Leczenie się ze współuzależnienia bardzo przypomina proces dojrzewania. 

wtorek, 14 grudnia 2010

Dwa razy "Fortepian"

Skończyłam "Malowanego ptaka". I już nie chcę wracać do tej książki. Nigdy. Ale był tam jeden moment - utrata głosu u dziecka na skutek traumatycznych przeżyć i stanie się niemową. Przypomniał mi się znów przez to film "Fortepian". Ten cały zapis-recenzja był u mnie gdzie indziej, ale go stamtąd zabrałam z pewnych względów. A ponieważ uważam, że ta recenzja jest dobra, to zostawiam ją tu.
Historia miłosna. Wydawałoby się banalna. Połowa dziewiętnastego wieku. Trójkąt. Kobieta i dwóch mężczyzn. Ona ma na imię Ada, nie mówi od szóstego roku życia. Ma nieślubną 9-letnią córkę Florę. Mieszka wraz z ojcem w Anglii. I przez niego któregoś dnia zostaje wydana za mąż za farmera w Nowej Zelandii. Wraz z córką i domowymi sprzętami wyrusza przez ocean na śmierdzącej łajbie w podróż do męża, którego nie widziała nigdy na oczy. Wśród kufrów znajduje się też ogromna skrzynia, a w niej fortepian. Bo choć Ada nie mówi, to potrafi na tym instrumencie przepięknie grac. Za jego sprawą nie czuje się istotą milczącą. To właśnie muzyka jest tym, co pozwala światu usłyszeć emocje, uczucia Ady. Całe bogactwo jej wewnętrznego świata. Łącznikiem z ludźmi mówiących jest córka Ady, która bezbłędnie odczytuje język migowy matki i przekazuje dorosłym jej sugestie. Niemowa ma też do dyspozycji karteczki i ołówek. Jest jeszcze coś, co słyszy jedynie Ada i bardzo nieliczni ludzie, to jej głos wewnętrzny. 
Mąż Ady, Alisdair Steward, już na początku daje się poznać, jako ktoś, kto kompletnie nie tylko jej nie rozumie, ale i się nie stara. Zmęczenie Ady po długiej podróży tłumaczy sobie udawaniem. Dokonał transakcji, kupił sobie żonę. Jego pierwsze słowa skierowane do niej, która noc spędziła z dzieckiem na plaży, oddają w pełni jego racjonalistyczne podejście do życia: „Proszę się obudzić, przyjechaliśmy po rzeczy.” I Ada się budzi, by trafić do koszmaru, gdzie traktowana jest niemal jak jeden z przywiezionych sprzętów. To, co się w koło niej dzieje, przeraża ją. Oto przypłynęła z jednej wyspy, gdzie rządził jej ojciec, na drugą, gdzie władcą okazuje się przyszły mąż. Przed wyruszeniem z plaży do domu Alisdair wypowiada do Ady zdanie, które stanie się symboliczno-proroczą zapowiedzią tego, co wydarzy się w życiu kobiety na nowozelandzkiej ziem: „Proszę się przygotować do ciężkiej podróży, krzaki mogą porwać pani ubranie, bagna miejscami są bardzo głębokie”. 



Oto zaczyna się opowieść o kobiecie chcącej zachować godność, entuzjazm, radość życia i możliwość samostanowienia, a także pragnącej zaznać miłości i partnerstwa w świecie rządzonym przez mężczyzn. To naprawdę ciężkie zadanie i zdaje się niewykonalne. Przyjdzie Adzie zmierzyć się z męską gruboskórnością, prymitywizmem, z racjonalnym podejściem do życia, a także z własną bezsilnością i niemocą. Z depresją, załamaniem. Przyjdzie jej lawirować między dwoma mężczyznami aż do niemal obłędu. Przejmująca jest scena, gdy Ada gra w lunatycznym stanie, która to gra jest wyrazem jej wierności samej sobie, swym uczuciom. I jak widać, że takie sprawy przerastają jej męża, jak on sam musi zmierzy się z nieznanym. Zapowiedzią tragedii są przygotowania do spektaklu wystawianego przez miejscową społeczność. Sztuką jest "Siwobrody", a gra cieni na ścianie w doskonały sposób przygotowuje widza do tego, co wydarzy się wkrótce naprawdę. 
To mężowi Ady przyjdzie w życiu odegrać rolę Siwobrodego. Czy jest on wyzuty z uczuć? Ależ skąd. Dba o pasierbicę, która szybko zaczynana do niego mówi tato. Widać jego starania by Ada zaaklimatyzowała się w nowych warunkach. By jego nowa rodzina miała zabezpieczony byt. Uważa jednak, że wystarczy dać żonie czas na oswojenie się z nowym dla niej środowiskiem. Jest cierpliwy, nie jest nachalny. I naiwny w swym myśleniu, że to wystarczy. Nie buduje żadnej relacji na poziomie serca. Ot, żona z czasem go pokocha i zacznie wypełniać małżeńskie powinności. Umyka mu to, co najważniejsze. Najważniejsze dla Ady. Fortepian. 
 Rodzina dla tego farmera to poświęcenie, więc Ada też musi się poświecić i fortepian staje się przedmiotem transakcji. Tu farmer staje się twardy, staje się tyranem, choć tego nie widzi. Rani. Głęboko. Gdy próbuje zrozumieć i rozwiać swoje obawy względem Ady, (bo wszak widok żony, która gra na stole, na wyrzeźbionych w nim klawiszach, to w jego mniemaniu może być objaw choroby umysłowej, a w żadnym razie nie z tęsknota do tego, co dla niej tak drogie i bez czego nie potrafi żyć,) to w swej naiwności zwraca się o wyjaśnienie do kogoś, kto budzi w nim szacunek i w jego oczach jest kwintesencją kobiecej mądrości, czyli do miejscowej bigotki - Ciotki Morag. I przyjdzie mu się zmierzyć ze słowami jak jad tarantuli, które ta kobieta z całą mocą sączyć mu będzie do uszu. Można mieć uznanie dla tego mężczyzny, który tak jak umie opiera się truciźnie i szuka na nią antidotum. Za to wydawałoby się prymitywniejszy sąsiad, bo analfabeta, który w cieniu popija kawę z pięknej filiżanki, zdobyte informacje świetnie będzie potrafił zrozumieć i wykorzystać.
 I z początku całkiem zgrabnie mu to idzie: zdobywa instrument, każe go nastroić. Dalej zaś to ja jako kobieta jedynie sobie westchnę z politowaniem. No i jeszcze może zrobię brrrr. 
 Tak, ale stanie się w końcu rzecz dziwna, bo choć w ostateczności dostanie ten sąsiad wszystko to, o co zabiegał - Ada odda mu dusze i ciało, to jednak jej głos wewnętrzny uda się usłyszeć tylko Siwobrodemu. Głos kobiecego serca. I mimo poniesionych strat, mimo całego bagna, w jakie ten mężczyzna zapadł się w swym życiu i które sam stworzył, to w końcu dzięki temu głosowi zrozumie, że nie można kogoś mieć na własność, jak ma się rzecz, że do serca Ady prowadzi inna droga, a on już nigdy tam nie trafi. Że zaprzepaścił swoją szansę. Ale dane mu było usłyszeć wewnętrzny głos kobiety i zrozumieć go. I odda Adzie to, co dla niej najcenniejsze. Wolność. Wolność samostanowienia o sobie. On zaś zapragnie jednego, zapomnieć o tym, co się wydarzyło jak zapomina się o koszmarnym śnie.
Myślę, że ten film w doskonały sposób pokazuje jak w spotkaniu dwóch światów: kobiecego i męskiego, dokonuje się transformacja obu. A gdy idzie ona we właściwym kierunku, to pozwala by zakwitła prawdziwa miłość, nawet na tak niesprzyjającym gruncie, jaki stanowi dla niej patriarchat i dewotyzm.

A potem, po kilku dniach obejrzałam ten film drugi raz. W dziwnych okolicznościach, mogę jedynie mniemać, że nikomu na świecie w takich ten film nie było danym obejrzeć. Mimo przejmującego fizycznego bólu, weszłam w obraz całą sobą. Odbierałam scenę za sceną o wiele żywiej, każda przemawiała do mnie. Barwy stały się wyraźniejsze. Fiolety, błękity, seledyny, sepia i kolor nowozelandzkiego błota. Muzyka działała tak, że sama stawałam się muzyką. Choć ból był dotkliwy, to jednocześnie gdzieś na niego robiłam blokadę. I zobaczyłam inną warstwę filmu, to tak jakby ktoś namalował obraz, ale pod nim był drugi. I ja ten drugi, dotąd mało widoczny, dokładnie dojrzałam. Teraz skupiona byłam na innym wątku tego filmu. Na relacji Ady i Flory. 
Gdzie z jednej strony są uczucia głębokiego przywiązania, ciepła, macierzyńskiej miłości, gotowości do poświęceń, dbałości o dziecko. Jak choćby ta początkowa piękna scena, gdzie Ada rozcina sznurówki butów na nogach śpiącej córki, by nie zakłócić jej snu. I ta scena na plaży, gdzie z halki i fiszbin tworzy mały namiocik i rozświetla go wewnątrz, by stworzyć dziecku poczucie bezpieczeństwa i miły nastrój. Ale jest też druga strona. Ada w wielu sytuacjach nie liczy się z uczuciami dziecka. Jego zadaniem jest grać zawsze drugie skrzypce. FIora jest tłem, jest tą do noszenia za matką z namaszczeniem brzegu sukni. 
 Niemal symboliczne jest też scena gdzie Flora idzie za matką w błoto. Córka podziwia matkę. Staje często w jej obronie. Ale jest tak jak i ona uparta i też ma swoje pragnienia. Ponieważ nikt jej poważnie nie traktuje, nikt jej niczego nie tłumaczy, zaczyna się buntować i po swojemu egzekwować coś, co uważa, że jej się należy. Chce mieć prawdziwą rodzinę. Skutki dziecięcych działań okażą się tragiczne. Flora przez krótki czas poddawana jest też działaniu Alisdair Stewarta. Widać jak szybko, mimo początkowej niechęci, akceptuje tego człowieka i zaczyna do niego mówi tato. Trzeba przyznać, że stwarza on warunki do tego by dziewczynka dobrze się czuła czyli  czuła się potrzebna, a jej pomoc się liczyła. Farmer zjednuje sobie jej akceptację, zaufanie. Jego światopogląd staje się i jej. Jego poglądy na choćby na sferę seksu także. Jakże wymowna jest scena z myciem drzew, które jakoby zbezcześciła Flora.
 I w końcu straszliwe, traumatyczne wydarzenie, które przyjdzie jej przeżyć w świecie dorosłych. Gdy u Ady pojawi się depresja i chęć odejścia z tego świata, to zdominuje to wszystko inne, przysłoni jej też całkowicie troskę i lęk o dziecko.
Czasem odnosi się wrażenie jakby w tym świecie dorosłych nie zauważono, że Flora jest prawdziwa,  jakby sami dorośli jeszcze do końca nie dorośli i potrzebowali na to czasu.  
http://www.youtube.com/watch?v=hdWLwRexMRA&feature=related 
 No cóż…. gdy film się skończył, ocean przestał szumieć, fortepian grać, a Maorysi tłumaczyć prostotę seksu, znikły też cudowne oczy Holly Hunter i niezłe pośladki Sam Neilla, to odezwała się nagle moja własna córka z sugestią co bym jednak pojechała na pogotowie. Przyjaciółka telefonicznie z całą mocą tłumaczyła, że jechać trzeba. No i w końcu pojechałam, bo ja wiedźmom ufam;)) (A ból dawał się we znaki). Chciałam sama, ale mąż miał obawy, że gdzieś po drodze to ja mogę zemdleć. Fajnie było, prawie pięć godzin na ławce w poczekalni. Trochę przysypiałam na mężowskim ramieniu, ale o dziwo to nie zostałam przez białe kitle strofowana, choć pewnie bym się nie obraziła. To myślę zadziałało to moje blond na głowie.  Bo zostałam potraktowana jako kobieta-dziecko, pochwalono mnie za dzielność, zrobiono prześwietlenie, zastrzyki, opatrunki, no i nie chciano zrobić jednego co było konieczne, ale po prostu w tym stanie powiedziano mi, że nie zniosę tego bólu, więc trzeba się pomęczyć. A to może wcale nie była taka prawda, bo na ból jestem dość odporna. Choć może jednak nie zawsze...?

2 komentarze:

  1. Zrecenzowałaś film - ten jest na mojej liście "najbardziej poruszających". A sporo zdań pasuje jak ulał do moich życiowych aktualności.... Pozdrawiam ciepło :)
    Ela

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaciekawiła mnie ta recenzja. Tym bardziej, że nadałaś jej bardzo osobisty ton.
    Dawno widziałem ten film. Wypada do niego wrócić, by dostrzec jeszcze inne barwy, dźwięki i obrazy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń