Leczenie się ze współuzależnienia bardzo przypomina proces dojrzewania. 

wtorek, 16 listopada 2010

Ot tak poprostu:)

Bury poranek rozświetlam sobie na dobry początek:
http://www.youtube.com/watch?v=tVu8kjcdkwE&feature=related
Kuchnia, małe cappuccino i kota czekająca przy miseczce:)

Bardzo polubiłam moją kuchnię po remoncie. Bardzo. Teraz remontuję siebie;)))

PS. Przy ścianie przyjaciółka Otylia, czyli ta co lubi wodę i za wszystkich zmywa naczynia;))

4 komentarze:

  1. Piękna, jak z reklamy :) A ja nie mogę się mobilizować. Tyle przy tym zamieszania i roboty, ufff. Co ci będę pisać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem wiem, przeszłam to, ale wiesz to nie było w planach, nawet tych najbliższych bo nie było na to funduszy. I jak sprzedałam działkę to pojechaliśmy Róży kupi jakieś spanie, bo spała "na łozu tortur". I ja wcześniej oglądłąm różne zestawy mebli kuchennych, ale ceny, nie na naszą kieszeń, cała suma ze sprzedanej działki nie starczyłaby. Więc jak jechaliśmy po to spanie, to okazało się, że jesteśmy trochę za wcześnie. To weszliśmy do Castoramy, a tam akurat było kilka metrów przecenionych kafelków z 35 zł za m kw. na 10 zł. To kupiliśmy te kafle, bo myślałam o łazience, akurat by starczyło na podłogę. A jak juz pojechaliśmy do meblowego, to tam nie tylko fantastyczne łozko kupiliśmy, ale okazało się, że w tym dniu była promocja na ten zestaw mebli kuchennych. I osiem szafek z blatami za niecałe tysiąc złotych. I tak miałam szafki, a kafelki poszły na ścianę w kuchni. Mąż połozył.:)) No i mam ładną kuchnię:))
    PS. Myślałam o tym Twoim sercu Agato... czy mialaś operację?

    OdpowiedzUsuń
  3. I tak to jest, że jak coś ma być dla nas to los zawsze znajdzie sposób, żeby nam o podarować. Bo jest pięknie, chociaż twoja działka i kwiaty też miały w sobie ogromne piękno, ale tak to w życiu bywa, że jest "ważne" i mniej "ważniejsze". Kuchnia piękna i jak schludnie :) Czyściutko ojojoj ;)
    ps. a propos serca? miałam, coś w rodzaju operacji i to na żywca w szpitalu, kilka lat temu, przeżyłam prawdziwie "majańskie" tortury, coś jak ofiarę ;)
    A potem w Meksyku ? Fakt, nie powiem, przyszło mi do głowy gdy tak stałam przed tym rytualnym stołem na szczycie piramidy, na którym na żywca wyrywano serca, że może mam z tym stołem, coś wspólnego, tylko co ?
    A tam, fantazjuję :)
    Awicca
    ps. Strasznie szwankuje tutaj dodawanie komentarzy. Może ty się jednak przeprowadź na WordPress-a, już z 15 usiłuję wysłać i wciąż jakieś komunikaty for inglisz mi wyskakują.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej, zmartwiłaś mnie z tymi komentarzami. Na przeprowadzke jakos nie mam ochoty.... coś tam porobilam w ustawieniach komentarzy, mam nadzieję że będzie lepiej. Co zas do Twojego serca to jakoś zadrżałam w sobie... jak to można robi coś na żywca?! Brr....
    Z tym "czyściutko ojojoj", to nie wpadaj tylko czasem w kompleksy. Przy trójce dzieciaków juz co prawda dorosłych albo prawie, to czasem potrafi byc bałagan:))
    Mówię już dobranoc Agato, wróciłam z zakupów w Tescko i padam na nos:)*

    OdpowiedzUsuń