Leczenie się ze współuzależnienia bardzo przypomina proces dojrzewania. 

sobota, 4 kwietnia 2020

Coś na sen Justyny

Czas zarazy - bezbronność, bezradność, beznadzieja. A może coś w sobie mamy co pozwoli postawić granice, użyczy dobrej rady, przywróci pewność i samostanowienie? Jest dopiero jak świeżo narodzone  kocię, ale JEST. Pierwsza sprawa, to stanowisko farmacji, o którym trzeba pamiętać. Farmacja nie jest zainteresowana wyleczeniem, ale leczeniem. Zatem interesuje ją chory człowiek, zdrowy nie przynosi profitów. Tak jak profitów nie przyniosą proste, tanie, albo wręcz bezpłatne metody przywracające zdrowie. A o takich chcę tu teraz napisać.
Pierwsze, aby wirusy, bakterie czy nawet komórki nowotworowe mogły się w organizmie namnażać, potrzebne jest zakwaszone środowisko. W  organizmie równowaga kwasowo -zasadowa oscyluje w niewielkim przedziale i łatwo o jej zaburzenie, gdyż sprzyja temu  współczesna dieta. Dieta ta zaś zakwasza. Przede wszystkim cukry proste i mięso. Myliłby się ktoś kto uznałby, że kwaśne cytryny czy ogórki kiszone zakwaszają, owszem, są kwaśne, ale podnoszą one ph. Zasadniczo to wszystkie owoce i warzywa odkwaszaj, w szczególności np. buraczki, to nie przypadek, że podaje się je z mięsem. Z tego co mi wiadomo to jedynie śliwki, w szczególności suszone i orzechy włoskie zakwaszają. Zatem pierwsze to zmiana diety. A co jeszcze? Otóż jest preparat o nazwie Proszek Zasadowy do kupienia w aptece. Odsyłam do internetu. Co jeszcze pomaga? Cynk  bierze udział w zachowaniu tej równowagi. Ponieważ korona wirus okazał się atakować płuca, ale też serce i nerki, zatem wpierw płuca. Bez jedzenia podobno udaje się przeżyć kilkanaście dni, bez wody kilka, a bez powietrza kilka minut. Zatem jak płucom pomóc, jak je wzmocni? Obecnie są one w  takim niżu energetycznym, bo wiosna to czas wątroby. Najwięcej energii płuca mają na jesieni. Medycyna chińska podpowiada, że płuca i jelito grube są połączone jednym merydianem, czyli istnieje zależność, niesprawny jeden organ ma wpływ na drugi. Zatem proponuję przyjrzeć się "kanalizacji". Jeśli otworzymy atlas anatomii człowieka, to zobaczymy tam coś co w rzeczywistości nie istnieje - wspaniałe, idealne jelito grube. Cywilizowany człowiek takiego nie posiada. Niestety. A czym dłużej korzysta z dobrodziejstw cywilizacji, tym bardziej odczuwa to jego jelito. Jak mu pomóc a przez to pomóc też płucom? Ano trzeba je oczyścić przede wszystkim z kamieni kałowych. Odradzam głodówki. Dlaczego? To proste, kiedy nic nie jemy, organizm na drugi, góra trzeci dzień zaczyna mocniej wyciągać to co ma w jelitach. Do tej pory jakoś sobie radził a teraz poprzez warstwę kamieni kałowych ciągnie ten cały szajs do środka, zatrucie gotowe, cierpi cały organizm, a bodaj najbardziej wątroba. Nawet jest takie powiedzenie, że wątroba nie lubi głodówek. zatem co zostaje? Ano lewatywa, tyle że poprawnie wykonana. I węgiel aktywny, który bardzo dobrze zbiera "śmieci". W końcu dlatego te stosuje się go w filtrach. Jeśli chodzi o pierwsze czyli lewatywę, to radziłabym robić ją przez kolejne kilka dni.
Ważne by nie wlewać od razu w jelito dużo wody. Jelito jest dość długie i w miarę oddalenia od jego końca zmienia się jego zasiedlenie przez bakterie, zatem gdybyśmy od razu wlali w nie dużą ilość wody, to przesunęła by ona zawartość w głąb, a tego raczej powinno się unikać. Zatem zanim przejdzie się do pełnego wlewu, należy usunąć małymi wlewami to co najbliżej. Co jeszcze? Otóż odbyt dobrze jest nasmarować czymś tłustym by go nie uszkodzić, a do ostatniej wlewki użyć oprócz wody też soku z cytryny. Dlaczego? Sok z cytryny ma właściwość rozpuszczające taki klej, którym są przyklejone kamienie kałowe do jelita. Nie na darmo cytryna używana jest w proszkach do prania, czyszczenia. Co jeszcze? Może też  dobrze jest zadbać o nasz pierwszy mózg, czyli jelito, (nie na darmo nawet kształtem przypomina mózg), o dobrą florę bakteryjna, a więc kiszonki, jogurty, kefiry, i gotowe preparaty z apteki. Ważne by bakterie były zróżnicowane, czyli preparat zawierał ich wiele, a nie jeden czy dwa szczepy.  I oczywiście błonnik. Jest  sposób z medycyny hinduskiej na oczyszczenie tak jelita grubego,  jak i cienkiego tzw. syfon, ale to na kiedy indziej.To na razie tyle jeśli chodzi o jelito grube. Płuca, jeśli ktoś posiada inhalator, można wspomóc choćby inhalacjami z soli fizjologicznej.   Też należy wiedzieć, że płuca według medycyny chińskiej są "matką" dla nerek. Zatem słabe płuca nie dają im wsparcie. A jak wesprzeć nerki? To co jest pierwsze to ciepłe pożywny zupy jako podstawa, wzmocnią tak jelita, jak i nerki. Jest też wiele ziół, które pomagają nerkom w pracy: wrzos, nawłoć, skrzyp, liście brzozy, żurawina, tatarak, pietruszka i jeszcze kilka innych. Co do serca, łączy je z jelitem cienkim jeden merydian. Serce wzmocnimy głogiem choćby. A tak naprawdę to jest jeden lek na wszystko: witamina eM czyli miłość zatem kochajmy się, pomagajmy sobie, szanujmy się i wspierajmy. I już całkiem  na  koniec, wszędzie słyszy się wojna z koronawirusem. Hm... może jednak warto zmienić to słowo na... generalne porządkowanie?
03/04. 04.2020
„Śmierć szczurów”
Z mojej torebki wysypały się przytulone do siebie dwa świeżo narodzone kotki i dorosły szczur. Były w złym stanie, bezbronne i słabiutkie. Nagle zobaczyłam że po lewej stronie pod torebką, w oddzieleniu od grupy, jest jeszcze jeden szczur. Leżał z brzuchem do góry i ciężko oddychał, jego pyszczek wykrzywiony w bólu z trudem łapał -życie. Zrozumiałam, że umiera. Czułam bezsilność. Nie miałam zasobów żeby pomóc myszkom-kotkom (tak czule myślałam o szczurach). Tego po lewej nie chciałam, już dłużej ze sobą nosić, pomyślałam. Jakbym jemu poświęciła uwagę to bym nie miała energi dla pozostałe zwierzątka. Może jeszcze tego drugiego dałabym radę uratować, ale też wątpiłam. Czułam, że dopiero po nocy, jeśli przeżyją będę mogła może coś więcej zrobić. Sama byłam słaba. Bolała mnie myśl, że będą przez kolejne godziny umierać w męczarniach. Wiedziałam jednak, że moja próba reanimacji tylko przedłuży ich agonię. Nie płakałam lecz wyłam w głos z bezsilności i rozpaczy. Z tym się obudziłam.
Bardzo mocno przeżyłam ten sen. Proszę o pomoc w interpretacji. Co symbolizują szczury?
Kinga
Skoro Justyno prosisz, to przefiltruję ten sen przez swoje sito. Nadmieniam, że to moja interpretacja, zatem możesz się całkowicie z nią nie zgodzić, a może nakieruje Cię na pomysł, pomoże? Zatem sen wywarł na Tobie wrażenie,zatem jest ważny. Torebka to coś co jest osobiste, podręczne, zatem może interpretować jako to co "nosimy" tez w głowie i do czego w razie czego sięgamy. W realu raczej nikt nie nosi w torebce zwierząt, ale to sen, a one coś symbolizują. Zatem wpierw świeżona narodzone kocięta. Kot ma wiele symboli, ale zasadniczo to coś co chodzi własnymi drogami, niezależne, kojarzy się z magią, nocą, snem. Dla mnie to własnie ta sfera jest w tym śnie symbolizowana, coś czego nie lubi oficjalna nauka. A symbolem nauki jest własnie szczur laboratoryjny. A przecież jedno nie wyklucza drugiego. Powiedziałabym tak jak wiedza nie wyklucza nauki a wzajemnie się powinny uzupełniać. Nauka to coś co przychodzi do nas z zewnątrz, zewnętrzna informacja, a wiedza, to to co mamy w środku, odpowiedzi na wszystkie pytania. U ciebie kocięta dopiero się narodziły, szczury są zagrożone, jeden w kiepskim stanie, dogorywa. Nazywasz je w śnie myszkami, myszki to symbol takiej nauki z domu, nie tej wielkiej akademickiej, ale swojskiej wyniesionej z domu a nawet ze szkoły, ale która nie prowadzi na uczelnie. W śnie Twoje samopoczucie jest nieciekawe, obawiasz się choroby, jakbyś ją przeczuwała. I tego, że nie ma ze strony nauki dla Ciebie pomocy. Nawet tytuł snu to sugeruje, choć jeden z szczurów żyje. Hm... tego raczej nie robię, ale własnie odzyskałam swój stary blog, i specjalnie dla Ciebie postarał się jeszcze dzisiaj napisać post, zatem jeśli chcesz to zajrzyj wieczorem, może coś dla Ciebie tam znajdziesz, co pozwoli Ci zająć się małymi kociętami jak i uratować szczurka. Pozdrawiam


Jak Jackowski nie zrozumiał co wieszczy jasnowidz Jackowski i o ciepłych kluskach zwierzeń parę

Swoim starym sposobem wzięłam z półki na chybił trafił książkę i otwarłam też na chybił trafił. Fragment z opowiadania Williamasa Forresta brzmiał: „Apacze wysoko cenili widzenia - sądzili, że pewni ludzie je miewają. W istocie miewało je niewielu. Widzeniom łatwo dawano wiarę. Wszyscy pragnęli wierzyć w ich prawdziwość”. Moim zdaniem zdolność jasnowidzenia przejawiają wszyscy ludzie, w większym bądź mniejszym stopniu. Co z tym zrobią zaś to już inna sprawa. Większość pragnie poznać przyszłość. I wielu faktycznie pragnie zawierzyć jasnowidzom. A czasem najbardziej oni sami sobie. Co do daru jasnowidzenia jaki prezentuje Krzysztof Jackowski nie trzeba mnie przekonywać. Wiem, że go ma. Natomiast on sam czasami bardzo stara przekonać do tego innych i samego siebie. No i powstaje wtedy z tego przewrotna historia choć dotyczy poważnych spraw.
Pamiętam jak Jackowski mówił, że rok 2018 to ostatni rok spokoju i wieszczył jakąś światową wojnę. Kiedy minął rok 2018 a potem trwał rok 2019, a wojny nie było, Jackowski twierdził, że to już jest, ze zaczęło się niewidoczne dla ludzi to coś, to zarzewie, we wrześniu 2019 i z początkiem roku 2020 zacznie się dla świata ukazywać. W październiku 2019 Jackowski, to ciekawe, doszukiwał się tej wojny na bliskim wschodzie, gdzie zachowania Turcji mogły stać się faktycznie zarzewiem militarnych działań może nawet USA. I tu Jackowski upatrywał tego o czym mówił wcześniej. Pamiętam jak użył słowa masakra, i to masakra na ludności cywilnej. No cóż, nie dziwię się mu, bo słowo wojna najczęściej zarezerwowane jest dla działań ludzi przeciwko ludziom. Kiedy koronawirus ruszył do Europy, jasnowidz jasno nie widział, że to co wieszczył właśnie się ziszcza. Ba, na początku marca 2020 jeszcze wyśmiewał obawy Polaków, by za kilkanaście dni już mówić inaczej nie kryjąc swego zaskoczenia i niepokoju. Jaki wniosek z tego? Nie warto dopasowywać za wszelką siłę swojej przepowiedni do realiów. Nie trzeba przekonywać innych, że ma się dar, kiedy się go ma. Natomiast uzmysłowić sobie należy, że czasem te przepowiednie mogą przerosnąć nasze wyobrażenia. Słowo wojna zaś to nie koniecznie wojna powszechnym rozumieniu. Czasem przeciwnik jest mikroskopijny i niewidoczny. I nie interesują go tereny, dobra materialne, zdobycze technologiczne. Nie posiada broni. Nie można podpisać z nim paktu o nieagresji.
W grudniu 2011, opuszczając swoją rodzinę na wigilię, gdyż wirus kłamstw, oszust, nielojalności i bezwzględności coraz mocniej się szerzył, zostawiłam do nich list. Pamiętam, że pisząc go doznałam nagle bardzo silnego przeświadczenia, coś istotnego zostało mi przekazane, a to przekazałam rodzinie w liście: „ Na sam koniec. Sytuacja z dziadkami to w sumie pikuś do tego co w przyszłości nas czeka. To jedynie małe lusterko by przyjrzeć się jak rodzina funkcjonuje. Nie wiem kiedy, nie wiem co się wydarzy, ale wiem jedno – będziemy wystawieni na coś bardzo trudnego. Jeśli teraz wygląda to jak wygląda, cóż po prostu nie przetrwamy. Jestem bez Was nie dlatego, bo nie szanuję i nie kocham i się odwróciłam. Jestem bez Was, bo właśnie kocham i szanuję. Ale to jedyny dzień i jedyny sposób jaki przyszedł mi do głowy, by coś ważnego zasygnalizować.[...]
P.S. Najchętniej obejrzałabym z rodziną taki anonimowy film o wdzięcznym tytule ”Iniemamocni” .
W liście była ta pogrubiona kursywa. Film obejrzałam sama spędzając wigilię i święta w samotności. Nikt nie zadzwonił. Potem cóż, wirus obojętności przekształcił się w wirusa okrucieństwa i jak powiedział mój lekarz, we wspieranie i uznawanie za normę czegoś czego absolutnie nie wolno za normalne uznać. Kwintesencję tego mogłam pozna 6 lutego w sądzie, gdzie moja matka zeznawała jako świadek powoda. Nie przyszło mi do głowy, że po złożeniu przysięgi będzie przez godzinę kłamać. Powiedziała tylko jedno prawdziwe zdanie, gdy sędzia spytała, czy ja zawsze byłam taka harda, powiedziała, że były kiedyś ze mnie takie ciepłe kluski. Cóż dodać, tylko to, że
leczenie się ze współuzależnienia bardzo przypomina proces dojrzewania. 
Kluskami już nie jestem, za to ciągle pozostałam ciepła.;)
obrazek stąd https://sprawdzonakuchnia.pl/kluski-slaskie/

piątek, 3 kwietnia 2020

Potrzeba

Oj, długo spał ten mój blog, ale dzisiaj w końcu udało mi się go "obudzić". To tęsknota za pisaniem zmusiła mnie by w końcu założyć nowy blog, ale skoro już ten mam, to co zrobić by był widoczny dla innych? Potrzeba matką wynalazków, zatem coś tam zmieniłam w ustawieniach i oto mój senny blog obudził się, przeciągnął i gotowy jest do pracy. A ja razem z nim.