Piszę to dla jednej osoby, ale mogą wszak skorzystać inni.
Żyjemy w trójwymiarowym świecie. Jego składowe
to: materia, energia, czas, przestrzeń i informacja. Wszystkim tym
można kierować. Mistrzem jest w tym Jezus.
Homeopatia. Jej twórcą był Hahnemann. Na jej temat
można wiele znaleźć. Ja na początek miałam chorego syna, a za przewodnika
Thorwalda Dethlefsena i jego książkę „Przeznaczenie twoją szansą. Psychologia
ezoteryczna prawiedza o doskonałości człowieka”. Tak więc uczenie się od kogoś,
kto rozumie ezoterykę, kto rozumie homeopatię, dało dobre podwaliny. Ile się
naczytałam niektórych współczesnych homeopatów, tłumaczących działanie
homeopatii jak działanie bardzo małych dawek jakiś substancji na organizm. To
bzdura. Nie o materię tu chodzi, ale o informację.
Wyobraźmy sobie, że dostajemy dwa listy. Pierwszy to wiadomość, że wygraliśmy milion, a po otwarciu drugiego, dowiadujemy się, że ktoś nam bardzo bliski ciężko zachorował. Ktoś z boku widzi naszą reakcję. Oto śmiejemy się i podskakujemy, żeby za chwilę wpaść w rozpacz i płakać. Chce wiedzieć, co tak podziałało. Poddaje listy dokładnemu badaniu chemicznemu. Oto jest celuloza, atrament itd. Co tak podziałało różnie, skoro mamy do czynienia z tym samym? Może celuloza, może atrament? Analiza chemiczna nie jest wstanie wyodrębnić informacji, ponieważ nie jest ona materialna. Natomiast materia może służyć do zapisu informacji. Książka, płyta, kaseta. Ściana jaskini, gliniana tabliczka, zwój papirusu. Ludzkie ciało. W przypadku homeopatii nośnikiem jest rozpuszczalnik, czyli woda.
Wyobraźmy sobie
człowieka z wysoką gorączką, twarz czerwona, czoło spocone, źrenice rozszerzone,
mogą pojawić się nawet halucynacje. Nie jest ważne jaka to choroba, powiedzmy
grypa, ważne są jej objawy. Lek, jaki możemy podać takiemu choremu to na
przykład Belladonna 9CH. Belladonna to wilcza jagoda. Ma silne działanie
trujące. Gdyby zdrowemu człowiekowi podać jej sok, to objawy, jakie by
wystąpiły, byłyby dokładnie takie – wysoka gorączka, pocenie, rozszerzone
źrenice, omamy. Oczywiście podanie soku choremu tylko by pogorszyło sprawę i
żaden homeopata tego nie zrobi. Lek z belladonny otrzymuje się przez tak zwaną
potencjalizację. Jak to wygląda? W uproszczeniu tak: sok z wilczej jagody
łączy się z wodą w stosunku 1: 10, albo 1:100. Następnie wielokrotnie potrząsa się roztworem. Tak tworzy się tzw. pranalewka. Teraz bierze się z pranalewki jedną część
i 10 czy 100 części rozpuszczalnika, i to wszystko miesza się potrząsając wiele razy. Taką czynność wykonuje się znowu i znowu i tak można w nieskończoność. Na lekach homeopatycznych
widnieje literka C lub CH. Oznacza, że potencjalizację wykonywano w stosunku
1:100. Gdy widnieje D oznacza ona 1:10. Cyfra oznacza ile razy
poddawano substancję wyjściową potencjalizacji. Oczywiście można tak jak napisałam wcześniej robić
praktycznie w nieskończoność. Mój najstarszy syn stosuje lek o potencji 1000
CH. Przy potencji 12 CH trudno byłoby znaleźć molekuły substancji wyjściowej.
Przy tysiącu ich nie ma, a lek działa bardzo dobrze. Na rynku najczęściej można
spotkać się z lekami w postaci kuleczek cukru. Otóż wielu twierdzi, że jeżeli
mamy doczynienia z czystym cukrem, to takie leki są oszustwem, albo działają na
zasadzie sugestii. Oczywiście, że są zasady brania leków homeopatycznych i w niewłaściwy sposób,
że tak powiem użytkując lek, można informację wykasować. Za to trudno mówić o sugestii w przypadku niemowląt czy zwierząt. A tu bardzo ładnie widać działanie dobrze dobranych leków.
Podstawowym prawem, według którego działa homeopatia to
„Similia similibus curantur”-podobne leczy się podobnym. Tę zasadę znał też
Paracelsus, ale nie potrafił otrzymywać leków na drodze potencjalizacji, bo nie
znał tej metody. Otrzymywał je na drodze alchemii. Zasadę podobne leczy się
podobnym określił, że to, co wywołało chorobę może ją też uleczyć.
Przykład z listami moim zdaniem kompletnie nietrafiony. W listach również chodzi o materię, o charakterystyczne ułożenie atramentu na papierze.
OdpowiedzUsuńA homeopatia, no cóż, placebo i tyle. Jeśli nie udowodniono aktywnego działania tychże "leków" in vitro, to i nie mogę one działać in vivo. Szkoda mi tylko tych naprawdę chorych (np. na raka), którzy w sytuacji braku jakichkolwiek dalszych rokowań dają się omamić marketingowi i wydają na to grubą forsę.
Owszem o ułożenie tak atramentu by można było przeczytać INFORMACJĘ, ale materia nie jest informacja tylko służy do jej przekazania. Może do tego służyć też coś innego jak choćby włączony ekran monitora na którym odczytam komentarz kogoś kto nie umie rozumie czym jest informacja. Ale przecież sam ekran to materia. INFORMACJA nie jest materialna, z resztą do jej odczytu nieraz materia nie jest potrzebna. Aborygeni mieli zdolność przekazywania tejże myślą czyli telepatycznie, zresztą nie tylko oni, zatem nie potrzeba listu by treść jego przekazać. I co wtedy?
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o to placebo to DLACZEGO Ci co tak negują homeopatie nie zatroszczą się o takie leki działające jak homeopatyczne, proszę zatem podziałać tak sugestią na płaczące przy bolesnym ząbkowaniu niemowlę czy kota z ropiejącymi oczami. Ja nie mam nic przeciwko sposobowi działania leków, ich zaś ocena zależny od skuteczności, zatem proszę bardzo może być sugestia byle skuteczna. Homeopatia zaś działa nie na zasadzie sugestii, choć czasami może tak się zdarzyć, ale to dzianie można zastosować w przypadku każdego leku. I nie tylko leku.