Czytam "Świat Wiedzy" z lipca 2012. A w nim artykuł o snajperach. Najlepsi potrafią czekać w bezruchu wiele godzin bez utraty koncentracji. Strzał oddać między dwoma uderzeniami własnego serca i przy tym nie mrugnąć. Jeśli strzał jest śmiertelny to ofiara go nawet nie usłyszy, bo pocisk ma prędkość trzykrotnie większą od dźwięku, zatem dociera do celu szybciej niż odgłos wystrzału. "Ofiary czują się jak zwierzyna na polowaniu: bezbronne i bez szans w obliczu wszechogarniającego przerażenia. Dobrze wymierzone trafienie sprawia, że całe odziały czują się niepewnie, a morale armii się obniża. Strzelcy wyborowi są po bombie atomowej, najbardziej przerażającą bronią współczesnej wojny". Bohater artykułu Chris Kyle jest najlepszy. Przeszedł szkolenie Navy SEALs i odbył wiele morderczych treningów. Brał udział w wojnie w Iraku. Działał w Faludży, gdzie rozegrały się największe bitwy i potem w Ramadi. Takie życie stało się jego żywiołem. Szacuje się, że w sumie zabił około 255 osób, kierując się zasadą: strzelaj bez ostrzeżenia i bądź bez litości. Wrogowie nazwali go Diabłem a swoi Legendą. Ten człowiek - maszyna do zabijania, pewnie dalej brałby udział w bitwach, gdzie liczba ofiar rosłaby mu na koncie, gdyby nie to, że ... żona zagroziła mu rozwodem, więc wrócił do Stanów Zjednoczonych, zaprzestał polowania na ludzi i rzucił służbę wojskową. Nawet dwie Srebrne i pięć Brązowych Gwiazd przyznanych przez Departament Obrony nie jest wstanie ciągnąć go z powrotem." Otworzył firmę i zajął się szkoleniem strzelców wyborowych dla amerykańskiej armii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz