Kolorowy ptaszek
W nocy miałam wiele snów, ale zapamiętałam tylko ten. Jest wiele ślicznych ptaszków, a mi udaje się jednego złapać. Wszedł do takiego niby domku - maleńkiej budki lęgowej. Są dwa niewielkie otwory na przestrzał i ja je przytykam dłońmi, a ptaszek zostaje w środku uwięziony. Bez trudu go wyjmuję. Jest ślicznie ubarwiony, trochę jak żołna,
ale jest mniejszy, bez takiego długiego ogonka i ciemnych barw. Tulę go w dłoniach, całuję, a jednocześnie boję się, że może tego nie wytrzymać, że to dla niego bardzo stresujące i może przypłacić to życiem. Jest przecież dzikim stworzeniem. Waham się, są we mnie dwie tendencje: zatrzymać ptaszka - oczami wyobraźni widzę klatkę dla niego, albo go wypuścić. Mijają dwie godziny. Pojawia się poczucie winy, w końcu postanawiam zwierzę wypuścić. Otwieram okno, jest noc, ptaszek odzyskuje wolność. Znowu zastanawiam się czy nie był poddany zbyt długiemu stresowi, i czy w nocy da sobie rade, ale zaraz dociera do mnie, że przecież nocą się pojawił, więc da sobie radę, a w naturze zwierzęta są poddawane różnym traumatycznym wydarzeniom i że są dostosowane, to je nie zabija. Co innego gdybym zamknęła ptaszka na długo w klatce. Wtedy pewnie rano leżałby martwy na jej dnie. Czuje ulgę, że jest wszystko z nim w porządku.
Przypomniałam sobie, że w tej mojej Inwentaryzacji jest inny sen, zapisany jako pierwszy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz