Ten świat nie był constans, ale się ciągle zmieniał. Ważne było dosłownie wszystko, imię dziecka wewnętrznego, na jaką zaczyna się literę, data urodzin, jego nazwisko, kolor oczu, włosów, jak wygląda dom, ulubione zwierzę, roślina, na co się uskarża itd. Poznałam wspaniały symboliczny alfabet, który ułatwiał rozszyfrowanie znaczenia naszych imion. I nie tylko. Były dzieci wewnętrzne, których domy były otoczone drutami kolczastymi, które szczuły psami, hodowały nietoperze, ale były też takie, które miały plaże, ocean, zielone trawniki, lasy, które uwielbiały się bawić. Przygoda goniła przygodę. Fantastyczny świat, o którym nie bardzo było komu opowiedzieć, choć zjawiali się i tacy, którzy faktycznie chcieli się coś dowiedzieć o swych dzieciach. Kiedyś młodszy syn mi powiedział, że dziecko wewnętrzne Jezusa to dorosła kobieta. Płeć dziecka była ważna i u człowieka, który był że tak powiem w wewnętrznej harmonii, dziecko wewnętrzne miało płeć odwrotną niż własna człowieka. Z czasem moja wewnętrzna dziewczynka stała się chłopcem. Nie sposób opisać tu tego, co wydarzyło się w przeciągu kilku lat. Pamiętam tę astrolog, która zrobiła horoskop dla córki. Ona właśnie pożyczyła mi książkę o tytule "Boskie dziecko" i wtedy pełniej zrozumiałam z czym mam doczynienia. I że temat jest znany nie tylko mnie. Nie jestem osamotniona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz