Sen sprzed kilku dni:
Chodziłam nago po budynku, to był chyba jakiś akademik, mgliście pamiętam, że z kimś mieszkałam w pokoju. Ciało miałam bez skazy takiej dwudziestolatki i w śnie to było dla mnie naturalne, jakby moje ciało nigdy się nie zestarzało. Od czasu do czasu przysłaniałam je ręcznikiem, bo tylko ja byłam nago, inni byli ubrani. Choć nikt do mnie nic nie mówił, nie zaczepiał, a ja dobrze się czułam we własnej skórze, to jednak oczekiwałam, że ktoś może się źle zachować w stosunku do mnie... i jednak było to od czasu do czasu krępujące, że wszyscy są ubrani ja nie. Wtedy owijałam się ręcznikiem. Potem usłyszałam, że ktoś będzie szykował wesele na takiej działce. Oknem ujrzałam przygotowania, w ogrodzie stawiany był duży kontener dla tych gości weselnych. Za pomocą ogromnego helikoptera to robiono. Nagle dojrzałam orła, był jak te amerykańskie z jasną głową, ale ja wiedziałam, że to polski bielik. Byłam dumna, że go widzę. Leciał w lewą stronę. Ten jego tył przypominał taką kurę i lot z początku był taki trochę jak kury, ale ja wiedziałam że to orzeł, potem zmienił kierunek leciał w prawo, już jak orzeł prawdziwy, i siadł na ogrodzeniu i krzyczał chrapliwie na ten kontener, i na ten helikopter olbrzymi, denerwowało go to, ostrzegał innych. Ale choć był dużym ptakiem, to niewiele, a raczej nic nie mógł zdziałać wobec tej bezdusznej ogromnej maszyny na niebie, tym bardziej że nikt tego ptaka nie dostrzegał, tylko ja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz