Otworzyłam „Jak mam do ciebie dotrzeć?”. Na chybił trafił. Książkę napisał terapeuta rodzinny Terrence Real. A to fragment dotyczący terapii małżeńskiej Racheli i Steva. Sprawa dotyczy ich córki Andrei i konfliktu jaki powstał z związku z nią między rodzicami.
-Nie ważne kto ma rację - mówię do Racheli - liczy się to, że twój partner z ważnych dlań powodów, które otwarcie wyraża, jest w niewygodnym położeniu i prosi cię o pomoc. Masz prawo odrzuci jego prośbę, powiedzie, żeby sobie sam radził. Wolno ci podjąć taką decyzję, chociaż będziesz się musiała liczyć z jej skutkami. Możesz wczuć się w jego stan i uszanować jego prośbę. Wybór należy do ciebie i zrobisz jak ci się podoba, Rachelo. Ale spór z nim prowadzi donikąd.
Rachela splata ramiona i zastanawia się przez chwilę.
-A właściwie dlaczego mam się dostosować do tego? – pyta
-Może nie powinnaś - opowiadam. -Nie wiem, ile to dla ciebie znaczy. Ale wygląda na to, że spokojniejsze ustalenie granic z Andreą nie kosztowałoby cię zbyt dużo.
-Nie rozumiesz - mówi do mnie Rachela. -Potrzebowałam długiej terapii, żeby nauczyć się przeciwstawiać Steve`owi. Całe lata dostosowywałam się do niego.
-Całe lata nadmiernie się do niego dostosowywałaś, jeśli dobrze usłyszałem – mówię. – Ale zdrowym antidotum na przesadną uległość wcale nie jest całkowite jej zaprzestanie.
Rachela w końcu odwraca się do męża, przygląda mu się uważnie i nagle się uśmiecha.
-Steven – mówi – gdybyś zawsze mówił do mnie tak jak przed chwilą, niczego bym ci nie odmówiła.
-Postaram się – poważnie mówi Steve.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz