Leczenie się ze współuzależnienia bardzo przypomina proces dojrzewania. 

wtorek, 30 listopada 2010

Świetlana bajka

Na tym, co poprzednim blogu przeczytałam to:
czasem ktoś zgasi moją radość, niedbale, jakby gasił lampę. A potem się dziwi, że jestem jakaś inna. Moja radość z trudem się zapala. Brakuje mi światła. Tego w środku.
I taka refleksja mnie naszła. Dlaczego właśnie tak się dzieje? Pozwalam? Tak, pozwalam na to, tak jakbym zależała moje światło od kogoś. Czy tak jest? Czy tylko tak jest? Hm... jak z tym blogiem, gdy piszę wiedząc, że ktoś tu zagląda, to nie o wszystkim piszę, chowam cześć smutku, złości, a gdybym wiedziała, że sama tu jestem... SMUTEK zalałby wszystko. I lęk, i poczucie winy, tego nie dałoby się czytać. Tyle tego we mnie. To ja tę poranioną siebie chowam, ale jednocześnie pragnę by ktoś właśnie tę część mnie ogrzał swoim światłem i rozpalił we mnie blask, którego już nic nie zdoła zagasić. 
Widać ciągle wierzę w bajki...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz