którymi zajmowała się ona. Są to przede wszystkim piękne floksy w różnych odcieniach różowego. Prześwieca przez płatki słońce. W ogóle w ogrodzie są zwykłe kwiaty : szafirki i pomarańczowe nagietki. Są zadbane. Cieszę się kolorami, wącham kwiaty i podaję mężczyźnie. Widzę, że zapach mu się podoba, rozluźnia się. Staje się spokojny, ośmielony. Najbardziej podobają mu się floksy, są dwa razy wyższe od pozostałych kwiatów. Ten ogród to w sumie jedna, zadbana prostokątna rabata. W śnie zwracam uwagę, że szafirki i nagietki są tej samej wysokości. Podaję mężczyźnie gałązkę floksów. Wiem, że nie tylko kwiaty mu się podobają. Czuję jego sympatię do mnie.


niedziela, 30 czerwca 2013

Zakątek

Zrelaksowana. Mąż co prawda zapomniał namiotu i śpiwora i był na siebie o to zły, ale zabrał koce, materac i plandekę. Potraktowałam to jako przygodę. I nocleg z piątku na sobotę miałam pod gwiazdami.  Z  ogniskiem w tle.  
A to zdjęcia z tego zakątka, który od jakiegoś czasu stał mi się bardzo bliski. 

brzozy mnie urzekły

drzewa, niebo i woda

pan lub pani ważka

pan lub pani jaszczurka

pora na poranną kawę

nowy dzień




moje  magiczne miejsce

sobota, 8 czerwca 2013

Małe conieco

Och, już dzisiaj stało się wczoraj,
jutro już jest dziś, 
pora najwyższa do łóżka i spać.
Więc jeszcze tylko na dobranoc
małe conieco spalające kalorie:
http://www.youtube.com/watch?v=JGCsyshUU-A

piątek, 7 czerwca 2013

Rana

Sen sprzed kilkunastu dni:
śni mi się, że wzdłuż szyi miałam kiedyś ranę, teraz się goi, ale nie do końca. Widać takie wyraźne brązowo krwawe ślady. Rana musiała być głęboka. Organizm zareagował zaś tym, że w tym  miejscu pojawił się męski zarost. Mam gdzieś iść na spotkanie i golę te czarne grube włosy, widzę je wyraźnie. Jest mi ciężko, trudno. I przypominam sobie film o kobiecie która cierpiała z powodu męskiego zarostu. I że poradziła sobie z tym problemem, pierwszym krokiem była pomoc psychologa. 
P.S. Zaczęłam brać złożony lek homeopatyczny na równowagę hormonalną. Za kilka dni wyjeżdżam  na ustawienia rodzinne. I czeka mnie spotkanie z kimś kogo od kilku lat znam jedynie z wirtualnego świata. Cieszę się na to spotkanie.


czwartek, 16 maja 2013

Gra

Słucham, bo tak mi w duszy gra...

http://www.youtube.com/watch?v=AtT6UhvrNgU

Stare haiku

To haiku ma podobno ponad tysiąc lat.

Jeżeli ten na którego  czekam 
przyjdzie teraz
co zrobię?
ogród w śniegu tak piękny
bez śladów kroków
Tak... tysiąc lat jak z bicza trzasł, a w tej kwestii nic się nie zmieniło.

niedziela, 12 maja 2013

Groźna żmija

Tej nocy, ledwie zasnęłam, śniłam sen o dużej żmii. Miała wielki czarny łeb i atakowała mnie. Groźnie otwierała paszczę. Za mną była jakaś ściana. Ten mur nie pozwalał na wycofanie się. Z całej siły zaczęłam przygniatać z góry głowę węża by paszcza mu się zamknęła i nie mógł mnie ugryźć. Obudził mnie mąż, który kład się do łóżka. I wtedy był taki moment, że jedna cześć mnie była jeszcze w śnie, a druga już na jawie. Czułam to naprężenie w rękach. Moje ciało naprawdę walczyło z gadem.

piątek, 12 kwietnia 2013

Szkoda

A jednak nie. Zostałam w domu. Nie poszłam do pracy. Za to moja energia gdzieś sobie poszła. Ciekawe gdzie...
Obejrzałam do końca film, który zaczęłam wczoraj ("Opowieść ojca") i... nie bardzo chcę tu i teraz o tym pisać. 

Bo czyż nie brzmi to banalnie, że to miłość pozwala pokonywać największe trudności? I że szamanizm ma w tym swe źródło? I że sny to nie bredzenia zmęczonego umysłu? I że ustawienia rodzinne mają ogromne znaczenie? I że o tym wszystkim dawno wiedziano, może inaczej nazywano, a teraz po prostu należy sobie to przypomnieć?... ech...
I tylko zastanawiam się dlaczego z reguły tak się zdarza, że naprawdę wartościowe filmy mają tak niewielką oglądalność w porównaniu z  tandetą...  widać większość woli karmić swe umysły filmowymi fasfoodami. Szkoda, bo to dla umysłu prawdziwa szkoda... 
http://www.youtube.com/watch?v=DyRJ4tbfWcQ

czwartek, 11 kwietnia 2013

Choroba

Wczoraj nagle zachorowałam. Godzinę wcześniej byłam pełna sił. Energia mnie rozpierała i... całkowicie mnie zmogło. Wystarczyły kilkakrotne wymioty bym świat najchętniej oglądała z pozycji horyzontalnej. Energia się ulotniła, zostały marne resztki. Dzisiaj w domu, ale jutro już do pracy, bo już lepiej. Dużo lepiej.
Oglądam  dobry film, ale jutro go skończę. Teraz potrzebuję snu. A kto nie, to zapraszam i dobranoc:

wtorek, 12 lutego 2013

Charlie

Akustyka dworca metra o piątej nad ranem urzekła mnie. Miło, że niektórzy bezsenność tak fantastycznie rozładowują. Musi ktoś śpiewać i grać by inny nie chciał spać:)))
http://www.youtube.com/watch?v=w0SnDSdboDQ 

środa, 23 stycznia 2013

Pajęczynka i zamek

Dwa sny z dwóch ostatnich nocy tu zapisuję. Trzeci sen, nie mój, ale najmłodszego, nie mogę. Opowiedział mi go, ale zastrzegł sobie bym go nie publikowała. Szkoda, bo takiego fantastycznego snu to ja po prostu nie słyszałam. Gotowy materiał na film. Dobry film. 
Obudziłam się w nocy i byłam pod wrażeniem snu i wiedziałam, że muszę sen zapisać, bo rano już nie będę go pamiętała. Wstałam, poszłam do pracowni, wzięłam kartkę i długopis i tak to zapisała.
Sny to delikatna materia. Będę pod wrażeniem tego jak łączą i wykorzystują różne elementy by utkać fantastyczną tkaninę.
Sen o koniach i dziecku.
Miałam konia, inni też. Wiem, że był dyszel. Coś odgradzało ode mnie mojego konia. I spotkaliśmy, bo szłam z grupą, taki opuszczony wóz z koniem. I ten  koń każdego gryzł. I mnie także chciał chwycić zębami, ale mój koń tak się ustawiał, by tamten nie mógł mnie dosięgnąć. Tak ustawiał dyszel by mnie odgrodzić, ale w końcu już nie mógł. Musiałam sobie radzić sama z tym niedobrym koniem. To było bardzo męczące.
Tam (w śnie) była jakaś opowieść o pewnej rodzinie. Oni wywodzili się od kogoś znakomitego. Cały ten ród był właśnie taki znakomity i oni się czuli tacy lepsi od innych. ale ten ród już był bardzo nieliczny. Niknął. A oni się temu dziwili. U nich wybór kandydata czy kandydatki na męża czy żonę poprzedzony był długim przyglądaniem i badaniem tej osoby pod względem tego czy nadaje się, czy może wejść do tego rodu. I to było takie, no właśnie: czysta kalkulacja, ani słowa o uczuciach. Tam w ogóle te uczucia pomijano jako coś zbędnego. I w tym rodzie ktoś był taki zamknięty w sobie, smutny. I było dziecko tej osoby, jasny kilkuletni chłopiec. I chyba rozmawiałam z nim o tym koniu? (nie pamiętam) i on połączył coś w swojej główce i poprosił mnie abym poszła do jego rodzica ( to chyba była matka), powiedział: " Bo dotyk rozprasza smutek". Pomyślałam w śnie, że to dziecko jest bardzo mądre. Te słowa były dla mnie bardzo odkrywcze, że aż się obudziłam. Myślałam o tym złośliwym koniu, że to przez to, że nie był czule dotykany. A potem poczułam, że jak tego snu nie zapiszę, to go po następnym obudzeniu nie będę pamiętała. Że sny są zbudowane z różnej materii. Jedna jest nie do zdarcia, pamięta się sen przez całe życie. Inne są tak delikatne jak pajęczynka i że byle co potrafi ją porwać. Więc trzeba takie sny szybko utrwalać na papierze. Jak zdjęcia.
Ostatniej nocy miałam sen o zamku.
Miałam dom, a raczej go budowałam, bo był częściowo zbudowany. A może raczej to była przebudowa z remontem? W okolicy też ktoś robił to co ja: przebudowywał dom. Ta okolica jest mi znana z realnego świata. I poszłam zobaczyć i byłam i zdziwiona i nie bardzo mi się ten pomysł podobał. Ten ktoś miał spore fundusze. I na dole miał zrobione mieszkanie dla siebie i takie pomieszczenia z grami dla dzieci. Jakieś huśtawki, zjeżdżalnie, pojemniki z piłeczkami. Byłam z najstarszym synem, który w śnie miał 6 lat i był bardzo szczęśliwy, radosny mogąc się tam bawić. Górę tego budynku stanowił zamek. Był z wieloma wieżyczkami i bardzo, bardzo wysoki. Widziałam go z pewnej perspektywy jak niemal sięgał chmur, taki był lekko zamglony. Był taki bajkowy, w pastelowych kolorach: niebieski, kremowy, żółty, różowy. Kolorowy. Wpierw to wydawało mi się takie głupie, nie na miejscu, by dom przerabiać na takie coś, ale potem kilkakrotnie spoglądałam na ten zamek i coraz bardziej mi się podobał.  I wiedziałam, że ten człowiek całkiem dobrze prosperuje. Na dole jest ten niby plac zabaw dla dzieci, który daje profity, a ze szczytu tego zamku rozpościera się piękny widok i dorośli mają z tego frajdę, chętnie wykupują wejściówki by podziwiać  z góry piękną panoramę. W śnie rozmawiałam z synem tego gospodarza. Miał około 20 lat i to on mnie zaprosił.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Mieszanka

Pada i pada. Biało i coraz więcej tej bieli. A we mnie...? Coś wzbiera, rozpiera,  w końcu chyba wybuchnie... Gniew, smutek, radość? Dziwna mieszanka mną szarpie. Pożyczam nauszniki by się od tego odciąć.
http://www.youtube.com/watch?v=e9GtPX6c_kg&feature=player_embedded

niedziela, 20 stycznia 2013

Czekam

Za oknem prawdziwa zima, na termometrze minus 6. W blogowym okienku też śnieżnie. A ja czekam na wiosnę, bo w sercu dzisiaj też mam zimę. W białe kwiaty wtulam twarz.

Fifi


Koty potrafią wspaniale wychowywać ludzi. Ze mną poszło kici łatwo. Wystarczyło zdjątko w necie i już mnie kupiła. Po przybyciu zaczęła działać. Na pierwszy ogień poszedł najmłodszy, bo to on był dość sceptycznie nastawimy do pomysłu "Nowy kot w domu". Że to za szybko. Że dajmy sobie czas po Frotce. Ja pozwoliłam najmłodszemu nadać imię koteczce. Ona ze swej strony na początku nie opuszczała go ani przez chwilę, więc szybko był "ugotowany". Starszy, który najgłośniej "kłapał dziobem" na nie, potem już nic nie mówił, tylko ukradkiem kicię głaskał. No i mąż także zgrabnie został obłaskawiony. Drapaczkę naprawił, jedzonko i piasek kupuje. I nawet na jej dziecięce wybryki każdy patrzy przez palce.
Muszę się temu wszystkiemu bliżej przyjrzeć i wziąć lekcje u Fifi.



Ja Fifi-saper działam, kolejna bombka rozbrojona. Musi ktoś czuwać by inni mogli spać spokojnie.

Alternatywy 4

Znalazłam kwit od wysłanej paczki. 30 listopada 2012. Pani na poczcie powiedziałam, że to miała być niespodzianka i żeby sprawdziła czy doszła. Sprawdziła. Doszła. 3 grudnia z rana została odebrana. I teraz sobie myślę, że może odebrał ktoś inny? Może odebrała właściwa osoba, napisała maila, który nie doszedł? A może zapomniała... a może po prostu była niezadowolona i nie dała znaku... 


czwartek, 17 stycznia 2013

Tao Te Ching

Wierność prawdzie w trudnych sytuacjach sprawia, że człowiek wewnętrznie, sercem przenika położenie. A gdy wewnętrznie stał się panem położenia, wtedy w sposób naturalny dzieje się tak,  że również jego zewnętrzne działania się udają.(heksagram 29-"Otchłań")