Szykuje się rozstanie z przyjaciółką. Ale tylko na jakiś czas. Zatem chyba trochę na zapas robi dla mnie te relaksacje.
Byłam nad morzem. Sama. Liczyłam, że może zobaczę Go w tej relaksacji, ale nie... i dobrze... bo było mi dobrze. Miałam coś tu znaleźć... ujrzałam kępę wodorostów wyrzuconą przez morze, a w niej bursztyn. Był piękny, przytuliłam go do policzka, czułam przenikające skórę ciepło.
Potem idąc dalej poczułam, że palce nóg o coś zahaczyły. To był złoty łańcuszek ze złotym serduszkiem. Miało proste zapięcie, w środku można było schować coś co jest drogie sercu... zdjęcie Tej osoby, czy jej pukiel włosów. Na końcu relaksacji ujrzałam, coś na piasku. To była kosmetyczna. Pomyślałam, że znajdę w niej kosmetyki, ale nie. Ktoś ukrył w niej sporych rozmiarów chustę. Była lekka, różowa, z bardzo delikatnego jedwabiu. Doszłam do wniosku, że kosmetyczka miała stanowić zabezpieczenie przed piaskiem. Chusta była piękna, niepowtarzalna. Namalowane były piwonie, ich różowe kwiaty i zielone liście wyraźnie odcinały się od jasnego tła. Przypominały mi japońskie rysunki. Wpatrywałam się w nią w zachwycie. Mogła chronić głowę od wiatru i słońca, mogłam ją owinąć wokół szyi, narzucić na ramiona, czy też okryć nią biodra przepasują się nią w pasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz