Przypomniałam sobie jak wiele lat temu uczyłam się jazdy konnej. Z początku trener nie pozwolił używać strzemion. Po pewnym czasie umiałam sobie dobrze radzić bez nich. Utrzymanie się na końskim grzbiecie ułatwiało dobre trzymanie się nogami boków konia. Było jednak siodło. Tutaj nie ma siodła, strzemion, jedynie wodze. Podziwiam, tęsknię za tym czymś co można nazwać porozumieniem i zaufaniem ... wiatrem we włosach, radością i ... wolnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz