Przypomniałam sobie jeszcze kilka szczegółów z tego snu o zwierzakach. Mieszkaliśmy tam ja z rodziną i teściowa, dwaj jej synowie i synowa z dzieckiem. Ta szafka z kotem była chyba w przedpokoju i miała jedną trzecią drzwiczek wygryzionych przez tego kota. To było młode zwierzę i rwało się na wolność. A żmija była już wcześniej czymś zdenerwowana, a ja chciałam ją uspokoić, tymczasem całą furię wyładowała na mnie. Kiedy ją nadepnęłam na środku ciała, zrobiła się w tym miejscu taka plaskata. Bardzo tego żałowałam, ale uczyniłam to jedynie w obronie własnej. Nie czułam bólu ręki, ale zobaczyłam oczami wyobraźni taką ranę jak od noża i to miejsce było niemal czarne. Gdy spojrzałam w końcu na dłoń, niczego takiego nie było, a jedynie dwa czy trzy bąble, takie jak po oparzeniu, wypełnione płynem.
Teraz takie skojarzenia, luźne, bo nie będę tu interpretowała snu.
Żmija - jad-trucizna, strach, śmierć, kundalini, złość, agresja.
Ręce - tworzenie, praca, samodzielność.
Kot - niezależność, własne drogi, elastyczność.
A teraz lek homeopatyczny Lachesis i ciut informacji.
Otrzymywany z jadu węża-groźnicy niemej. Zacytuję tu za Agnieszką Kamską: "Lachesis muta, czyli grzechotnica , jest to wąż osiągający trzy i pół metra długości. Zwierzę to jest wyjątkowo jadowite, ukąszenie takiego grzechotnika zabija byka lub konia w ciągu dziesięciu minut. Zamieszkuje on dżungle położone nad wielkimi rzekami Ameryki Środkowej i Południowej, jednak najczęściej spotykany jest w Brazylii. Grzbiet tego węża jest żółtego lub różowego koloru, a na końcu ogona umieszczona jest grzechotka utworzona z resztek nie zrzuconej podczas linienia skóry, która wydaje przy ruchach zwierzęcia charakterystyczny dźwięk. Do produkcji leku wykorzystuje się jad. Lek ten ma bardzo szeroki zakres działania na ośrodkowy układ nerwowy, przynosząc dobre efekty zarówno w zwalczaniu zbytniej pobudliwości, jak i depresji." Lek działa na krew, mózg, nerwy. Głównie lewostronnie. Gadatliwość, zazdrość. Kurcze przełyku, krtani, odbytu. Lek pomocny w leczeniu anginy, zapalenia migdałków, astmy, migreny, wrzodów, ropienia płuc, czyraków, różnych krwawień, ciężkiej infekcji, szkorbutu, zaparcia, klimakterium, zapalenia nerek. W przypadku chorób ciężkich, nieuleczalnych, łagodzi cierpienie.
Kilka lat temu mój mąż zachorował. Odkąd pamiętam to nigdy nie włożył swetra z golfem, ale wtedy, leżąc w łóżku z gorączką, zaczął szarpać podkoszulek przy szyi. I przypomniałam sobie, że gdzieś czytałam o takich objawach, gdzie chory nic nie może mieć na szyi i często szarpie ubranie w tym miejscu. To był właśnie lek Lachesis. Po podaniu bardzo szybko nastąpiła poprawa zdrowia u męża.
Piotr Pałagin w swojej książce "Homeopatia, manifestacje archetypów" opowiada o pewnej swojej znajomej, lekarce, która ciężko chorowała na nerki. W końcu zdecydowała się skorzystać z pomocy homeopatii i zgłosiła się do niego. Zaordynował jej lek, ale nie powiedział co to jest. Lekarka wróciła szybko do zdrowia. Wszelkie dolegliwości minęły. Po dwóch latach spotkali się i jakoś tak w rozmowie wyszło, że powiedział jej jaki lek jej podał. Lachesis. Homeopata wspomina w książce, że nigdy nie zdarzyło mu się być świadkiem tak błyskawiczniej zmiany w wyrazie twarzy, jaki wtedy obserwował u pacjentki. Nic przy tym nie powiedziała, wyszła trzaskając drzwiami. Co ciekawe, to wszystkie objawy chorobowe wróciły u niej spotęgowane. Znalazła się w szpitalu skarżą się, że podano jej jad żmii. I lekarze faktycznie nabrali się na to. W świecie homeopatów stało się to już anegdotą. Potencja leku wynosiła 1000CH. A więc jednej najmniejszej molekuły jadu w nim nie było. A Pałagin? Z reguły nikomu nie mówił jaki lek podaje. Opowiadał mi też o tym zdarzeniu, gdy spotkałam się z nim osobiście. Wzięłam ze sobą książkę, w której wpisał mi:
Być albo nie być?...
To nie jest pytanie
29.01.2005
Kingo, coś się chrzani atmosfera na moim blogu. Proszę Cię, nie gniewaj się na tych ludków.
OdpowiedzUsuńTak się czuję jakbym wsadziła kij w mrowisko:) Ludki zaszalały:) No, ale ja pisze Ela w swoim wierszyku, może taka atmosfera coś do zycia wnosi:D, bo:
OdpowiedzUsuńdystansowanie to nie grzech
całkiem sterylne i bezpieczne
w końcu nikogo nie dotyka
takie bajeczne życie wieczne
w nim wszystko święte święty spokój
i święte prawo do spokoju
a oponentem pusty pokój
i cztery ściany grzecznie stoją
nie trzeba murom nic tłumaczyć
słuchać sofistów sowizdrzałów
wytykać błędów i krzywizny
ani odpalać z samopałów
lecz jakoś dziwnie dźwięczy w uszach
skradziony wers od Wierzyńskiego
...w ugornej pustce jałowizny...
brakuje czegoś ... z gruntu ludzkiego
PS. Pozdrawiam ciepło Jago, a to zdanie Skorpana:"Mam ścisłe wykształcenie, jestem mocny w te klocki i czytałem o tym co nieco." poprostu mnie rozbawiło:) Małe conieco jak u Kubusia Puchatka;)))Oj ,ludki, ludki...*