To sen sprzed dwóch dni. Jestem niedaleko mojej szkoły podstawowej. Jestem chyba razem z córką na takim opuszczonym terenie, trawa, drzewa. Ludzie wyrzucają tam niepotrzebne rzeczy. Pojawia się młoda kobieta, ma ciemne włosy. Ona zbiera szkło. Ma nawet taki wózek do jego przewozu. Potem gdzieś to oddaje i dostaje pieniądze. Wpierw lekko się opierając, ale potem już bez oporów, zabieram się za zbieranie tego szkła. To jakieś stare butelki niemal wrośnięte w ziemię i różne odłamki. Oddaję to tej kobiecie. Chyba córka mi pomaga. W trakcie tego zbieractwa odkrywam coraz ładniejsze rzeczy, które ludzie wyrzucili. Śliczne wazony, kieliszki z cienkiego szkła. Naprawdę ładne i niezniszczone. Odkładam je na kupkę, a to co niepotrzebne daję tej zbieraczce. Będę miała pieniądze z tego szklanego złomu i kilka pięknych rzeczy do domu.
Potem sen się przenosi w całkiem inne miejsce. Oto widzę dwie postacie zawieszone nad urwiskiem. Jedną z nich jestem ja. Goniły nas wilki i uciekając w końcu tu się znaleźliśmy. Droga bez wyjścia, jak w pułapce. Widzę z bliska nasze zaciśnięte palce na krawędzi, są pokrwawione, pozdzierane. Zdaję sobie sprawę, że tak długo nie wytrzymamy. Podejmuję desperacką decyzję. Odwracam się i przytrzymując się traw i gałązek zaczynam szybko zjeżdżać w dól po stromych pionowych blokach skalnych. Ta druga osoba jeszcze się trzyma urwiska ale wkrótce dołącza do mnie. Trzymamy się za ręce w tym szalonym pędzie, który jednak kontroluję poprzez lekkie wyhamowywanie przy kolejnym chwycie za rośliny. Wilki nie dały za wygraną i biegną koło nas. Wiem, że te zwierzęta są lepiej przystosowane, ale ja mam wolne nogi i co któryś za blisko podleci, zostaje silnie kopnięty, zwija się w kłębek i odlatuje daleko w bok. Jesteśmy bezpieczni, docierając na sam dół, nagle sen przenosi nas do kuchni jakiejś restauracji. Rozglądam się.
Wczoraj miałam rozmowę, która do przyjemnych nie należała, przypomniałam sobie sen i... chyba w porę wyhamowałam. A potem zadzwonił ktoś w sprawie mojego ogłoszenia. Otóż znalazłam coś na śmietniku, co zabrałam, a teraz znalazł się na to amator. Akurat starczy na zakup nowego telefonu, bo ten który mam uczy mnie nienawiści do elektroniki. Zatem można będzie wkrótce powiedzieć, że mam nowiutki telefon ze śmietnika.