Leczenie się ze współuzależnienia bardzo przypomina proces dojrzewania. 

sobota, 2 grudnia 2023

Wygódka i rozczarowanie

 Tiaa... można prosić o pomoc, wsparcie.

Parę dni temu zadzwoniłam do osoby, która, tak mi się wydawało, wesprze mnie słowem. 20 minut rozmowy, które można wrzucić do wygódki. Zero słuchania ze zrozumieniem, zero empatii. Osoba miała coś z rycerza - zakuty łeb. Postanowiłam wykasować jej numer z telefonu. Po całodobowym mierzeniu ciśnienia holter wykazał na ten czas ciśnienie 200/100. Pielęgniarka spytała co też ja robiłam w tym czasie. Cóż - wpierw poprosiłam o wsparcie, a potem wymiatałam ślady tej osoby ze swego życia. I przy tej drugiej czynności ciśnienie zaczęło się normować.

Najważniejsze bym miała odwagę poprosić jeszcze kiedyś o pomoc, ale jednocześnie widziała, że to nie zawsze kończy się tym, że ją otrzymam. Trzeba nauczyć się spokojnie żyć z rozczarowaniem.

środa, 16 sierpnia 2023

"Jesteśmy w świecie Pana Bandy"

 Sen sprzed lat, ale ostatnio chodził za mną, tyle że nigdzie nie mogłam znaleźć jego zapisu, aż wreszcie jest. W starych notatkach, a sam sen jak najbardziej aktualny.

Jest jakieś pole... są więźniowie na nim... chyba niektórzy mają wyroki dożywocia... jest człowiek, wysoki mężczyzna, troche mi przypomina postać Sakowicza z "Potopu", granego przez Herdegena On jest dozorcą, takie mam wrażenie... jest jeszcze ktoś. Ten dozorca bierze zakrzywioną kosę i po prostu ścina tych biednych ludzi - więźniów. Jestem tylko widzem, ktoś tak manewruje obrazem, aby widok tej masakry częściowe był mi oszczędzony... widzę gdzieś pod prześcieradłami jeszcze drgające ciała... ten człowiek pracuje metodycznie i starannie. Słyszę głos jak z telewizora: "Jesteśmy w świecie Pana Bandy, z łatwością wyda on wyrok na każdego". Budzę się...

Był taki serial "Świat według Bandych". O rodzinie, w której nie tylko nie ma miłości, ale jest wzajemne lekceważenie się, wykorzystywanie, życie kosztem innych. Głupota, bezwzględność, wyrachowanie. I to miało być śmieszne.

w słowniku języka angielskiego znalazłam: 

bandy works with - kłócić się

be bandied about ( around) - krążyć (o plotce)

bandy- krzywy, wygięty na zewnątrz



wtorek, 15 sierpnia 2023

Sen o śpiewaniu i jawa, gdzie karma wraca innymi drzwiami.

     Zatem wpierw sen zapisany w notatniku pod datą 11.08.2023 (piątek).

    To było po wizycie w moim domu miłego gościa i rozmowie o tym co chciałabym mieć - własny kanał na YouTube. I rozmowa o moich wątpliwościach, wahaniach i niezdecydowaniu.

    Wieczorem oglądałam kanał nauczycielki śpiewu. Lubię tę Gosię, jej wskazówki i wnioski nie dotyczą tylko warsztatu jak właściwie wydobywać dźwięki z siebie. Zatem po tym wszystkim co wydarzyło się w realu, miałam sen, że śpiewałam a oceniała to ta nauczycielka śpiewu. Orzekła, że robię to bardzo dobrze, nie było żadnych jej zastrzeżeń. Byłam zdziwiona, bo wiedziałam, że nie mam specjalnych predyspozycji do śpiewu, pomyślałam, że jednak nigdy nikomu nie dałam się ocenić, zatem skoro ona jest taka świetna w swoim fachu i tak dobrze mnie oceniła, to sama nie wiedziałam na co mnie stać. W śnie nie czułam presji, wszystko odbywało się spokojnie i naturalnie, bez wysiłku. Po obudzeniu pomyślałam, że sen dotyczy tego co chcę zrobić, czyli mojego kanału. I że z tego wynika, że sobie nie tylko poradzę, ale poradzę dobrze. Potem pomyślałam o naturszczykach i o tym co powiedziała o nich Gosia.

   Wczoraj miałam wizytę u okulisty. Idąc tam, wstąpiłam do punktu totolotka, chciałam wymienić wygraną zdrapkę - zwrocik, na drugą. Pomyślałam, że może szczęście się do mnie uśmiechnie. I w tym punkcie znalazłam portfel z dokumentami. Zostawiłam sprzedawczyni swój telefon, a po powrocie udało mi się uzyskać telefon do firmy właściciela dokumentów. Okazało się, że nawet nie zdążył zauważyć, że coś zgubił. Przyjechał, sympatyczny i uśmiechnięty, i szczęśliwy, jak powiedział: cieszy się, że jeszcze są uczciwi ludzie. A ja już nie muszę zawracać sobie głowy kosztami przejazdu do uzdrowiska. Znajoma przypomniała mi, że w zimie wracając z sanatorium, spotkałam na dworcu młodego chłopaka, którego okradziono i że zafundowałam mu bilet. Ja już o tym zapomniałam, a ta znajoma nie. Orzekła że to karma do mnie wraca innymi drzwiami. 


sobota, 4 lutego 2023

Trzeba było dekady

   Trzy dni temu nagle przypomniałam sobie sen, który miałam dziesięć lat temu i który, nie przeczę, zrobił na mnie duże wrażenie. Ale okazało się, że nie zrozumiałam jego przekazu, mimo że konsultowałam sen z osobą, które kiedyś z uczyła mnie interpretacji snów. Zaskoczenie, błysk wiedzy i zaraz myśl: jak mogłam tego nie zrozumieć?! Przecież to takie proste! Zrozumienie niesie ulgę i takie coś miłe, takie NARESZCIE.

A oto sen sprzed dekady:

Dostrzegam konia, który wpadł do bardzo głębokiego rowu, takiej koleiny wypełnianej grząskim błotem. Widać tylko przednie nogi i szyje z głową zwierzęcia. Jego przerażone oczy. Szarpie się z całych sił by się wydostać, ale nie ma szans. Nikt nie zwraca uwagi na to, jedynie ja przez chwilę obserwuję te zmagania, a potem już zajęta jestem czymś innym. Ta sytuacja się powtarza, w pewnym momencie koń cały zanurza się w błocie, ale udaje mu się wypłynąć i znowu bezskutecznie się szarpie. Nawet przemyka mi przez głowę myśl, że lepiej by jak najszybciej skończyła się dla niego ta gehenna, że ta wola przetrwania i siła przedłuża męczarnię i wtedy się budzę. Pierwsze to jestem zaskoczona, że nic w tym śnię nie robię by ratować tego pięknego konia, ten brak zaangażowania jakbym nie umiała czy też nie wierzyła, że coś można zrobić. Wiem, że trzeba zorganizować pomoc, bo sam sobie nie poradzi. Wracam do snu, jestem świadoma, śnię świadomie. Pojawia się helikopter z przeszkoloną załogą. Jest gruba, żółta lina, uprząż czerwona i niebieskoszare pasy. Wiem, że ta gęsta topiel jest niebezpieczna dla ludzi, trzeba jednak założyć na konia te pasy. Zastanawiam się jak to zrobić.

W necie szukałam zdjęcia, które pokazywałoby konia w topieli. I znalazłam film z Australii. Prawdziwą historię.


Tyle, że mój koń miał ciemniejszą sierść. I nie był spokojny, walczył, i nie miał przy sobie nikogo, kto by go wspierał. 

Rdzenni mieszkańcy Australii Aborygeni uważają, że jawa i sen mają wspólne ścieżki. Ja to wiem i w to wierzę.

Pamiętam, że najbardziej wstrząsnął mną po przebudzeniu widok tych pięknych oczu tego zwierzęcia, strach w nich, błaganie o pomoc, a jeszcze bardziej ta moja nieczułość, obojętność. Pamiętam, że po przebudzeniu miałam taką myśl, że to nie pasuje kompletnie do mnie, że to nie ja. I właśnie taki jest przekaz, weszłam w kogoś, sen to umożliwił. Mogłam poznać jego uczucia, reakcje. Choć były mi kompletnie obce. Słowem sen zastosował ustawienia systemowe. Mam obawy, że byłam w śnie osobą, która kiedyś pomagała mi sen zrozumieć, ale jak mogła pomóc, skoro w życiu okazała się bezduszna i postanowiła spokojnie patrzeć jak się szarpię i tonę w tym bagnie, który zgotowali mi najbliżsi? A tym koniem byłam ja. I to ja, już w świadomym śnie postanowiłam sama siebie uratować. 

Wczoraj, kiedy twoje imię
ktoś wymówił przy mnie głośno,
tak mi było, jakby róża
przez otwarte wpadła okno.

Dzisiaj odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża ? Jak wygląda Róża?
Czy to kwiat ? A może kamień ?



sobota, 24 grudnia 2022

Zamek i ciemna energia

 W środę nad ranem miałam sen. Słyszałam na klatce schodowej jakieś kobiece głosy. Byłam sama w mieszkaniu i zdałam sobie sprawę, że drzwi wyjściowe nie są zamknięte na zamek. W realu zawsze drzwi zamykam, zamek chodzi z lekkim oporem. W śnie zaś bez trudu zamknęłam drzwi przekręcając zamek dwa razy, nawet zwróciłam na to uwagę. Tyle, że bardzo trudno było mi sie poruszać, w sumie to prawie leżałam na lewym boku przekręcając zamek. I z prawej strony nagle kątem oka zauważyłam niby to cień, ciemny, w sumie to była taka czarna energia w kształcie wydłużonym, niby człowiek, ale wiedziałam, że to nie człowiek. I wiedziałam, że to ta energia zabiera mi moją, dlatego mam takie trudności w poruszaniu się.  Z gniewem trzepnęłam w ten czarny kształt ręką, jak gdy chce się to zrobić z natrętną mucha. Obudziłam się. W realu kilka godzin wcześniej uczestniczyłam w spotkaniu, gdzie była w tej grupie bardzo toksyczna kobieta. Wiem, że chodzi po sąsiadach i napuszcza ludzi na mnie. W pewnym momencie poczułam na sobie czyjś wzrok, obróciłam się. Wpatrzone były we mnie jej stalowe zimne, wręcz lodowate oczy, jak zamarznięte pomyje. Wytrzymałam ten wzrok, później  zdałam sobie sprawę, że to nie był wzrok człowieka, ani zwierzęcia, ale... nie wiem, taki gadzi?

A dzisiaj Wigilia. Spędzam ją razem z Fifi.

niedziela, 20 lutego 2022

Sen o włamywaczu

 Sen z początku tygodnia. Pamiętam, że wtedy w realu wiało i to mocno, nie mogłam zasnąć, dopiero koło drugiej to mi się udało. I zaraz potem ten sen, który na koniec  mnie silnie wybudził.

Sen o włamywaczu i trzecim oku

Jestem w innej części mieszkania, jak orientuję się, że ktoś bardzo podstępnie próbuje otworzyć cichaczem zamek u drzwi wyjściowych. Widzę dokładnie to co dzieje się na korytarzu przed drzwiami, jest tam mężczyzna, który majstruje przy zamku, ale tak by nikt go nie usłyszał. To dziwne, bo dla mojego postrzegania drzwi nie są żadna przeszkoda w widzeniu, natomiast ten mężczyzna nie wie kto jest w domu. Ja cicho podchodzę  i przekręcam powoli zamek jeszcze raz, ponieważ z reguły jest on przekręcony tylko raz a nie dwa. Czuję opór, to na skutek tego co robi ten włamywacz,  ale pokonuję ten opór i zamek jest przekręcony, a potem biorę w dłoń klamkę i robię taką zaporę z dłoni by nie można było ruszyć klamką. I znowu ten opór, bo ten ktoś próbuje klamkę nacisnąć. Ale ja na to nie pozwalam. 

Wtedy się budzę i orientuję się, że sen przyśnił mi się zaraz po zaśnięciu.

 Sen ostrzega, a jednocześnie informuje, że jest ktoś kto jest nieuczciwy wobec mnie, stosuje zakazane praktyki, ale ja nie dam się zaskoczyć. Jest w tym śnie delikatność moich dłoni połączona ze stanowczością. 



niedziela, 28 listopada 2021

Opera

 Znajoma przyznała mi się, że gdy rozmawiałyśmy pierwszy raz przez telefon po kilkunastoletniej przerwie, uznała mnie za chorą psychicznie. Cóż, historia tak niesamowita, że nie powinnam się jej dziwić, że łatwiej było uznać, że to ze mną coś nie  tak, niż że to co mnie spotkało to prawda. Toż to gotowy scenariusz kiepskiej  opery mydlanej.   

Mam nadzieję, ze wylewanie w takich ilościach łez, nie wejdzie mi w nawyk. A te wszystkie somatyczne dolegliwości miną mi, tak to czuję, kiedy dostanę zadośćuczynienie

Zadzwoniłam ostatnio do mojego adwokata i powiedziałam, że choć wdeptują mnie w glebę to się nie poddam, będę się wspinać drogą pełzania.

Ktoś powiedział, że podli mężczyźni mogą być błogosławieństwem dla kobiet, które nie kochają siebie.  Cóż,  cholernie długą i bolesną przeszłam drogę do samej siebie, ale teraz  psychopatę  wyczuwam  bezbłędnie. 

Miałam być bez mieszkania, bez honoru, bez pieniędzy, bez zdrowia i rodziny, i przyjaciół,  a wychodzi, że wszystko mam lub mieć będę. Stare powiedzenie, kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada, sprawdza się coraz wyraźniej.

Powiedziałam mojej przyjaciółce, że to kiedyś wszystko opiszę w książce. Ona na to:

- Ale zmienisz imiona?!

-W życiu, pod własnymi będą wszyscy.

-To podadzą cię do sądu.

-Tu mój szczery śmiech- Niech spróbują.



sobota, 25 września 2021

Snowa pomoc

 Nie bardzo mam ochotę cokolwiek pisać, ale wspomnę, że choć nie mam snów, to mają je inni i chętnie nieproszeni mi je relacjonują. I to właśnie te sny bardzo mi pomogły i pomagają. Nagle zrozumiałam, że trzeba mi działać i to szybko, rozmowa z Rzecznikiem Praw Pacjenta, jedna, druga, trzecia i z Wojewódzkim Konsultantem do Spraw Psychiatrii i... i choć w snach o tych osobach nie było słowa, to  wiedziałam do jakich drzwi zastukać. Jak dobrze jest rozumieć język snów, jakie to pomocne w realu.



sobota, 4 kwietnia 2020

Coś na sen Justyny

Czas zarazy - bezbronność, bezradność, beznadzieja. A może coś w sobie mamy co pozwoli postawić granice, użyczy dobrej rady, przywróci pewność i samostanowienie? Jest dopiero jak świeżo narodzone  kocię, ale JEST. Pierwsza sprawa, to stanowisko farmacji, o którym trzeba pamiętać. Farmacja nie jest zainteresowana wyleczeniem, ale leczeniem. Zatem interesuje ją chory człowiek, zdrowy nie przynosi profitów. Tak jak profitów nie przyniosą proste, tanie, albo wręcz bezpłatne metody przywracające zdrowie. A o takich chcę tu teraz napisać.
Pierwsze, aby wirusy, bakterie czy nawet komórki nowotworowe mogły się w organizmie namnażać, potrzebne jest zakwaszone środowisko. W  organizmie równowaga kwasowo -zasadowa oscyluje w niewielkim przedziale i łatwo o jej zaburzenie, gdyż sprzyja temu  współczesna dieta. Dieta ta zaś zakwasza. Przede wszystkim cukry proste i mięso. Myliłby się ktoś kto uznałby, że kwaśne cytryny czy ogórki kiszone zakwaszają, owszem, są kwaśne, ale podnoszą one ph. Zasadniczo to wszystkie owoce i warzywa odkwaszaj, w szczególności np. buraczki, to nie przypadek, że podaje się je z mięsem. Z tego co mi wiadomo to jedynie śliwki, w szczególności suszone i orzechy włoskie zakwaszają. Zatem pierwsze to zmiana diety. A co jeszcze? Otóż jest preparat o nazwie Proszek Zasadowy do kupienia w aptece. Odsyłam do internetu. Co jeszcze pomaga? Cynk  bierze udział w zachowaniu tej równowagi. Ponieważ korona wirus okazał się atakować płuca, ale też serce i nerki, zatem wpierw płuca. Bez jedzenia podobno udaje się przeżyć kilkanaście dni, bez wody kilka, a bez powietrza kilka minut. Zatem jak płucom pomóc, jak je wzmocni? Obecnie są one w  takim niżu energetycznym, bo wiosna to czas wątroby. Najwięcej energii płuca mają na jesieni. Medycyna chińska podpowiada, że płuca i jelito grube są połączone jednym merydianem, czyli istnieje zależność, niesprawny jeden organ ma wpływ na drugi. Zatem proponuję przyjrzeć się "kanalizacji". Jeśli otworzymy atlas anatomii człowieka, to zobaczymy tam coś co w rzeczywistości nie istnieje - wspaniałe, idealne jelito grube. Cywilizowany człowiek takiego nie posiada. Niestety. A czym dłużej korzysta z dobrodziejstw cywilizacji, tym bardziej odczuwa to jego jelito. Jak mu pomóc a przez to pomóc też płucom? Ano trzeba je oczyścić przede wszystkim z kamieni kałowych. Odradzam głodówki. Dlaczego? To proste, kiedy nic nie jemy, organizm na drugi, góra trzeci dzień zaczyna mocniej wyciągać to co ma w jelitach. Do tej pory jakoś sobie radził a teraz poprzez warstwę kamieni kałowych ciągnie ten cały szajs do środka, zatrucie gotowe, cierpi cały organizm, a bodaj najbardziej wątroba. Nawet jest takie powiedzenie, że wątroba nie lubi głodówek. zatem co zostaje? Ano lewatywa, tyle że poprawnie wykonana. I węgiel aktywny, który bardzo dobrze zbiera "śmieci". W końcu dlatego te stosuje się go w filtrach. Jeśli chodzi o pierwsze czyli lewatywę, to radziłabym robić ją przez kolejne kilka dni.
Ważne by nie wlewać od razu w jelito dużo wody. Jelito jest dość długie i w miarę oddalenia od jego końca zmienia się jego zasiedlenie przez bakterie, zatem gdybyśmy od razu wlali w nie dużą ilość wody, to przesunęła by ona zawartość w głąb, a tego raczej powinno się unikać. Zatem zanim przejdzie się do pełnego wlewu, należy usunąć małymi wlewami to co najbliżej. Co jeszcze? Otóż odbyt dobrze jest nasmarować czymś tłustym by go nie uszkodzić, a do ostatniej wlewki użyć oprócz wody też soku z cytryny. Dlaczego? Sok z cytryny ma właściwość rozpuszczające taki klej, którym są przyklejone kamienie kałowe do jelita. Nie na darmo cytryna używana jest w proszkach do prania, czyszczenia. Co jeszcze? Może też  dobrze jest zadbać o nasz pierwszy mózg, czyli jelito, (nie na darmo nawet kształtem przypomina mózg), o dobrą florę bakteryjna, a więc kiszonki, jogurty, kefiry, i gotowe preparaty z apteki. Ważne by bakterie były zróżnicowane, czyli preparat zawierał ich wiele, a nie jeden czy dwa szczepy.  I oczywiście błonnik. Jest  sposób z medycyny hinduskiej na oczyszczenie tak jelita grubego,  jak i cienkiego tzw. syfon, ale to na kiedy indziej.To na razie tyle jeśli chodzi o jelito grube. Płuca, jeśli ktoś posiada inhalator, można wspomóc choćby inhalacjami z soli fizjologicznej.   Też należy wiedzieć, że płuca według medycyny chińskiej są "matką" dla nerek. Zatem słabe płuca nie dają im wsparcie. A jak wesprzeć nerki? To co jest pierwsze to ciepłe pożywny zupy jako podstawa, wzmocnią tak jelita, jak i nerki. Jest też wiele ziół, które pomagają nerkom w pracy: wrzos, nawłoć, skrzyp, liście brzozy, żurawina, tatarak, pietruszka i jeszcze kilka innych. Co do serca, łączy je z jelitem cienkim jeden merydian. Serce wzmocnimy głogiem choćby. A tak naprawdę to jest jeden lek na wszystko: witamina eM czyli miłość zatem kochajmy się, pomagajmy sobie, szanujmy się i wspierajmy. I już całkiem  na  koniec, wszędzie słyszy się wojna z koronawirusem. Hm... może jednak warto zmienić to słowo na... generalne porządkowanie?
03/04. 04.2020
„Śmierć szczurów”
Z mojej torebki wysypały się przytulone do siebie dwa świeżo narodzone kotki i dorosły szczur. Były w złym stanie, bezbronne i słabiutkie. Nagle zobaczyłam że po lewej stronie pod torebką, w oddzieleniu od grupy, jest jeszcze jeden szczur. Leżał z brzuchem do góry i ciężko oddychał, jego pyszczek wykrzywiony w bólu z trudem łapał -życie. Zrozumiałam, że umiera. Czułam bezsilność. Nie miałam zasobów żeby pomóc myszkom-kotkom (tak czule myślałam o szczurach). Tego po lewej nie chciałam, już dłużej ze sobą nosić, pomyślałam. Jakbym jemu poświęciła uwagę to bym nie miała energi dla pozostałe zwierzątka. Może jeszcze tego drugiego dałabym radę uratować, ale też wątpiłam. Czułam, że dopiero po nocy, jeśli przeżyją będę mogła może coś więcej zrobić. Sama byłam słaba. Bolała mnie myśl, że będą przez kolejne godziny umierać w męczarniach. Wiedziałam jednak, że moja próba reanimacji tylko przedłuży ich agonię. Nie płakałam lecz wyłam w głos z bezsilności i rozpaczy. Z tym się obudziłam.
Bardzo mocno przeżyłam ten sen. Proszę o pomoc w interpretacji. Co symbolizują szczury?
Kinga
Skoro Justyno prosisz, to przefiltruję ten sen przez swoje sito. Nadmieniam, że to moja interpretacja, zatem możesz się całkowicie z nią nie zgodzić, a może nakieruje Cię na pomysł, pomoże? Zatem sen wywarł na Tobie wrażenie,zatem jest ważny. Torebka to coś co jest osobiste, podręczne, zatem może interpretować jako to co "nosimy" tez w głowie i do czego w razie czego sięgamy. W realu raczej nikt nie nosi w torebce zwierząt, ale to sen, a one coś symbolizują. Zatem wpierw świeżona narodzone kocięta. Kot ma wiele symboli, ale zasadniczo to coś co chodzi własnymi drogami, niezależne, kojarzy się z magią, nocą, snem. Dla mnie to własnie ta sfera jest w tym śnie symbolizowana, coś czego nie lubi oficjalna nauka. A symbolem nauki jest własnie szczur laboratoryjny. A przecież jedno nie wyklucza drugiego. Powiedziałabym tak jak wiedza nie wyklucza nauki a wzajemnie się powinny uzupełniać. Nauka to coś co przychodzi do nas z zewnątrz, zewnętrzna informacja, a wiedza, to to co mamy w środku, odpowiedzi na wszystkie pytania. U ciebie kocięta dopiero się narodziły, szczury są zagrożone, jeden w kiepskim stanie, dogorywa. Nazywasz je w śnie myszkami, myszki to symbol takiej nauki z domu, nie tej wielkiej akademickiej, ale swojskiej wyniesionej z domu a nawet ze szkoły, ale która nie prowadzi na uczelnie. W śnie Twoje samopoczucie jest nieciekawe, obawiasz się choroby, jakbyś ją przeczuwała. I tego, że nie ma ze strony nauki dla Ciebie pomocy. Nawet tytuł snu to sugeruje, choć jeden z szczurów żyje. Hm... tego raczej nie robię, ale własnie odzyskałam swój stary blog, i specjalnie dla Ciebie postarał się jeszcze dzisiaj napisać post, zatem jeśli chcesz to zajrzyj wieczorem, może coś dla Ciebie tam znajdziesz, co pozwoli Ci zająć się małymi kociętami jak i uratować szczurka. Pozdrawiam


Jak Jackowski nie zrozumiał co wieszczy jasnowidz Jackowski i o ciepłych kluskach zwierzeń parę

Swoim starym sposobem wzięłam z półki na chybił trafił książkę i otwarłam też na chybił trafił. Fragment z opowiadania Williamasa Forresta brzmiał: „Apacze wysoko cenili widzenia - sądzili, że pewni ludzie je miewają. W istocie miewało je niewielu. Widzeniom łatwo dawano wiarę. Wszyscy pragnęli wierzyć w ich prawdziwość”. Moim zdaniem zdolność jasnowidzenia przejawiają wszyscy ludzie, w większym bądź mniejszym stopniu. Co z tym zrobią zaś to już inna sprawa. Większość pragnie poznać przyszłość. I wielu faktycznie pragnie zawierzyć jasnowidzom. A czasem najbardziej oni sami sobie. Co do daru jasnowidzenia jaki prezentuje Krzysztof Jackowski nie trzeba mnie przekonywać. Wiem, że go ma. Natomiast on sam czasami bardzo stara przekonać do tego innych i samego siebie. No i powstaje wtedy z tego przewrotna historia choć dotyczy poważnych spraw.
Pamiętam jak Jackowski mówił, że rok 2018 to ostatni rok spokoju i wieszczył jakąś światową wojnę. Kiedy minął rok 2018 a potem trwał rok 2019, a wojny nie było, Jackowski twierdził, że to już jest, ze zaczęło się niewidoczne dla ludzi to coś, to zarzewie, we wrześniu 2019 i z początkiem roku 2020 zacznie się dla świata ukazywać. W październiku 2019 Jackowski, to ciekawe, doszukiwał się tej wojny na bliskim wschodzie, gdzie zachowania Turcji mogły stać się faktycznie zarzewiem militarnych działań może nawet USA. I tu Jackowski upatrywał tego o czym mówił wcześniej. Pamiętam jak użył słowa masakra, i to masakra na ludności cywilnej. No cóż, nie dziwię się mu, bo słowo wojna najczęściej zarezerwowane jest dla działań ludzi przeciwko ludziom. Kiedy koronawirus ruszył do Europy, jasnowidz jasno nie widział, że to co wieszczył właśnie się ziszcza. Ba, na początku marca 2020 jeszcze wyśmiewał obawy Polaków, by za kilkanaście dni już mówić inaczej nie kryjąc swego zaskoczenia i niepokoju. Jaki wniosek z tego? Nie warto dopasowywać za wszelką siłę swojej przepowiedni do realiów. Nie trzeba przekonywać innych, że ma się dar, kiedy się go ma. Natomiast uzmysłowić sobie należy, że czasem te przepowiednie mogą przerosnąć nasze wyobrażenia. Słowo wojna zaś to nie koniecznie wojna powszechnym rozumieniu. Czasem przeciwnik jest mikroskopijny i niewidoczny. I nie interesują go tereny, dobra materialne, zdobycze technologiczne. Nie posiada broni. Nie można podpisać z nim paktu o nieagresji.
W grudniu 2011, opuszczając swoją rodzinę na wigilię, gdyż wirus kłamstw, oszust, nielojalności i bezwzględności coraz mocniej się szerzył, zostawiłam do nich list. Pamiętam, że pisząc go doznałam nagle bardzo silnego przeświadczenia, coś istotnego zostało mi przekazane, a to przekazałam rodzinie w liście: „ Na sam koniec. Sytuacja z dziadkami to w sumie pikuś do tego co w przyszłości nas czeka. To jedynie małe lusterko by przyjrzeć się jak rodzina funkcjonuje. Nie wiem kiedy, nie wiem co się wydarzy, ale wiem jedno – będziemy wystawieni na coś bardzo trudnego. Jeśli teraz wygląda to jak wygląda, cóż po prostu nie przetrwamy. Jestem bez Was nie dlatego, bo nie szanuję i nie kocham i się odwróciłam. Jestem bez Was, bo właśnie kocham i szanuję. Ale to jedyny dzień i jedyny sposób jaki przyszedł mi do głowy, by coś ważnego zasygnalizować.[...]
P.S. Najchętniej obejrzałabym z rodziną taki anonimowy film o wdzięcznym tytule ”Iniemamocni” .
W liście była ta pogrubiona kursywa. Film obejrzałam sama spędzając wigilię i święta w samotności. Nikt nie zadzwonił. Potem cóż, wirus obojętności przekształcił się w wirusa okrucieństwa i jak powiedział mój lekarz, we wspieranie i uznawanie za normę czegoś czego absolutnie nie wolno za normalne uznać. Kwintesencję tego mogłam pozna 6 lutego w sądzie, gdzie moja matka zeznawała jako świadek powoda. Nie przyszło mi do głowy, że po złożeniu przysięgi będzie przez godzinę kłamać. Powiedziała tylko jedno prawdziwe zdanie, gdy sędzia spytała, czy ja zawsze byłam taka harda, powiedziała, że były kiedyś ze mnie takie ciepłe kluski. Cóż dodać, tylko to, że
leczenie się ze współuzależnienia bardzo przypomina proces dojrzewania. 
Kluskami już nie jestem, za to ciągle pozostałam ciepła.;)
obrazek stąd https://sprawdzonakuchnia.pl/kluski-slaskie/

piątek, 3 kwietnia 2020

Potrzeba

Oj, długo spał ten mój blog, ale dzisiaj w końcu udało mi się go "obudzić". To tęsknota za pisaniem zmusiła mnie by w końcu założyć nowy blog, ale skoro już ten mam, to co zrobić by był widoczny dla innych? Potrzeba matką wynalazków, zatem coś tam zmieniłam w ustawieniach i oto mój senny blog obudził się, przeciągnął i gotowy jest do pracy. A ja razem z nim.

niedziela, 16 września 2018

Prosiaczek

Z tą miłością to było tak jak z Prosiaczkiem: Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było.
Ale naiwnością byłoby sądzić, że Prosiaczka nie ma. Jego tylko TAM nie ma. A że się zaglądało przez ponad 13 tysięcy dni, cóż... Puchatki to właśnie takie bardzo naiwne stworzenia i trzeba bardzo wiele czasu by skończyły z zaglądaniem. I jeszcze trochę potrzebują go by  wyruszyć na poszukiwanie. Bo stare porzekadło pszczół mówi: "Szukajcie, a znajdziecie". Zatem powodzenia Puchatku! Bo może się okazać, że Prosiaczek jest tuż, tuż.

Włamywacz-bandyta

W piątek kupowałam łańcuch do drzwi, bo taka myśl chodziła mi ostatnio po głowie by takie "urządzenie" zainstalować. I zaraz tej nocy miałam sen.
Ktoś włamuje się  i tylko ten łańcuch  chroni jeszcze moje mieszkanie przed intruzem. Tylko że to bandyta, wiem że chce mnie zabić. Zatem dzwonię z komórki na numer alarmowy, ale zanim przyjedzie pomoc to już będzie za późno. Zatem w śnie mam myśl,  że muszę działać inaczej i sama się obronić. Jest bardzo mało czasu, ale wystarczająco bym wzięła z szuflady największy nóż i gdy widzę dłoń napastnika koło łańcucha, tnę mocno nożem. Dwa palce w połowie odcięte lądują na dole, na progu. To okazuje się skutecznie hamuje zapędy bandyty. Budzę się i już wiem o co chodzi.

poniedziałek, 16 lipca 2018

Ciechocinek one, two, three.

Jutro rano wyjeżdżam. Po raz trzeci zaliczę Ciechocinek. Bogatsza o doświadczenia myślę, że tym razem wykorzystam na maksa co mi ześle los. 
Przeczytałam internetowe rady dotyczące rozstania. Co zrobić by jak najszybciej z tej żałoby wyjść? 
Zatem po pierwsze należy zmienić otoczenie, czyli to właśnie od jutra zrobię.
Po drugie robić codziennie coś co sprawia Ci przyjemność. Ja mam zamiar nie poprzestać na jednym. Codziennie przynajmniej kilka przyjemności sobie dostarczę.
Po trzecie należny zadbać o dobry humor, sporo się uśmiechać i śmiać. Trzeba przyznać, że od jakiegoś czasu faktycznie śmieję się nawet jeśli opowiadam o sprawach, które jeszcze niedawno wywoływały u mnie złość, frustrację czy beznadzieję.
Czwarta porada budzi u mnie sprzeczne uczucia. Radzą w niej sporządzić listę tego co ta osoba uczyniła nam złego i codziennie ją powtarzać. Osobiście jeszcze do niedawna to robiłam, ale teraz mam dość. Postanowiłam zrobić coś innego na to miejsce. Uszyć dla siebie taką kołderkę-patchwork, którą okryję się na wypadek zimna - spraw które smucą, złoszczą czy wobec których jestem po prostu bezradna. Uszyje ją z takich małych kawałeczków z dnia codziennego, które są jasne, wesołe, zachwycają, chociaż są małe. Ciepły deszczyk, pyszne lody, świergot sikorek, błękit nieba, ciekawa książka, ptasie pióro na trawie, znaleziony grosik na ulicy, motyl, który siadł na ramieniu, zapach poziomek czy świeżo zmielonej kawy, kolorowa pocztówka, słodka melodia, lekki wiatr we włosach, promienie słońca ogrzewające skórę, miękki dotyk kociej sierści... By to nie uleciało, zabieram zeszyt by spisywać te drobinki. Na koniec piąta i ostatnia rada: by  kontaktować się z ludźmi, którzy nas akceptują i wpływają pozytywnie na nasze samopoczucie. Jeśli w ich towarzystwie czuję się podbudowana, radosna, lekka, to właśnie takich ludzi mi trzeba. Zatem ludzi tam gdzie jadę nie zabraknie, kryteria zaś znam.
M. zapytał  mnie czy do tego Ciechocinka przyjeżdżają też młodzi ludzie?
Nie wiem - odpowiedziałam. Ale kiedy ja tam przyjadę, to już na pewno będą



sobota, 14 lipca 2018

Wypadek

Tej nocy miałam sen, ale zanim, to położyłam się po ósmej wieczorem i za niedługo już spałam. To było jakieś wszechogarniające zmęczenie, bo o tej godzinie w ogóle nie chodzę spać.  Przed wpół do pierwszej obudził mnie zza okna huk, jakby wystrzał z pistoletu. To był potężny odgłos. Wybudzona tak nagle zastanawiałam się co to, ale zaległa cisza. Tylko, że zamiast spokojnie spać dalej, ja co chwilę się budziłam. Po części dlatego, że zaczęłam śnić makabreski. Od dawna nic mi się nie śniło, za to jawa w moim życiu coraz bardziej przypomina sen wariata. Zatem miło by było dla odmiany śnić coś przyjemnego. Niestety, ten sen na pewno przyjemnym nikt by nie nazwał. W moim mieście na wakacje władze przygotowały sporo remontów, stąd wiele zmienionych tras jeśli chodzi o komunikację miejską. I w tym moim śnie też tak było. Stałam na przystanku wraz wieloma osobami, ale okazało się, że przez wzgląd na remont, przystanek przeniesiono na drugą stronę ulicy, do tego wysokie ogrodzenie zasłaniało widok na jezdnię. Ludzie przechodzili szybko przez nią, ja byłam ostatnia, wyjrzałam ostrożnie zza tego ogrodzenia i zobaczyłam niebieski tramwaj, który nie zwalniał tak jak powinien.  
... potem okazało się, że przejechał jakiegoś mężczyznę. 
Wynoszono go szybko, był przecięty na pół, żył jednak. Strasznie był zły, złorzeczył. Widziałam go. To obcięcie wyglądało jakby ktoś przegryzł pasztetową, nie krwawiło. Widziałam też jak ktoś się schyla pod koła tramwaju, zastanawiałam się po co? Może chce wydobyć resztę tego człowieka? To było okropne, zanim się obudziłam, na myśl mi przyszedł biedny Berlioz z "Mistrza i Małgorzaty".  Nie chciałam takich snów, ale następny znowu okazał się straszny, nie zapamiętałam go, a może nie chciałam zapamiętać, tylko poprosiłam o to by na tym poprzestać. Nie chcę takich snów, nie jestem na nie gotowa i chyba jeszcze długo nie będę. 
Teraz myślę, że to co spotkało tego mężczyznę z mojego snu, to jak pozbawić kogoś dostępu do korzenia. I wszystkiego co się z tym łączy. Kraj, rodzina, przodkowie...

poniedziałek, 12 lutego 2018

Pasek czy wąż?

Ostatnio coś mi się śni,  mam tylko tego świadomość, bo ze snów  nic nie pamiętam. Ale tej nocy zapamiętałam fragment. Walczę w tym śnie z czarnym wężem. Co ciekawe to jest to czarny pasek taki z dzianiny, od swetra. Kiedyś miałam taki sweter, kupiłam go i drugi ciemnobeżowy. Tego pierwszego nie nosiłam bo nie czułam się dobrze w tym kolorze, a spodobał się mojej wtedy przyjaciółce. I odkupiła go ode mnie. Jednak on nie miał paska. Zatem w tym śnie ten czarny pasek, widzę jako pasek, a jednocześnie to groźny atakujący mnie wąż. Jestem zdeterminowana w tych zmaganiach. W końcu nawijam go jak kłębek ciasno na dłoń, teraz nic mi nie może zrobić. Zastanawiam się co dalej robić. Mam jeszcze jeden taki pasek, ale jego jest połowa i nie zamienia się w gada. Z nim mam spokój. W tym śnie raz czuję, że sytuacja jest dla mnie groźna, by za chwilę dostrzegać, że to nic takiego. To zwykły,  dzianinowy czarny pasek. 

sobota, 3 lutego 2018

Słowo patriotyzm

Patriotyzm to dla niektórych bardzo wygodne słowo. Potrafią skutecznie nim szafować, by skryć za nim  swoje łajdactwa. Często niosą je jak sztandar z napisem Honor,  Bóg, Ojczyzna, Braterstwo. Jeśli można by ten sztandar dać pod słońce, to pod tymi napisami widać wyraźnie inne:  tchórzostwo, dwulicowość, zdrada, zysk za wszelką cenę, bestialstwo, egoizm, sadyzm. Niektórzy potrafią się szczelnie owinąć  w te sztandary i wyrażać troskę o czystość rasy, ochronę ziemi, tradycji czy wiary, by przy tym budzić  lęk i  nienawiść do tych  innych. 
Bycie patriotą to nie to samo co stwarzanie pozorów bycia nim. Ci pierwsi z reguły nie używają słowa patriotyzm, ci od pozorów zawsze.