W sobotę i w niedzielę byliśmy z mężem nad Żółtą Wodą, którą nazywamy Meserszmitem. To
ludzie nadali tę drugą nazwę, podobno po wojnie przez długi czas leżał w tej wodzie
zestrzelony niemiecki samolot Messerschmitt. Po samolocie już dawno śladu nie ma, ale za to udało mi się zobaczyć... bobra. Widziałam wcześniej ślady bytności tych zwierząt, ale może już się wyniosły i żeremia są puste? Zmierzchało, gdy nagle mąż dostrzegł bobra. Chyba płyną z młodym. I niewiele brakowało bym z bliska mogła się przyjrzeć zwierzakowi, ale moja suka mnie ubiegła. Kiedy stałam zaczajona za drzewem, ona mnie wyśledziła, stanęłam nad wodą a bóbr zanurkował i tyle go widziałam.
Tamtej nocy spałam pod gołym niebem. Od dawna nic mi się nie śniło, a tutaj śniłam aż trzy sny.
W śnie widziałam dokładnie moje brwi. Były bardzo przerzedzone, króciutkie czarne włoski rosły w dużych odstępach. Nie pamiętam dobrze, ale chyba lewa brew była w gorszym stanie. To wszystko robiło wrażenie jakby ktoś te brwi wyskubał, a one teraz nieśmiało odrastały. Zastanawiałam się co robić. Myślałam, że kiedy będę robić makijaż to je kredką pomaluję sprawiając, że będą wyglądały na gęstsze.
Jacyś młodzi mężczyźni, można powiedzieć chłopaki, wykonywali u mnie remont mieszkania. Zapytałam co chcą w zamian, a oni oświadczyli że chcą butelkę wódki. Podobno niedawno na rynku pojawiła się bardzo tania a jednocześnie bardzo dobra wódka. I świetnie nadaje się do sporządzania drinków. Zatem chcą takie pół litra. Zgodziłam się i poszłam do sklepu monopolowego. Była w nim kolejka. Wypatrzyłam ostatnią butelkę tego alkoholu na najwyższej półce w samym kącie. Była prawie niewidoczna. Pomyślałam, że została ta wódka wykupiona. Pokazałam sklepowej co chcę, musiała sobie jakoś poradzić by z tego miejsca pod samym sufitem ściągnąć flaszkę. Była z przeźroczystego szkła, wąska, zgrabna.
Wizyta u bardzo znanej osoby
Gdzieś mieszkała bardzo sławna i mądra osoba, takie guru, dalajlama, mistrz. I ludzie do tej osoby ściągali, ale droga była bardzo trudna. Specjalnie stworzono taki tor przeszkód. Ja wpierw byłam w takiej nowo wybudowanej szkole i miałam tam zajęcia na basenie, ale tak ktoś zaprojektował te baseny, bo były trzy, że trudno było do nich trafić, zwłaszcza za pierwszym razem. I właśnie w tej szkole był ten tor przeszkód do tej znanej osobistości. Widziałam takie półki skalne, po których ludzie się wspinali. Bardzo łatwo było spaść i się zabić. Na końcu był taki most pułapka. Wąski z dziurą. Miałam dość, pamiętałam, że już raz tę drogę przechodziłam, ale teraz powiedziałam sobie koniec z tym. Kazałam takiej niby świcie tej osoby siebie zaanonsować. Powiedziałam jak się nazywam. Bardzo szybko zostałam do niej zaprowadzona, okazało się, że się znamy. Wiedziałam to już wcześniej. Ta kobieta na mój widok się ucieszyła. Przypominała mi D.G. Chwilę pogadałyśmy i ona spytała co zrobiłam z tym co mi poprzednio dała. To były takie złote elementy. Powiedziałam, że zrobiłam kolczyki. I że zaraz jej pokażę. Szybko znalazłam się w domu i zaczęłam szukać tych kolczyków. Miałam ich kilka par, wszystkie przepiękne, ze szczerego złota. Wykwintne, pełne szyku i smaku. Misterna robota. Najlepszy jubiler by się ich nie powstydził a to ja sama je wszystkie zrobiłam. Szczególnie mi zależało by pokazać te, które wykonałam z elementów podarowanych mi przez tę sławną osobę.