Leczenie się ze współuzależnienia bardzo przypomina proces dojrzewania. 

środa, 24 listopada 2010

Mama

Po wzięciu udziału w sierpniu w ustawieniach Hellingera miałam sny. Jeden z nich dotyczył mnie i mojej mamy.
Jestem w kuchni, u siebie, to całkiem nie przypomina mojej kuchni w realu. Jest trochę bałaganu, jest skromnie, szykuję się do moich urodzin czy imienin, jest jakaś moja znajoma. Siedzimy przy stole, gdy nagle wchodzi moja mama z jakąś swoją znajomą. Jest zdenerwowana, pada na kolana przede mną i prosi bym jej wybaczyła, bo teraz już wie jaką krzywdę mi zrobiła i prosi bym się już na nią nie gniewała. Jest mi bardzo niezręcznie, że tak przede mną klęczy, widzę jej krótkie blond włosy przycięte tak nierówno, jak u lalki, którą bawiło się dziecko. 

Głaszczę ją po włosach i mówię, żeby zaraz wstała, bo głupio mi przed tymi znajomymi. I w ogóle nie chcę by tak się poniżała. Tak sobie myślę, że coś musiało się stać, że moja matka musi bać się o siebie. Ona siada przy stole i widać, że zaraz jej znowu wraca to co zawsze - ostentacyjnie zgarnia okruszki ze stołu i widać na jej twarzy ten wyraz dezaprobaty, czyli zobacz jaki to masz bałagan. I wtedy tak sobie myślę, że widać za mało jej tej wody do uszu się nalało, że te przeprosiny i błagania nie wypływają z prawdziwego zrozumienia, a jedynie z tego, by chronić siebie, że trwoga ją do mnie przygnała.
Gdy się budzę, skupiam uwagę na włosach, które kojarzą mi się z wyglądem włosów aktorki z niemego filmu grającej Joannę d'Arc przed egzekucją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz