Ostatnie dni lata przesiąknięte zapachem jesieni. Snów mniej, albo mniej zapamiętuję. Za to częściej śnię na jawie. Takie króciutkie obrazy-wizje. Czasem dokładnie pokazujące przyszłość, czasem używające do tego symboliki.
Mąż złapał coś, albo to zaczep. Ciągnie, zmaga się z oporem na końcu wędki. Zobaczyłam suma. Dokładnie to widziałam, że będzie to ryba i sum, szybko aparat by uwiecznić chwile i ... wielkie rozczarowanie, bo ryby nie było. Za tydzień pojechał beze mnie i było, jak powiedział dokładnie tak samo, to samo zmaganie, ta sama pogoda, tyle że był kilku kilogramowy sum. Więc zdjęcie byłoby dokładnie takie samo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz