Wczoraj wizyta u pana doktora. Pacjentka nie była zadowolona. W drodze do głośne żalenie się, więc w autobusie komunikacji miejskiej pasażerowie nerwowo się rozglądali. Ponieważ koszyk był przykryty, nie widać było źródła hałasu. U doktora wyjść nie chciała, trzeba ją było na siłę wyciągać. Odczepiać pazurki wbite w koc. Waga piórkowa, 2 kg, bo ostatnimi czasy stała się bulimiczką, co zje to zwraca. Jest lepiej jak w wodzie, którą pije, rozpuszczę Ipecę 9CH. Warczenie głośne przy zastrzykach i gdy trzeba było pobrać krew, ale niestety to ostanie nie udało się:(. Dwie próby bez powodzenia, a dalej męczyć Frocie nie było sensu. Nas zresztą też. Za to po wszystkim nie trzeba jej było wpychać do koszyka, od razu się tam schroniła. Wracaliśmy już samochodem, a na piątro piętro pobiegła sama, choć czasem nóżki jej się plątały. A potem legła na podłodze i długo dochodziła do siebie. Biedula. A my mamy moc wskazówek co dalej czynić, suplementy i pastę na odkłaczanie. Mój portfel zaś ma teraz też wagę piórkową. Znów przyjdzie mu dochodzić do siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz