Leczenie się ze współuzależnienia bardzo przypomina proces dojrzewania. 

niedziela, 16 lutego 2014

Into the wild

Długi film. I piękny. Oparty na prawdziwej historii, co szczególnie sobie cenię.
Któż chociaż raz w życiu nie miał o coś pretensji do własnych rodziców?
Kiedy traci  się zaś zaufanie do nich, to nie tylko to boli, ale rodzi bunt przeciw narzucony normom społecznym reprezentowanym przez nich. Pojawia się też pytanie: jeśli nie do rodziców można mieć zaufanie, to do kogo można? Odpowiedź bohatera, choć nie wyrażona werbalnie, brzmi: do  nikogo. Tylko do siebie.
Tak jest lepiej, bo nie jest się narażonym na powtórny ból. Najlepiej odejść i poszukać sobie miejsca pięknego, bez ludzi. Natura, ta dzika pierwotna, ma zastąpić coś co zostało utracone: czystość, prawda, harmonia, wolność i spokój. Celem staje się dotarcie do takiego miejsca, do Alaski. 
Młody chłopak jest pełen młodzieńczej brawury, pełen marzeń i zapału do ich zrealizowania. Dostrzega piękno przyrody, głęboko je przeżywa,  umie się nim cieszyć. Ale w kontaktach z ludźmi jest jak ...zafoliowany słodki lizak. Możesz nim nacieszyć oczy, ale nie poznasz smaku. Perfekcyjnie tworzy dystans. Nie pozwala na bliższy kontakt, choć jednocześnie bardzo go pragnie. Odchodzi. I nie daje znaku życia. Smutek, tęsknota, rozpacz, to pozostawia po sobie najczęściej. Czytanie książek jest dla niego substytutem kontaktów bezpośrednich. Delektuje się obcowaniem z dziełami znanych pisarzy,  potrafi wielu z nich cytować.  Jest okaleczony, ale nie potrafi tego dostrzec. Przychodzi w końcu czas zrozumienia, pomogą książki i ta dzika przyroda, ale przyjdzie mu zapłacić bardzo wysoką cenę, by zrozumieć, że człowiek to istota społeczna, że po prostu potrzebujemy innych ludzi. 
Największą karą w społecznościach żyjących na łonie  przyrody było wykluczenie i banicja. Taki człowiek praktycznie był skazany na zagładę. Bo przeżycie w dzikich ostępach wymagało współpracy i wsparcia.  A wspólne napawanie się pięknem  bardziej cieszy niż w pojedynkę. W końcu choćby do kina  idzie się najczęściej we dwoje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz