Wczoraj miałam terapię z moją psycholog. Żeby uprawiać profesję psycholog, myślę że trzeba mieć, oprócz oczywiście przygotowania, sympatię dla ludzi. Inaczej gie z tego wyjdzie. Widziałam w rejestracji TEGO psychiatrę i jeszcze mną lekko wstrząsnęło. Tiaa... nawet się zastanawiałam, czy do niego nie podejść i pewnej kwestii nie poruszyć, ale dałam spokój. Dobry jest w "terapii wstrząsowej", a ja potrzebuję ciepła a nie kubła zimnej wody, ba... wody? to nie bardzo była woda. Trudno, nie mam ochoty wchodzi do bagna, a inni pacjenci... w końcu każdy trafia na takiego lekarza, na jakiego sobie zasłużył;)))
Wydrapawszy się z tego psychicznego doła, mogłam spokojnie ocenić jego rozmiary i rozejrzeć się po okolicy. I zobaczyć... swoje sukcesy. A najważniejsze jest w tym, że:
- zdrowe dzieci dobrze radzące sobie w świecie (czytaj szkoła, praca, rówieśnicy)
- i spokój w domowych pieleszach
- i to, że udało się: MAM PRACĘ! na czarno ale mam i od poniedziałku zaczynam :)
- I to, że już nie odczuwam zmęczenia przy chodzeniu, że moje płuca wróciły do normy
- i że to co przeżyłam ostatnio jest dobrym przygotowaniem na przyszłość, by w podobnej sytuacji lepiej sobie poradzić
- do sukcesów zaliczyłam też tego bloga:)*
I to by było na tyle. Jeszcze coś, co właśnie pokazała mi w necie córa, a co mnie serdecznie ubawiło. To ja sobie tego rodzynka tu umieszczę:
Doktor zadaje dużo, długich i krępujących pytań dla zupełnie nie przygotowanego, nie w temacie kolegi. Męczony usiłuje zachować kamienną twarz.
Doktor: Niech mi Pan powie, jaki współczynnik korelacji wyszedł Panu przy porównaniu stężenia pyłu zawieszonego PM10 a prędkością wiatru?
Kolega: Pomidor.
Doktor: Niech mi Pan powie, jaki współczynnik korelacji wyszedł Panu przy porównaniu stężenia pyłu zawieszonego PM10 a prędkością wiatru?
Kolega: Pomidor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz