Nad morzem miałam sny. Trzy zapamiętałam i zapisałam. W tej kolejności jak się pojawiały.
Sen o pocałunku w usta
Jestem w jakimś bloku, mieszkaniu (ale nie przypomina ten blok tego, gdzie mieszkam w rzeczywistości). Jest Nergal. Mieszka tu, ale się ukrywa. To jest czas jak w stanie wojennym. Ludzie są prześladowani za przekonania. Nergal ma już dosyć ukrywania się i wrócił do siebie. Jest wychudzony, twarz bardziej pomarszczona niż w rzeczywistości. Mówi do mnie, że się postarzał. Ja zaprzeczam temu i mówię, że to na skutek przemęczenia tak wygląda. Jestem pełna podziwu dla niego, że się nie poddaje, jest wierny własnym przekonaniom, nieugięty, uparty, stanowczy w poglądach. Jednocześnie jest mi go szkoda, czuję taką tkliwość, chęć pomocy. Pojawiają się prześladowcy. Ukrywam Nergala pod jakimś kocem, a gdy jest po wszystkim, szpicle sobie poszli, widzę smutek i to zmęczenie na jego twarzy. I na dowód, że jest mi bliski, że popieram jego i jego poglądy, całuję go w usta. W tym momencie uświadamiam sobie z całą jasnością, że choruje on na AIDS. Ale zaraz dociera do mnie, że "tak" się nie zarazę przecież. I wiem, czuję to, że ten pocałunek to dla niego coś bardzo ważnego, oznacza że ktoś w pełni solidaryzuje się z nim. Znika osamotnienie. Ma wsparcie, zrozumienie. Mąż jest gdzieś w tym śnie, ale jedynie wyczuwam jego obecność, i wiem, że ma on świadomość, że moja znajomość z Nergalem to głębokie uczucie przyjaźni, serdeczności, bez podtekstu erotycznego. Moim zadaniem jest też nie dopuścić do jakichkolwiek obaw u męża.
Po obudzeniu zastanawiałam się o co chodzi z tym Nergalem. Kogo dla mnie symbolizuje? Dziwne, bo w rzeczywistości nie ma we mnie kompletnie takich uczuć do niego jakie miałam w tym śnie. No i choroba jest, ale inna. Niech więc na razie sen "dojrzewa", przyjdzie czas na zrozumienie.
Sen o spódnicy
Czuję się w tym śnie taka gruba, niezgrabna, brzydka. Jest we mnie uczucie zniechęcenia i niechęci do samej siebie. Jest smutek, depresyjność. Mam spódnicę w tym śnie. Jest ładnie uszyta, z dobrego materiału, taka dla bizneswoman. Klasyk. To rozmiar 38-40. Nie ma mowy abym w nią weszła. Wisi na wieszaku. Ale któregoś dnia ją przymierzam a ona leży na mnie jak ulał. Trudno mi w wręcz w to uwierzyć. Ale smutek mnie nie opuszcza i mimo osiągniętego celu, bo mieszczę się w końcu bez trudności w tę piękną spódnicę, to ta niechęć do siebie pozostaje.
Sen o niesieniu pomocy
Jestem nad morzem. Na plaży. Z niej obserwuję co dzieje się na morzu. Ktoś wypłyną za daleko (to chyba kobieta?). I w nerwach ten ktoś zgłupiał-zamiast płynąć do brzegu, zapamiętale płynie w kierunku pełnego morza. Na pomoc wyruszył wiele osób. Widzę jedynie na wodzie w oddali ich głowy. Wiem, że ten kto dogoni i zawróci tę "ogłupiałą" osobę, będzie się potem zmieniał z innymi. Wrócą wszyscy. Obserwuję to dość zdenerwowana, trzymając kciuki za udaną akcję. Jest we mnie taka duma z ludzi, z ich solidaryzowania się w niesieniu pomocy. I że to wypływa z ich głębokiego jestestwa, ta bezwarunkowa pomoc. Bez namawiania, bez namysłu, taka oczywista.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz