Sen sprzed dwóch lat:
Jestem z córką na dworcu. Czekamy na pociąg. Na peronie wielu podróżnych. Nagle pociąg wjeżdża. Zastanawiam się, gdzie mamy się skierować, czy do początkowych wagonów czy ostatnich. Początkowe są bliżej. Ale Róża bierze mnie za rękę i przeciskamy się przez tłum, który z każdą chwilą gęstnieje. Córka mówi, że mamy wsiąść do ostatnich wagonów. Wierzę jej i ufam, wiem, że tak jest z jakiegoś powodu dla nas najlepiej. Za chwilę tłum jest już tak gęsty, że nie udałoby nam się dostać na koniec pociągu. Zrobiłyśmy to w ostatniej chwili.
Cofnięcie się do przeszłości z jednoczesnym nieprzerywaniem podroży życia jest możliwe, a czasem wręcz wskazane.
Kilkanaście dni temu przeniosłam się zaś w przyszłość. I poznałam sekret własnego serca. Bolało, bardzo, coraz bardziej. Bo z całą mocą dane mi było odczuć czego moje serce nie chce. Pękało niemal z rozpaczy. A mój rozum, gdy … zrozumiał, to po tej całej huśtawce, jest we mnie coraz większy spokój. Jasność. Tak właśnie się chyba zawsze dzieje, że gdy człowiek zrozumie czego chce jego serce, a czego nie, a jego rozum to przetrawi i w pełni się z tym zgodzi, to ogarnia człowieka spokój i jasność myśli. I przychodzi czas na świadome zaakceptowanie przeszłości i świadome kreowanie przyszłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz