Dzisiejszej nocy miałam sen nad ranem. Moja była pracodawczyni poprosiła mnie o opiekę nad dzieckiem. To miało być na chwilę, przeprowadzali się. Tymczasem opieka przedłużała się. W pewnym momencie poczułam takie zmęczenie, że niemal do utraty przytomności, zapadłam w sen. Gdy się przebudziłam, to właśnie rodzice małej wrócili. Byłam trochę zła, że nie uzgodnili ze mną, że to tak długo potrwa, poza tym nic się nie stało, dziecko zajęło się sobą. Zastanawiałam się na wynagrodzeniem, bo uzmysłowiłam sobie, że na ten temat nie było jednego zdania i wyczuwałam, że kobieta będzie chciała wykpi się od zapłaty, tym bardziej, że, ja miałam wyrzuty sumienia w związku z zaśnięciem. Przygotowywałam się do rozmowy. Z całego snu najbardziej dla mnie odczuwalne było to ogromne zmęczenie. Tym bardziej, że wiązałam je z moją chorobą. Sen jest powtórką tego sprzed kilkudziesięciu dni. W realu, po nocy z atakiem kaszlu, byłam tak osłabiona, że spałam na zasadzie zapadnięcia się w sen. Dokładnie jak w śnie. Nie wiem kiedy i kto wyszedł do pracy i szkoły. Obudziłam się słaba i powłócząc nogami podreptałam do łazienki. W lustrze przywitała mnie smutna, starsza kobieta, z podkrążonymi oczami i tłustymi, przepoconymi włosami. W jej załzawionych oczach malował się smutek i rezygnacja. Teraz obie pijemy herbatę z imbirem i cytryną, i delikatnie staram się jej wyperswadować tę rezygnację z życia. Argumenty mam liche, najmocniejszym atutem jest świecące za oknem słońce.
Dzisiaj też z rana świeci pięknie słońce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz