Zapomniałam choć tak dobrze go pamiętałam. Jeden z trzech snów spod namiotu. Był drugi. Więc teraz właśnie tak myślałam i myślałam i dedukowałam: Zaraz... ten pierwszy to był o dzieciach i drugi też... i tam było przed wojną a w tym... o kurcze, wiem! przypomniałam sobie!!! Wreszcie! A mówiłam, że od razu trzeba zapisywać, mówiłam? No to masz nauczkę.
Skończyłam wewnętrzny monolog. A teraz od początku.
Nie było tak całkiem odlotowo - bezmózgowo jak to chciałam. Kłopoty to niestety jedna z moich specjalności. W trudnych sytuacjach moje myślenie staje się racjonalne i szuka skutecznych rozwiązań. I się udało, choć musiałam w połowie urlopu przyjechać do domu na dwa dni. Za to potem już luz. Nawet deszczowe chmury przepływające co jakiś czas nie zepsuły mi humoru. Tylko sny dziwne, straszne...
Skończyłam wewnętrzny monolog. A teraz od początku.
Nie było tak całkiem odlotowo - bezmózgowo jak to chciałam. Kłopoty to niestety jedna z moich specjalności. W trudnych sytuacjach moje myślenie staje się racjonalne i szuka skutecznych rozwiązań. I się udało, choć musiałam w połowie urlopu przyjechać do domu na dwa dni. Za to potem już luz. Nawet deszczowe chmury przepływające co jakiś czas nie zepsuły mi humoru. Tylko sny dziwne, straszne...
Sen pierwszy o likwidacji dzieci
To okres jakby przedwojenny, ulice takie brukowane, stare tramwaje. Moje dziecko, najmłodszy syn chodzi do przedszkola. Jest to już jakby czas wojny choć nikt o tym nie mówi. Dzieci mają iść do likwidacji i o tym też się nie mówi, każdy to wie, całe staranie idzie w tym kierunku by maluchy do końca się nie zorientowały, że idą na stracenie. Ma być spokojnie, mają być do końca pod opieką swych przedszkolanek. Przyjmuję to tak normalnie. Jestem zajęta, pomagam motorniczej z tramwaju, bo zmienili trasę w związku z remontem ulicy. Wiem jak trzeba jechać, ale nagle orientuje się, że coś jest nie tak. To nie tedy, tylko gdzieś dużą bramą pod budynkiem prowadzą tory. I wtedy widzę te dzieci jak idą parami i tę uśmiechnięta wychowawczynię. Znam ją z reala, to moja imienniczka i właśnie gdy widzę te dzieci nagle z całą mocą sobie uświadamiam, że zaraz moje dziecko wraz z innymi zginie. Jestem zaskoczona sama sobą. No bo jak mogłam tak to przyjąć, nic nie robić? Tak się obojętnie zgodzić?! Jak!!!? Ochujałam?! Pośpiesznie szukam mojego synka, nie widzę go, tylko inne dzieci. Jest taka myśl, smagnięcie, że te dzieci trzeba ratować ale skupiam się na odszukaniu mojego. Wiem tylko, że jak go znajdę, to pryskam z nim w najbliższą bramę i że ludzie mi pomogą, ukryją nas. Jestem przerażona, że nie mogę go odszukać i budzę się. Nagle uświadamiam sobie, że syn ma 20 lat, jest dorosły, że to nie wojna... oddycham z ulgą, ale to, że tak mogłam pozwolić, że z taką uległością i takim łatwym pogodzeniem się nic nie przeciwdziałałam przedtem...że to do mnie nie podobne.. sen straszny... ciągle nie mogę zrozumieć samej siebie z tego snu...
Sen drugi o stracie dzieci
Wojna, obserwuję jakąś grupkę ludności cywilnej ukrywającej się w górach. Kto z kim walczy? Coś jest o Turkach, Rosjanach... dobrze nie wiem. Nagle jestem jedną z tych ukrywających się kobiet. Odkryli nas. Odczuwam jej strach, bezradność, a potem... wielki ból. Straciła troje dzieci. Zostały zastrzelone. Mówię po rosyjsku z rozpaczą w głosie do któregoś z tych co nas złapali: моих детей. I następuje taka dziwna sytuacja. Ból, prawdziwy dogłębny ból powoduje, że oprawca nie chce krzywdzić. Rodzi się w nim empatia, potrzeba pomocy, zaradzenia nieszczęściu. Przyprowadzają jakiegoś przerażonego chłystka, który te dzieci zastrzelił. Chcą po zabić. Ja dalej mówię po rosyjsku, że to bez sensu jeśli on zrozumiał, co uczynił. Jego śmierć nie jest potrzebna. Nagle łapię się na tym, ze mówię po rosyjsku, dlaczego nie po polsku? Mówię więc po polsku, a wtedy czuję szacunek. Jestem jako Polka postrzegana inaczej niż Rosjanka.
