Zasadniczo to był jeszcze jeden sen córki, który wyraźnie, bez specjalnych symboli pokazywał gdzie tkwi problem w rodzinie. Mało tego, pokazywał też kogoś nowego, kto w naszej rodzinie się pojawi. Wtedy w 2003 roku, gdy córka miała niecałe dwanaście lat, mogłam tylko zapamiętać ten fragment snu. Gdy upłynęło wiele lat, kiedy nastał dla mnie tak trudny czas, sięgnęłam po stare zapiski. I nagle wszystko zaczęło się układać w logiczną całość, zrozumiałam o czym mówią niektóre ze starych snów: moje, męża i dzieci. To był czas gdy bardzo mocno zdecydowałam się na radykalne zmiany, już po prostu dalej tak żyć nie mogłam. I wtedy niezrozumiałe z opowieści snów stało się rozpoznawalne. Córka z początku była nieufna, nawet nie chciała zajrzeć do notatek, ale przeczytam jej wtedy fragment tego snu i powiedziałam:
-Wiem, że ten ktoś kto przyjeżdża na rowerze w twoim śnie to X, ale nie rozumiem dlaczego on ciągle jeździ na tym rowerze?!
-Mamo, nie mówiłam ci, ale to jego środek transportu, tylko taki uznaje, nawet mówią na niego Rowerzysta.
Przeczytała dalsze sny, a potem powiedziałam do córki, że ja z tej nie mojej roli wychodzę, i czy ona chce dalej tkwić w nie swojej? Powiedziała, że rozumie, i że także nie odpowiada jej to. Co było dalej to pisałam poprzednio: nastąpiła roszada i każdy przyjął właściwą rolę. Jestem wdzięczna snom i sobie, że mimo, że nie rozumiałam o czym do mnie mówią, zapisywałam. Zaufanie opłaciło się. Opłaciły się też ustawienia Hellingera. Myślę, że wszystko co stosowałam w leczeniu ciała, umysłu i duszy dało efekt synergii. Coś ułatwiło, przyspieszyło, naprawiło. Nie wiem jaka czeka mnie przyszłość, ale pojawiło się jakieś zaufanie. Do siebie? Innych? Do własnych możliwości i wiedzy? Udaje mi się coraz częściej poczuć, że życie ma słodki smak. To się chyba nazywa odzyskanie radości życia...
PS. Ze zrozumiałych względów nie zapisuję tu TEGO snu. Nie jest to miejsce dla niego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz