W sobotę przed Wielkanocą pojechaliśmy za miasto by na ognisku upiec sobie to co dobre na obiad. Było bardzo wietrznie, zimno. Słowem pogoda nie zachęcała do długiego przebywania na łonie natury. Młodszy powiedział do mnie, że znalazł jakieś zwierzątko niedaleko i to chyba kot i chyba nie żyje. W spróchniałym drzewie wśród zeszłorocznych liści zwinięty leżał czarny kot. Wyglądał jakby spał, ale jego ciało było nieruchome. Popatrzyłam na zwierzę... potem na drzewo i wtedy ono przypomniało mi sen, który miałam tej nocy.
Idę drogą, taka asfaltówka za miastem, na poboczu drzewa. Róża gdzieś z przodu i jakby po drugiej stronie? Nie jestem pewna, ale nagle to pobocze drogi jest takie w jednym miejscu zdradliwe, powierzchnia pochylona w dół, po niej się zsuwam na sam brzeg pobocza i zatrzymuję na drzewie. Jedynie ono nie pozwala na dalsze zsuwanie do głębokiego rowu, ale nie bardzo jest jak się z tej pułapki wydostać, bo okazuje się, że drzewo w dużej części jest spróchniałe, w każdym momencie może zawieść. Wołam córkę na pomoc, ale ona jest gdzieś dalej i nie bardzo się kwapi z pomocą, czuję, że jest na coś zła, zdenerwowana. Postanawiam pomóc sobie sama poprzez mocne odepchnięcie się od tego drzewa by znaleźć się znów na drodze. Jedyny mankament w tym by wybrać w miarę mocne miejsce, które nie jest spróchniałe.
Pułapka tego rodzaju już była w moim śnie, tyle że w domu, a nie na drodze:
Co zaś do kota, czarnego. Kiedyś pewien mały czarny kotek zawitał w moim śnie. To był początek sierpnia 2010.
Nie pamiętam całego snu, ale to było w jakiejś starej kamienicy, coś jak ten pierwszy dom, gdzie jako małe dziecko mieszkałam. Jestem z kimś, chyba z mężem w tym domu na dole, na klatce schodowej jest mały, cały czarny kotek, taki wielkości dłoni. Łapię go, trochę się z nim bawię, nie jest dziki, choć pragnie abym go za bardzo nie męczyła. Jest łatwy do złapania, bo na grzbiecie ma przywiązany dziecięcy plastykowy samochodzik. To taka kolorowa ciężarówka. Z dwa razy bawię się z tym kotkiem, gdy nagle dociera do mnie, że tak jest mu ciężko i że nie bardzo może uciec gdyby chciał, jest łatwy do złapania. To po prostu zniewolenie dla tego małego, kociego dziecka. Biorę kotka na ręce i dokładnie to widzę jak przecinam te sznurki krępujące ciało i trzymające zabawkę. Chcę by zwierzątko było wolne. Po obudzeniu przychodzi mi do głowy, że to jest jak w tej scenie z „Jak wytresować smoka”, kiedy chłopiec przecina krępujące ciało sznury na ciele smoka. Notabene ten smok przypomina mi czarnego kota.
http://www.youtube.com/watch?v=vJE_6-DS8F4&feature=related