W tym śnie mam takie wspomnienie kobiety, która utraciła nagle wszystkie, całą piątkę swych dzieci. Było jej zdjęcie przedstawiające ją w tym bólu w jakiejś gazecie, wiele lat temu. Potem szukałam tego zdjęcia i znalazłam w necie:
http://wyborcza.pl/5,75539,3892960,World_Press_Photo__galeria_nagrodzonych_zdjec_z_52.html?i=26
Sen drugi o stracie dzieci
Wojna, obserwuję jakąś grupkę ludności cywilnej ukrywającej się w górach. Kto z kim walczy? Coś jest o Turkach, Rosjanach... dobrze nie wiem. Nagle jestem jedną z tych ukrywających się kobiet. Odkryli nas. Odczuwam jej strach, bezradność, a potem... wielki ból. Straciła troje dzieci. Zostały zastrzelone. Mówię po rosyjsku z rozpaczą w głosie do któregoś z tych co nas złapali: моих детей. I następuje taka dziwna sytuacja. Ból, prawdziwy dogłębny ból powoduje, że oprawca nie chce krzywdzić. Rodzi się w nim empatia, potrzeba pomocy, zaradzenia nieszczęściu. Przyprowadzają jakiegoś przerażonego chłystka, który te dzieci zastrzelił. Chcą po zabić. Ja dalej mówię po rosyjsku, że to bez sensu jeśli on zrozumiał, co uczynił. Jego śmierć nie jest potrzebna. Nagle łapię się na tym, ze mówię po rosyjsku, dlaczego nie po polsku? Mówię więc po polsku, a wtedy czuję szacunek. Jestem jako Polka postrzegana inaczej niż Rosjanka.
W tym śnie mam takie wspomnienie kobiety, która utraciła nagle wszystkie, całą piątkę swych dzieci. Było jej zdjęcie przedstawiające ją w tym bólu w jakiejś gazecie, wiele lat temu. Potem szukałam tego zdjęcia i znalazłam w necie:
http://wyborcza.pl/5,75539,3892960,World_Press_Photo__galeria_nagrodzonych_zdjec_z_52.html?i=26
Sen trzeci o rekinach
Jestem w tym śnie ze znajomymi, rodziną... to nie jest takie wyraźne... jesteśmy w morzu, bawimy się... mój mąż zabawia się z niedużym rekinem, tak żartuje, że moglibyśmy być dla niego kolacją... po pewnym czasie dostrzegam w wodzie dużego rekina, potem następnego i następnego. Są
duże i małe, ustawione w szeregu, za nimi tworzy się następny równy szereg i
jeszcze jeden. Dociera do mnie, że one poczuły się zaproszone na kolację, którą stanowimy my. Rozglądam się, za czymś co może stanowić ochronę. Jest stół czy biurko w tym morzu, na które można by wskoczyć.
A ja nie pamuetam nic, zadnego snu z mojego kilku dniowego pobytu w Polsce. Wiem, ze snilo misie cos z wtorku na srode, bylo to cos zwiazanego z czekajacym mnie czwartkowym (dzisiajszym) lotem, mgliscie pamietam tylko ze chodzilo ojakis dziwny problem z biletem i czasem ... ze bardzo sie denerwowalam, gdzies chyba chodzilam tak jakby bez sensu ... ale ja zawsze przed poroza sie denerwuje i wtedy w sanch tez bywa ze to wychodzi
OdpowiedzUsuńZdenerwowanie przed podróżą to przypadłość większości ludzi. Nie dziwota, że ma odbicie w snach. Zaś co do zapamiętania snu, to może się sprawdzić trzymanie kartki i długopisu przy łóżku, po przebudzeniu, kiedy pamiętamy sen, szybko, choćby skrótowo go zapisać, kiedy zaśniemy, to po kolejnym przebudzeniu często snu nie pamiętamy, pozostaje jedynie wrażenie ze coś śniliśmy. Zapis na kartce może pomóc w przypomnieniu o czym śniliśmy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło